Pobyt nad Bałtykiem długo kojarzył mi się z zimną wodą i kapryśną pogodą. Ogromna piaskownica (plaża) nad morzem to tylko jedna z atrakcji Władysławowa. W pobliżu jest wiele możliwości na rodzinne przygody. Wracamy tu chętnie poza sezonem, by uniknąć tłumów, korków i skorzystać z jodowanego powietrza.
Spis treści
1. Po co jechać nad morze poza sezonem?
Z pewnością słyszeliście, że najlepszy czas na lecznicze pobyty nad Morzem Bałtyckim jest wiosną i jesienią. Dlaczego? Czyżby to była plotka rozpuszczona przez nadmorskich hotelarzy, żeby napędzić sobie ruch także poza wakacjami? Otóż nie. Oto powody:
1.1. Jodowane powietrze
Jesienią i wiosną morze jest znacznie mniej spokojne niż latem, a co za tym idzie fale są znacznie większe i gwałtowniej rozbijają się o brzeg. Wtedy właśnie powietrze nasyca się cennymi dla zdrowia solami, a przede wszystkim jodem. Działa to na podobnej zasadzie jak popularne w innych częściach Polski tężnie solankowe, gdzie nasycona solami woda rozbija się o elementy tężni, uwalniając do powietrza prozdrowotne składniki.
Pobyt nad Bałtykiem poza sezonem można więc porównać do stałego podłączenia do nebulizatora z solanką. Tak mniej więcej ;)
1.2. Mniej alergenów
Pobyt nad morzem wiosną jest dobry dla alergików z powodu wiatrów wiejących od morza. Wiatry te zwiewają alergizujące pyłki roślin w głąb lądu, przez co ich stężenie jest znacznie niższe niż w innych rejonach naszego kraju. To dlatego alergicy, którzy mieszkali nad morzem i potem przeprowadzili się w inny region (albo odwrotnie) opowiadają, że nad morzem nie mieli takich problemów ze zdrowiem.
1.3. Dlaczego nie warto jechać zimą?
Zimą spacery brzegiem morza są baaaardzo zimne! Z powodu silnego wiatru, zimna i konieczności założenia kilku warstw odzieży, dłuższe spacery z dzieckiem zimą mogą okazać się zbyt dużym wyzwaniem.
Poza tym, jak się kiedyś boleśnie przekonaliśmy, zimą w nadmorskich miejscowościach pojawia się smog. Podobnie jak w całej Polsce. Domy są tu opalane paliwami stałymi i śmieciami. Nie złapałam nikogo za rękę, ale mój nos rozpoznał w tym białym i gęstym jak mgła dymie znajomy smrodek plastiku. Nawet silny nadmorski wiatr nie nadążał z rozwiewaniem tego syfu.
Jeśli Wam to wszystko nie przeszkadza, albo jesteście gotowi zaryzykować, to… bon voyage!
2. Dlaczego polecamy Władysławowo?
Władysławowo to doskonała baza wypadowa na Półwysep Helski, do Trójmiasta i wszystkich pozostałych miejscowości położonych w tej części wybrzeża. Z drugiej strony Władysławowo samo w sobie też jest bardzo atrakcyjne również poza sezonem. Oferuje wczasowiczom piękną, szeroką plażę (choć niewiarygodnie zatłoczoną w sezonie), deptak i port rybacki, kilka wystaw tematycznych i rodzinny park rozrywki. Krótko mówiąc: jest tutaj co robić.
Po trzecie, dla nas Krakusów, Władysławowo to najbliżej położona miejscowość nad otwartym morzem. Przy trójce dzieci z chorobą lokomocyjną i wrodzonym wiercipięctwem w samochodzie, odległość i łatwość dojazdu mają ogromne znaczenie.
