Ostatnie miesiące były dla mnie trudne. Opieka nad dziećmi i praca w domu pochłonęły mnie tak bardzo, że blog zarósł pajęczyną. Najpierw powodem był brak czasu, potem brak weny, a na końcu brak chęci. Zniechęcenie do pisania, robienia zdjęć i poprawiania literówek nasilało się tym bardziej, im dłużej nie pisałam nic na bloga i im więcej zajmowałam się tylko domem. W końcu doszłam do przekonania, że moje blogowanie straciło w ogóle jakikolwiek sens.
Gdzieś w środku czułam, że nie chcę, żeby moje życie sprowadzało się do bycia mamą, ale nie umiałam nic z tym zrobić. Nelę rozpierała energia, a ja traciłam swoją. Właśnie wtedy spadło mi z nieba zaproszenie na warsztaty Fundacji 3-4-Start. Chwile spędzone w babskim gronie skłoniły mnie do odgrzebania moich dawnych pasji. Zamiast zamartwiać się tym, na co nie mam wpływu, zaczęłam pisać Dziennik Kobiety Szczęśliwej i utrwalać w nim dobre momenty mojej codzienności.
To właśnie dzięki nim codzienne rutyna zostaje przerwana, a ja mam powód, żeby rano wstać. Drugi powód, bo tym pierwszym nadal są harcujące po domu dzieci, nad którymi trudno utrzymać kontrolę leżąc w łóżku ;)
Spis treści
Sobota, 6 lipca
Poszłam na kolejne warsztaty zorganizowane przez Fundację 3-4 Start!. Znowu spotkałam te wspaniałe kobiety – Lusi, Kasię, Andzię, Delfinę, Agnieszkę, Sławkę , Klaudię i resztę. Każda z nas jest inna. Każda z nas ma jakieś swoje problemy, mniejsze i większe, ale razem na czas trwania warsztatów tworzymy naprawdę zgrany team. Jest kupa śmiechu, leją się łzy, są zbiorowe przytulasy i takie babskie przekrzykiwanie się. Chwilami przypominamy wielką włoską rodzinę i tak też się czujemy – jak w rodzinie.
Dziewczyny, które spotkałam na warsztatach, poprosiły mnie o napisanie relacji i opublikowanie jej na blogu. Prośba ta splotła się z wielką chęcią opowiedzenia Wam, moje drogie Czytelniczki, o tym jak cudowne potrafią być kobiety. O tym jak otaczanie się innymi kobietami uszczęśliwia i daje pozytywnego kopa do działania.
Zaczęłam pisać ten wpis z przekonaniem, że pokażę Wam, że warto wyjść z domu, wylogować się z social mediów i postawić na kontakt z ludźmi w realu. Takie otaczanie się innymi kobietami, spędzanie z nimi czasu na wspólnych pracach gospodarczych od wieków kultywowały nasze babki. Robią tak też kobiety w biedniejszych krajach, bez powszechnego dostępu do Internetu i social mediów. Postęp technologiczny dał nam więcej wolnego czasu i nieograniczone możliwości kontaktowania się z większością ludzi na świecie. Jednak większość czasu spędzamy i tak w pojedynkę, samodzielnie mierząc się z macierzyństwem i życiem, a social media wykorzystując do internetowych przepychanek na to które pieluszki są lepsze.
Pisząc to, dochodzę jednak do wniosku, że pominięcie tego, co w moim życiu wynika z przebywania również w wirtualnym świecie, byłoby hipokryzją. W XXI wieku nie da się odciąć od Internetu. I tak:
- trik na idealne pierogi z jagodami poznałam dzięki spotkaniu z Elą z bloga Radość kipiąca uśmiechem
- dzięki obejrzeniu InstaStories Magdy z Mamine Skarby odkryłam wspaniałe miejsce nad polskim morzem
- książkowe rekomendacje dziewczyn z grupy Przeczytaj i podaj dalej nieustannie poszerzają moje książkowe horyzonty.