2.1. Dlaczego unikamy Władysławowa latem?
Dogodna lokalizacja, świetnie rozwinięta baza noclegowa i gastronomiczna oraz szeroka plaża działają jak magnes na turystów. A skoro są turyści, to są i kramy… Bez cienia przesady można powiedzieć, że Władysławowo latem to jedno wielkie targowisko pamiątek i fast foodów, przez które trudno się przecisnąć nie potrącając nikogo i nie gubiąc przy tym dziecka. Z kolei okres tuż przed rozpoczęciem sezonu to apogeum wycieczek szkolnych, a więc ciągłego zwoływania zbiórki, odliczania, napominania i wysłuchiwania tego, jak którejś nauczycielce w końcu puściły nerwy. Tego też nie polecam.
Władysławowo latem traci też wiele jako baza wypadowa, bo każdy „wypad” oznacza stanie w kilometrowych korkach. Dostanie się na Hel, do Dębek, Pucka czy Jastrzębiej Góry wymaga dużo czasu i cierpliwości. Objazdów albo nie ma, albo są równie zatłoczone jak droga główna. Nie ma więc co liczyć, że uda się Wam uciec przed tłumami.
Wszystko to sprawia, że już od lat Władysławowo staram się odwiedzać poza sezonem. Tylko wtedy bez trudu można poruszać się po chodniku, puścić dziecko przed siebie na hulajnodze i spokojnie przeczytać wszystkie nazwiska w Alei Gwiazd Sportu. Wtedy można też pójść na plażę-plażę, a nie plażo-labirynt wybudowany z tysięcy parawanów. A kiedy zapragniemy odwiedzić Hel, nie musimy stać w gigantycznych korkach ani dawać się zgnieść w pociągu.
3. Co zwiedzić we Władysławowie z dzieckiem?
3.1. Porty: Władysławowo, Trójmiasto, Puck
Spacer po porcie to okazja do podziwiania pięknego widoku na przylądek Rozewie (najdalej na północ wysunięty punkt Polski) i obejrzenia z bliska kutrów. Port we Władysławowie to miejsce, do którego zawijają przede wszystkim kutry rybackie i statek wikingów, ale on kursuje jedynie w sezonie.
Jeśli szukacie zabytkowych okrętów, gigantycznych kontenerowców czy innych pływających cudów techniki, to wybierzcie się do portu w Trójmieście albo nawet w Pucku.
Co robić poza sezonem w porcie?
- pójść na koniec… falochronu (czy cokolwiek to jest)
- nie dać się zdmuchnąć silnemu wietrzysku
- wspiąć się nieco na mur i spojrzeć w kierunku Rozewia
3.2. Muzeum motyli, muzeum iluzji i taras widokowy
Muzeum motyli i muzeum iluzji są zlokalizowane w jednej wieży, więc można je zwiedzić jednego dnia. To dobre miejsce na deszczowe popołudnie. Dzieci i rodzice mogą dowiedzieć się mnóstwa ciekawostek, powtórzyć wiedzę ze szkoły i zachwycić się niesamowitymi ekspozycjami.
Myślę jednak, że lepiej podzielić sobie te atrakcje, bo choć muzea są małe, to przygotowane ekspozycje są naprawdę bogate i dostarczają wielu przeżyć nie tylko dzieciom. Zwiedzenie ich jednego dnia sprawia, że wrażenia nakładają się na siebie i w głowie powstaje istny mętlik.
Muzeum motyli i owadów to kolekcja gablot z eksponatami (ściślej mówiąc: motylami, ćmami i żukami na szpilkach), wzbogacona interaktywnym quizem i tablicami informacyjnymi na temat życia motyli i innych owadów.
Możecie przelecieć to muzeum w 5 minut. Możecie też spędzić tam naprawdę sporo czasu i przy okazji dowiedzieć się:
- dlaczego niektóre owady świecą?
- czym żywią się motyle (i czy w ogóle czymś się żywią)?
- czy modliszki naprawdę zjadają swoich partnerów?
- gdzie był w Starożytności czczony Skarabeusz?
- a nawet jak owady zainspirowały inżynierów i twórców Gwiezdnych Wojen!
Wszystko zależy od cierpliwości i zainteresowania najmłodszych uczestników wycieczki ;)
W muzeum iluzji (nie) dajcie się zwieźć złudzeniom optycznym. To miejsce, gdzie najpierw poznajemy sztuczki optyczne, a potem dowiadujemy się dlaczego daliśmy się na to nabrać. Podobnie jak muzeum motyli, możecie zwiedzić tą wystawę w 5 minut, ale możecie też zostać tam o wiele dłużej. Różnica polega jedynie na tym, że mniejsze dzieci niewiele zrozumieją z tej wystawy i będziecie musieli podjąć próżny trud tłumaczenia im, że to co widzą niekoniecznie jest prawdą. A właściwie to wcale nią nie jest.
3.3. Ocean Park we Władysławowie
Ocean park to miejsce, o którym słyszał każdy turysta we Władysławowie. Albo raczej czytał, bo reklamy tego miejsca do niedawna straszyły turystów wielkimi zębiskami na każdym kroku.
Jeśli jesteście fanami dinoparków, prywatnych ogrodów safari i rodzinnych parków rozrywki, to Ocean Park pewnie się Wam spodoba. Jeśli jednak omijacie wszystkie plastikowe dinozaury i wesołe miasteczka szerokim łukiem, to nie macie tam czego szukać. My, mimo że należymy do tej drugiej kategorii turystów, wybraliśmy się tam w 2016 roku. Wystawa ryb Bałtyku była ciekawa, ale plastikowe rekonstrukcje gigantycznych waleni, to zdecydowanie nie nasze klimaty. Podobnie jak oglądanie akwarium z „krwiożerczymi” rekinami, które są małe i nie robią wrażenia. To, że ktoś w ogóle trzyma rekiny w niewoli, pominę wymownym milczeniem.
Ocean Park byłby wielkim niewypałem, zdaniem naszych dzieci, gdyby nie… plac zabaw i kulki.
3.4. MERK wystawa multimedialna „Praca Rybaka: jak, gdzie czym?”
Wystawa multimedialna – „Praca Rybaka: jak, gdzie, czym?” to podobno jedna z najciekawszych wystaw na Pomorzu.
Podobno, bo nie zdążyliśmy jej zwiedzić ze względu na mało dogodne godziny otwarcia (dni robocze 7:30–15:30). Spędzając we Władysławowie przedłużony weekend majowy mieliśmy zaledwie kilka dni na wybranie się tam, z czego większość czasu wystawa i tak była zamknięta.
Na wakacjach wstajemy później i dajemy sobie czas na poranną kawę na balkonie, a zwiedzanie zaczynamy dopiero koło południa. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie mieliśmy wielkich szans, by tam dotrzeć i spokojnie zwiedzić wystawę. Szkoda. Może następnym razem się wybierzemy.
Z powodu koronawirusa wystawa jest zamknięta do odwołania od lipca 2020.
4. Place zabaw i skatepark we Władysławowie
Jeśli nocujecie w ośrodku przyjaznym dzieciom, to zapewne Wasze maluchy mają do dyspozycji plac zabaw w ogródku. Powiedzmy sobie jednak jasno: nie przyjechaliście nad morze po to, żeby siedzieć w czyimś ogródku. Dobrze wyposażony plac zabaw to nagroda dla dzieci za dzielne towarzyszenie rodzicom w spacerach na plaże i z powrotem. Tylko gdzie taki znaleźć?
Duży i częściowo zacieniony plac zabaw znajduje się przy ulicy Morskiej, w bliskiej odległości od plaży. Niestety, z powodu dobrej lokalizacji, często jest zatłoczony. Jest to jednak jedyny plac zabaw, o który można zahaczyć idąc na plażę. Pozostałe place zabaw są oddalone od centrum albo… płatne – jak ten w Ocean Parku.
Niech Was jednak nic nie kusi, żeby pytać właściciela pensjonatu albo kogoś z recepcji o to, gdzie w najbliższej okolicy znajdziecie plac zabaw. Albo zrobią wielkie oczy, albo skierują Was na mało atrakcyjny, pamiętający czasy Mieszka I, plac zabaw w Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Cetniewie. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia czy ten plac zabaw nadal istnieje. Byliśmy tam raz w 2016 roku i więcej tam nie wróciliśmy. Nie mieliśmy odwagi.