Jednak ze wszystkich osób, które działają w internecie, największego zamieszania narobiła w moim życiu Klaudia Czapkiewicz-Ziółek. Bez przesady mogę powiedzieć, że Klaudia to mój dobry anioł. Zresztą nie tylko mój 😉
Klaudia Czapkiewicz-Ziółek
Klaudia to drobna drobna osóbka, która robi wielkie rzeczy. Prowadzi bloga Niezłe ziółko, jest wiceprezesem fundacji 3-4 Start, organizuje akcje charytatywne, zbiórki pieniędzy na leczenie chorych kobiet i dzieci, warsztaty dla kobiet. W sekrecie powiem Wam, że Klaudia to prawdziwy anioł. Osoba, którą zesłał nam Bóg, z misją pomagania innym kobietom. Za to co robi należą się jej wielkie brawa. I choć wiem, że w prowadzeniu fundacji pomagają jej rodzice i inne osoby, to gdyby nie Klaudia, nie byłoby tego wszystkiego.
Gdyby nie Klaudia…
- Nie byłoby tylu uśmiechów.
Uśmiechu na twarzy moich dzieci na samą myśl o Mikołajkach w Grodzie Kraka (tak, to też jej dzieło!). Uśmiechu na mojej twarzy, kiedy przekonałam się, że kobiety są wspaniałe i możemy być dla siebie wsparciem. Tych wszystkich uśmiechów finalistek i półfinalistek metamorfozy też by nie było. - Nie wyciągnęłabym na warsztaty mojej przyjaciółki i nie spędziłybyśmy tam razem czasu na trudnych, ale potrzebnych rozmowach.
- Nie usłyszałabym tysiąca komplementów. Nie poczułabym się taka wartościowa i nie zaczęłabym mówić z dumą, że prowadzę bloga.
- Nie byłoby w sieci tylu relacji z warsztatów. Nie byłoby Nieidealnika Ani Chomiak – swoją drogą, ta książka to prawdziwy hit. Gorąco polecam książkę i bloga Ani.
- Nie wyszłabym do ludzi w momencie, gdy przechodziłam jeden z największych osobistych kryzysów. Kiedy łapałam dołek i miałam ochotę już na zawsze zaszyć się w domu, zamknąć bloga i zrezygnować z realizacji swoich marzeń o pisaniu.
- Nie odkryłabym na nowo, jaką frajdę sprawia mi klepanie w klawiaturę.
- Nie przypomniałabym sobie co jest dla mnie najważniejsze w życiu.
Kochana, robisz wspaniałą robotę! Jestem przekonana, że feedback, który do Ciebie wraca to tylko malusieńki ułamek tego dobra, które czynisz. Siejesz ziarno, o którym nie masz pojęcia, ale masz dar siania tam, gdzie tego najbardziej potrzeba. Rób tak dalej! Nie poddawaj się, kiedy ktoś zamiast wdzięczności ma (bez)czelność prosić o więcej i więcej.
Warsztaty Kobiety dla kobiety
Prawdziwa relacja zakłada opisanie tego, co działo się na warsztatach. Opisanie, czego one dotyczyły. To trudne zadanie. Na warsztatach spędziłam 3 dni, w trakcie których wzięłam udział w wielu ciekawych dyskusjach, wysłuchałam inspirujących wykładów i poznałam niesamowite historie.
Warsztaty te dotyczyły, najogólniej mówiąc, samorozwoju – planowania przyszłości i pewności siebie w spełnianiu marzeń.
- Tworzenie własnego biznesu od podstaw – firma Lorem Pro
Ciekawa prelekcja na temat zakładania własnej firmy i prowadzenia biznesu. Zaskakujące ile z nas marzy o własnej cukierni, firmie cateringowej czy klubiku malucha. Czasem te marzenia pozostają na zawsze w naszej głowie, a czasem przeradzają się w dobrze prosperujące biznesy. Piękne jest jednak to, że o tym mówimy i próbujemy je przekuwać w rzeczywistość.