Dla dzieci, które zabrały na wakacje hulajnogę, atrakcyjny będzie skatepark pod szkołą, zlokalizowany przy ul. Morska 1.
5. Atrakcje w okolicach Władysławowa
5.1. Chłapowo (część Władysławowa)
Do Chłapowa można się wybrać na spacer, idąc od centrum w stronę Cetniewa główną ulicą albo brzegiem morza, w stronę Rozewia. Brzeg morski już w okolicach Cetniewa robi się wysoki i stromy, a w Chłapowie przechodzi w naprawdę wysoki klif. Przechadzka ulicą jest mniej męcząca, ale tylko miejscami będziecie mogli podziwiać morze, bo w pierwszej linii brzegowej pomiędzy główną drogą a plażą są zlokalizowane kempingi. Te miejsca omijam szerokim łukiem, bo Tygrysiaki nie dałyby nam spokoju, gdybyśmy nie przyjechali tam pod namiot latem. A jak już pisałam, Władysławowo w szczycie sezonu to dla mnie prawdziwy hell (ang. piekło) na ziemi.
W Chłapowie byłam kiedyś w pracowni albo raczej warsztato-sklepiku z biżuterią z bursztynu. Można w nim było spotkać właściciela i posłuchać jego opowieści o bursztynach, a także podejrzeć go przy pracy. Byłam tam około 2005 roku i bardzo miło to wspominam. Nie udało mi się sprawdzić czy pracownia nadal istnieje, bo dzieci wolały bieganie po lesie i militarnych obiektach niż oglądanie biżuterii. Może następnym razem się uda. Tymczasem podaję Wam namiary: ul. Władysławowska 56. Sklepik to maleńka budka naprzeciwko szkoły.
Dla bardziej wprawionych piechurów ciekawą wycieczką będzie spacer Wąwozem Chłapowskim. To fajna okazja do zaobserwowania jak zmienia się szata roślinna, począwszy od tej typowej dla wsi, przez wydmy aż do gołego piachu na plaży.
Inne atrakcje dla dzikusów w okolicy to: Lisi Jar w Jastrzębiej Górze.
5.2. Latarnia morska i przylądek Rozewie (5 km)
Być nad morzem i nie zwiedzić latarni morskiej to jak nie zjeść ani jednego pączka w Tłusty Czwartek.
Mimo to, tym razem odpuściliśmy sobie zwiedzanie latarni na Rozewiu. Byliśmy tam ostatnim razem. Mati lekko spanikował na górze, a ja siedziałam na dole, bo dzieci do 4 lat nie są wpuszczane. Nawet w nosidle. Pytałam kilku znajomych i wiem, że różnie z tym bywa. Na niektóre latarnie uda się wejść. Podobno jest to możliwe nawet na Rozewiu, ale nam się nie udało. To wszystko, plus niejasne godziny otwarcia latarni w weekend majowy, wyleczyły mnie ze zwiedzania latarni z dziećmi.
Wycieczka na Rozewie to interesująca wyprawa na najdalej na północ wysunięty punkt Polski (oficjalnie, bo tak naprawdę ten punkt znajduje się w Jastrzębiej Górze). To przede wszystkim zwiedzanie latarni, ale jeśli z powodu malucha nie zostaniecie wpuszczeni na górę, to i tak będzie mieli tam co zwiedzić.
W budynkach otaczających latarnię morską są dodatkowe ekspozycje do zwiedzenia, a w otaczającym latarnię lesie jest ścieżka nad morze. Zejście nad morze przez las jest dość trudne, ale urokliwe, co nieco rekompensuje to, że dochodzi się nim nie na plażę, ale na betonowy wał zabezpieczający przylądek.
Uważam, że Rozewie to coś, co trzeba zaliczyć przynajmniej raz w życiu. Powrót na Rozewie z dziećmi już jednak niekoniecznie.
5.3. Osada Sławutowo (19 km)
Osada Sławutowo to absolutny hit dla dzieciaków i rodziców!
Jak żyli Słowianie 1000 lat temu? To pytanie frapowało mnie od dawna i wreszcie miałam okazję uzyskać odpowiedzi na moje pytania. Przy każdym wyjeździe do Władysławowa zaglądamy tutaj, bo dzieci dobrze się bawią, a opowieści przewodników są pasjonujące – wyraźnie żyją polską historią, a każde dodatkowe pytanie ma rzetelną odpowiedź.
Osada Sławutowo to zrekonstruowany średniowieczny gród warowny z przełomu IX i X wieku. Zwiedzicie tam warsztat tkaczki, garncarza, piekarza, kowala. Zajrzycie do chaty, żeby przekonać się jak mieszkali nasi przodkowie z rodzinami. Posłuchacie opowieści o wiedźmach, ziołowych lekarstwach i o tym jak zdobywano pożywienie. Obejrzycie średniowieczną broń, tarcze, hełmy i kolczugę. Na koniec zaś zjecie własnoręcznie pieczone podpłomyki, złowicie kilka ryb (drewnianych) i weźmiecie udział w średniowiecznej zabawie w wojnę.
Fascynująca podróż w przeszłość wciągnie rodziców i starsze dzieci. Na młodsze dzieci czeka zagroda ze zwierzętami, a także gry zręcznościowe, piaskownica (podobno z bursztynami) i naprawdę spora przestrzeń do biegania.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego miejsca. Gorąco polecam!
Ważne dla rodziców:
Osada jest zorganizowana w postaci kręgu. Młodsze dzieci, które nie są zainteresowane opowieściami (3-6 lat) mogą bawić się na środku osady, korzystając z gier terenowych. Zwiedzanie z przewodnikami-rzemieślnikami rozpoczynasz w miejscu, gdzie jest aktualnie przewodnik i kończysz w tym samym miejscu. Taka organizacja pozwala na odejście i powrót na dowolnym etapie oprowadzania. Rodzice mogą wymieniać się opieką nad dziećmi. Cały cykl zwiedzania trwa około 1-2 godzin.
Naszym zdaniem oprócz zwiedzania warto wykupić od razu warsztaty tematyczne z ugniataniem i wypiekaniem podpłomyków (9 PLN w 2021 roku). Po długim zwiedzaniu samodzielnie zrobiony podpłomyk z dżemem smakuje wybornie i jest smakowitym zwieńczeniem podróży do przeszłości.
5.4. Fokarium na Helu (35 km)
Obowiązkowy, a dla niektórych jedyny, punkt wycieczki na Hel. Traktowane jak jednogatunkowe zoo albo cyrk jest tak naprawdę częścią placówki naukowo-badawczej Uniwersytetu Gdańskiego.
Fokarium ma za zadanie odtworzenie populacji foki szarej w naszej części morza oraz opiekę nad chorymi fokami znalezionymi na wybrzeżu. Dla przeciętnego turysty jest to przede wszystkim jednak niecodzienna rozrywka, szczególnie jeśli trafi się akurat na karmienie zwierząt.
Jeśli będziecie w fokarium, koniecznie przeczytajcie tablice informacyjne. Dowiecie się z nich dlaczego foki są tak ważne, jak je chronić i co może im szkodzić. I nigdy już nie wrzucicie pieniążka „na szczęście”, bo będziecie mieli przed oczami fokę Krystynę, podopieczną helskiego fokarium, która zmarła z powodu połkniętych 5 kilogramów monet wrzucanych przez lekkomyślnych turystów.
Aby takie sytuacje więcej nie miały miejsca, postawiono w fokarium gigantyczną skarbonkę, do której pieniądze toczą się po zakrzywionym torze w kształcie leja. Przygotujcie dziesiątki groszówek na tą okazję, bo dla niektórych dzieciaków skarbonka jest większą atrakcją niż same foki!
Na koniec wybierzcie się na plac zabaw na skwerku niedaleko fokarium. Jest ogromny i ma baaaardzo fajne huśtawki.
5.5. Muzeum Obrony Wybrzeża na Helu (35 km)
Muzeum Obrony Wybrzeża to miejsce, które daje okazję do poznania trochę historii II Wojny Światowej i… wybiegania dzieci po lesie. Na zwiedzanie połączonych muzeów trzeba zarezerwować sobie cały dzień.