- Praca głosem – Natalia Vince
Nieśmiałość to taka złośliwa przypadłość, która odbiera nam głos nawet wtedy, kiedy mamy do powiedzenia coś bardzo ważnego. Warsztaty z Natalią, która ma doświadczenie radiowca i rzecznika prasowego lotniska, to jedne z najlepszych warsztatów, w jakich kiedykolwiek brałam udział. Proste ćwiczenia, kilka tricków i masa ciepłych słów, które usłyszałam, dodały mi pewności siebie i nauczyły „zarządzania” moim głosem. Wyjście na środek sali i powiedzenie kilku zdań o sobie nadal nie jest moim ulubionym punktem programu, ale już nie robię tego łamiącym się głosem. Kilka razy udało mi się zapanować nad wściekłą bestią, w jaką przeradzał się mój głos w rozmowie z dziećmi.
- Spełnianie marzeń – Kasia Targosz vel. Matka na Szczycie
Podczas tych warsztatów Kasia Targosz dała nam do rąk zestaw narzędzi do mierzenia poziomu realizacji swoich marzeń, ale też do oceniania które z nich powinny pozostać marzeniami, a które powinny stać się celami. Może kiedyś uda mi się zrealizować marzenie o pisaniu, tak jak udało się to Kasi?
- Projektowanie przyszłości – Edyta Walęciak-Skórka z Wyższy poziom
Całodniowe warsztaty, które uświadomiły mi jak wspaniałe pokłady we mnie drzemią i przypomniały jak piękne jest moje życie. Nie wiem czy którakolwiek z dziewczyn obecnych na tych warsztatach pozostała obojętna na nienachalne szczęście i czar emanujący z Edyty. Po tych warsztatach wróciłam do domu i wieczorem zaczęłam pisać Dziennik Szczęśliwej Kobiety – mój osobisty skarbiec dobrych wspomnień.
- Odkrywanie siebie narzędziem Points of you – Dominika Jarosz
Points of you to nowa metoda poznawania siebie samego. Każdy uczestnik dostaje karty, które ma jakoś odnieść do swojego życia, ale bazując jedynie na emocjach, które ta karta w nim wywołuje. Jak widać na zdjęciach, warsztaty te przypominają trochę takie babskie spotkanie przy ognisku (no dobra, przy świeczce i kwietnym wianku). Wszyscy są wyluzowani, niektórzy nawet nie mają na stopach butów ;) Tak naprawdę jednak dzieją się tam poważne, trudne rzeczy. Kto z tego skorzystał, ten nigdy już nie będzie taki sam. A kto czuł, że dzisiaj nie jest jego dzień, ten wyszedł z warsztatów z ziarnem niepewności i pytaniami, na które powinien znaleźć odpowiedź.
W tych warsztatach najpiękniejsze było to, że nawet jeśli mi się coś nie podobało, nie przemawiało do mnie akurat tego dnia, to za jakiś czas powróciło jak bumerang. Teraz już wiem dlaczego wybrałam TO zdjęcie i wiem dlaczego jakaś fotografia wywołała we mnie właśnie TE emocje. Im dłużej o tym myślę, tym lepiej rozumiem to wszystko, co się tam wydarzyło.
Skąd wziął się pomysł na Dziennik Szczęśliwej Kobiety?
Pisaniem pamiętników zajmowałam się od mniej więcej końca 2 klasy podstawówki do matury. Codzienne pisanie było moim nawykiem, który z czasem zaowocował pisaniem kroniki rozwoju dzieci i prowadzeniem bloga. Blog dawno już przestał być wyłącznie pamiętnikiem. Stał się miejscem, do którego zaglądają obcy mi ludzie i nie zawsze mogę być całkowicie szczera. Czasem moja szczera niepochlebna recenzja książki ściąga mi na głowę hejt, a mój tekst staje się inspiracją do napisania tekstu krytykującego moją recenzję i wyśmiania jej. W takich warunkach ciężko otworzyć swoje serce i napisać to, na co się ma ochotę.