Muzeum Obrony Wybrzeża obejmuje dawne obiekty militarne niemieckiej baterii artylerii nadbrzeżnej „Schleswig Holstein” – wieżę kierowania ogniem i stanowisko ogniowe, z którego oddano próbne strzały (zanim całą baterię przeniesiono do Francji). Wewnątrz budowli, gdzie miała być zamontowane działo, można zwiedzać koszary wojskowe.
Dla nas najciekawsze były sale zabiegowe z dawnym sprzętem medycznym i pozostawione przedmioty codziennego użytku – konserwy w słoikach, karty, guziki i inne drobiazgi.
Ważne dla rodziców:
Znudzone zwiedzaniem koszarów dzieciaki mogą się trochę wybiegać między budkami strażniczymi, kuchnią polową i pojazdami wojskowymi. Trzeba jednak uważać, bo teren może nie należy do wyjątkowo niebezpiecznych, ale łatwo o wypadek. Starszym dzieciom można wykupić pakiet na strzelnicy. To jedno z najlepszych wspomnień (8-letniego wówczas) Matiego.
Tu było zamontowane kiedyś działo. Robi wrażenie!
Wieża kierowania ogniem znajduje się po drugiej stronie drogi niż stanowisko ogniowe. Warto się na nią wspiąć, bo rozciąga się stamtąd imponujący widok na mierzeję. To doskonała okazja do przekonania się na własne oczy, że faktycznie znajdujemy się na wąskim pasie lądu.
Trzecim obiektem Muzeum Obrony Wybrzeża, do którego mamy wstęp na tym samym bilecie, jest stanowisko przedwojennej baterii im. H. Laskowskiego z drugiej strony miasta. Co warte zapamiętania, bateria ta brała udział w porannej bitwie artyleryjskiej 3 września 1939.
5.6. Muzeum Helu
Muzeum Helu wchodzi w Helski Kompleks Muzealny wraz z Muzeum Obrony Wybrzeża i kilkoma innymi obiektami. Można tam obejrzeć eksponaty używane przez dawnych mieszkańców, np. meble czy kolekcję dawnych wag.
Wokół budynku (dawnych bunkrów) zorganizowano piękny ogród i ptaszarnię. Zdjęć póki co brak, bo dzieci nie były zainteresowane i całkowicie absorbowały uwagę rodziców.
5.7. Muzeum Rybołówstwa na Helu
Muzeum Rybołówstwa mieści się w budynku dawnego kościoła ewangelickiego. To jedna z najciekawszych i najnowocześniejszych ekspozycji, jakie widzieliśmy.
Multimedialne urządzenia dla dzieci przybliżą im nieco warunki pracy na kutrze w czasie sztormu, sprawdzą ich wiedzę dotyczącą gatunków ryb i… przede wszystkim zajmą je na chwilę, gdy rodzice będą zwiedzać po dorosłemu. Jakie tajemnice Bałtyku poznają w tym czasie? Dawne tajniki połowu ryb i polowań na foki, a także alarmujące fakty na temat stanu Morza Bałtyckiego i jego zanieczyszczeń.
Tak mi się tam podobało, że… nie zrobiłam żadnych zdjęć poza tym widokiem z kościelnej wieży.
Muzeum Rybołówstwa poleciłabym Wam jako idealne miejsce na spędzenie deszczowego popołudnia, gdyby nie jedna rzecz. Otóż, mój mąż tak wnikliwie przestudiował wystawę dotyczącą zanieczyszczenia wód Bałtyku, że od tamtej pory kategorycznie odmawia jedzenia ryb, w szczególności tych bałtyckich. Cóż, świeża rybka w nadmorskich barach do najtańszych nie należy, więc trochę dzięki temu zaoszczędziliśmy.
5.8. Dębki – ujście rzeki Piaśnicy (27 km)
Kiedy na plaży wieje, dmucha i sypie piaskiem po oczach, a Wy marzycie o spokojnym plażowaniu, wybierzcie się do miejscowości Dębki.