Idę za radą Edyty z Wyższy poziom i biorę z przeszłości same dobre chwile. Pielęgnuję w sobie wspomnienia, chwile kiedy było mi dobrze, kiedy byłam szczęśliwa albo pomogłam komuś innemu. Czuję, że ze „starej ględzącej, żeby posprzątać pokój” staję się opiekunką ogniska domowego, a może nawet czyimś dobrym aniołem? Postanowiłam wesprzeć przyjaciółkę w walce o zdrowie i choć jeszcze nie wiem jak tego dokonać, chcę dać jej jeszcze więcej wsparcia niż dotąd. Chcę pomóc innym w ich działaniach charytatywnych i dać ludziom coś od siebie.
Czwartek, 4 lipca
Organizuję sobie idealne warunki do spełnienia marzenia, które chodzi za mną od tygodnia. Jedni marzą o dalekich podróżach, walizce pieniędzy czy nowej sukience, a ja… o spędzeniu dnia na robieniu pierogów. Zapraszam do siebie babcię – do pilnowania dzieci i gaszenia „pożarów”, mamę – do gotowania pierogów, które ulepię.
Tym razem jednak to ja zabłysnęłam, bo robiąc pierogi skorzystałam z przepisu Eli z bloga Radość kipiąca uśmiechem. Zainspirowana jej przepisem na jagodzianki, dodałam do farszu jagód z dodatkiem cukru i odrobiny mąki ziemniaczanej.
Eureka! Po ponad 15 latach robienia pierogów wreszcie udało mi się zrobić perfekcyjne pierogi z jagodami. Takie, z których po rozcięciu sok nie wypływa strumieniami, a farsz rozpływa się w ustach uwalniając oszałamiający aromat leśnych jagód. Te pierogi dosłownie wyrywają z butów, a wspomnienie ich smaku unosi mnie 2cm nad ziemię przez następny tydzień.
Piątek, 5 lipca
Popołudniu zadzwoniła do mnie koleżanka. Są właśnie nad morzem i chciała mi podziękować za polecenie jej ujścia Piaśnicy w Dębkach. Dzięki mnie spędzili dwa wspaniałe dni (prawie) nad morzem, chroniąc się przed silnym wiatrem na piaszczystym brzegu rzeki. Zaliczyli też spływ Piaśnicą w kajaku. Wszystko dzięki mnie, a raczej dzięki Magdzie z Mamine Skarby, która na swoim instastory pokazała mi w maju to miejsce i przekonała, że warto tam pojechać.
Ja również chcę dziękować za to, co otrzymałam od innych, bo temat warsztatów to tak naprawdę sprawa drugorzędna. Tym, co zmieniło moje życie są osoby, które tam spotkałam.
Sławka, Aga, Kasia, Ela, Andzia, Lusi, Asia, Gosia, Marzenka, Ala, Delfina – spotkanie każdej z Was uświadamia mi jak wspaniałe są kobiety. Uwielbiam Was za to, że jesteście takie równe, nieperfekcyjne babki. Na każdym kroku zaskakujecie mnie swoją siłą i talentami. Uwielbiam odkrywać Wasze mocne strony i podziwiać to, co robicie najlepiej. Jesteście prawdziwymi gwiazdami! Pokazałyście mi, że nie można się poddawać, że trzeba mówić o swoich problemach i nie bać się tego, że ktoś nas oceni.
Chciałabym spędzać z Wami weekendy na warsztatach, pogaduchach i wzajemnym przekrzykiwaniu się. Chciałabym nigdy stamtąd nie wychodzić.
Droga czytelniczko!
Jeśli kiedykolwiek będziesz mieć okazję wziąć udział w warsztatach, pikniku, Metamorfozie Zmień siebie, daj siebie; Mikołajkach w grodzie Kraka czy jakiejkolwiek innej akcji organizowanej przez Fundację 3 -4 Start, to nie zastanawiaj się ani chwili. Ludzie z tej fundacji mają niesamowity dar organizacji, a każde wydarzenie pozostaje na długo w pamięci uczestników.
ANIA
Fotografie: Joanna Jawor z 2fotografki.pl. Powiem Wam, że Asia to pierwszy fotograf, przed którym nie uciekam. Przed jej obiektywem mogłabym stać nawet cały dzień.
Przepraszamy.
Jak możemy poprawić artykuł?
Dziękujemy za przesłanie opinii.