Dębki są oddalone o około 27 km od Władysławowa. To zagłębie domków letniskowych, które poza sezonem są zamknięte na głucho. Nieco z boku, na zachód od Dębek, do Morza Bałtyckiego wpada spokojnym nurtem rzeka Piaśnica. To właśnie tam, na styku rzeczki i morskich fal, w zaciszu sosnowego lasku, znajdziecie idealną plażę: osłoniętą od wiatru, z rozległym widokiem na morze i wyrzeźbionym przez rzekę piaszczystym mini-klifem.
Poleciłam to miejsce znajomym, którzy wybierali się latem do Karwi. Tak bardzo się im tam spodobało, że byli tam prawie codziennie.
5.9. Puck – molo, muzeum, port, manufaktura szkła (10 km)
Puck to miasto o długiej i bogatej historii. Na niewielkiej przestrzeni można tam zwiedzić sporo ciekawych zabytków i zaspokoić potrzebę wakacyjnego zwiedzania bez zamęczenia maluchów.
Nie będę Was zanudzać historią, ale powinniście wiedzieć, że port w Pucku istniał już w IX wieku, a w XVI wieku był pierwszym polskim portem wojennym. W 1571 odbyła się tu także najprawdziwsza bitwa morska z Duńczykami. W lutym 1920 odbyły się w Pucku z kolei zaślubiny Polski z morzem z udziałem generała Józefa Hallera poprzez wrzucenie do Zatoki Puckiej platynowego sygnetu.
- fara (to ten ogromny ceglany kościół za drzewami)
- port jachtowy
- molo (wstęp bezpłatny)
- plaża (zupełnie inna niż we Władysławowie) mniejsze fale, cieplejsza woda, można więc pozwolić dzieciom na brodzenie w wodzie
- plac zabaw!
5.10. Puck Glas – manufaktura szkła
Pucka manufaktura szkła to miejsce dość osobliwe. Zlokalizowana w kamienicy, na zabytkowym rynku, fabryka szkła to współczesny zakład, bez jakiejkolwiek tradycji. Bardziej dociekliwi turyści mogą być zaskoczeni faktem, że w kronikach historycznych nie ma żadnych zapisków o wyrabianiu szkła w Pucku. Skąd więc wzięła się manufaktura, która przyciąga rzesze turystów?
Najprawdopodobniej z zamiłowania do sztuki i szkła. Ja wolę myśleć bardziej praktycznie: z potrzeby stworzenia dla turystów miejsca, w którym mogliby się schronić przed deszczem i lodowatą morską bryzą. A że pogoda nad Bałtykiem nie rozpieszcza i wielu marzy o ogrzaniu się przy gorącym piecu, to też Puck Glas cieszy się wielką popularnością
Jest to jednak miejsce zdecydowanie dla starszych dzieci (powyżej 8. roku życia). Młodsze zapewne nie będą potrafiły docenić piękna szkła, a może nawet coś.. rozbiją.
Zwiedzanie fabryki ogranicza się w zasadzie do stania w hali produkcyjnej, słuchania objaśnień co, gdzie i dlaczego, a przede wszystkim do podziwiania zręcznych ruchów robotników. Za to właśnie płaci się bilety.
Druga część manufaktury to wystawa wyrobów szklanych, które można nabyć za worek pieniędzy. To takie miejsce, w którym rodzic rozbieganego dwulatka na każdym kroku dostaje zawału serca i dochodzi do wniosku, że jeśli chodzi o szkło, to jest on zdecydowanie fanem sztuki użytkowej w jej najtańszym wydaniu.
W budynku manufaktury szkła znajduje się także kawiarnia, sklepik z książkami i pamiątkami z manufaktury. Przez przeszkloną podłogę można obejrzeć odsłonięte przez archeologów pozostałości dawnych budynków.
Podsumowując, rodzicom się podobało, dzieci się wynudziły, ale co najważniejsze: niczego nie rozbiły. Ufff!!!
6. Poza tym plaża, plaża i jeszcze raz plaża…
Chyba nie muszę Wam mówić, co można robić z dzieckiem na plaży? ;)
Przepraszamy.
Jak możemy poprawić artykuł?
Dziękujemy za przesłanie opinii.