Zaprzestanie stosowania kar i nagród oraz zaniechanie jakiejkolwiek interwencji w zachowanie dziecka to główne wypaczenie współczesnych metod wychowawczych. Niestety te trzy zasady trafnie podsumowują filozofię rodzicielstwa wielu rodziców, którzy bezmyślnie stosują rady publikowane w artykułach czy poradnikach.
Spis treści
Mówimy NIE klapsom i karom
Od kilkunastu lat mówi się o zaprzestaniu kar cielesnych, które łamią prawa dziecka i nie przynoszą żadnych pozytywnych efektów. Popularne za czasów mojego dzieciństwa klapsy nie są już dzisiaj żadną metodą wychowawczą. Teraz postrzega się je jako przejaw słabości rodziców, ich braku opanowania i okrucieństwa. O tym, że dzieci bić nie wolno, wie nawet przedszkolak. Bicie nie jest już powszechnie akceptowaną karą.
Z biegiem lat słuszna idea zaprzestania wymierzania kar cielesnych, przeobraziła się jednak w zaprzestanie stosowania jakichkolwiek kar i ograniczeń. Idee wychowawcze zmierzające w stronę coraz głębszego poszanowania dziecka jako pełnoprawnego człowieka opanowały umysły niektórych rodziców i odebrały im odwagę do powiedzenia dziecku stanowczego NIE.
Bezmyślne stosowanie metod wychowawczych
Nieważne czy jesteś za rodzicielstwem bliskości, bezstresowym wychowaniem czy umiarkowanym chwaleniem. Każda, nawet najmądrzejsza metoda wychowawcza stosowana bezmyślnie rodzi patologię i robi dzieciom więcej szkody niż pożytku.
Doświadczenie uczy, że po jakimś czasie od pojawienia się nowej mody na wychowanie, trzeba jej zakazać albo wprowadzić kontrmodę, bo ludzie nie umieją z niej korzystać w rozsądny sposób. Ślepe podążanie za jedną zasadą sprawia, że cała filozofia wychowania, na której jest ona oparta, ulega wypaczeniu.
Eksperci od (nie)wychowywania dzieci
Z pierwszego lepszego artykułu w specjalistycznej gazecie poświęconej pedagogice dowiaduję się, że pod żadnym pozorem nie powinnam zachęcać dziecka do dzielenia się zabawkami. Skoro ono samo nie chce tego zrobić, to znaczy, że jeszcze nie jest na tyle dojrzałe. Mam cierpliwie czekać i nic nie robić.
A gdzie podziało się dawanie dobrego przykładu, zachęcanie do zabawy z innymi dziećmi i korygowanie niepożądanych, aspołecznych zachowań? Czy naprawdę powinnam puścić dziecko samopas i biernie się mu przyglądać? Czy nie mam już żadnego prawa (ani obowiązku) ingerować w zachowanie mojego dziecka i naturalne predyspozycje wynikające z cech jego charakteru? Czy naprawdę wolno mi podejść do niego dopiero wtedy, gdy wsadzi innemu dziecku palec w oko?
Otwórz się na potrzeby dziecka
Przewracam kilka stron tego podobno specjalistycznego czasopisma o wychowywaniu i mam ochotę nim rzucić. Oto dowiaduję się, że wielce światła idea odpowiadania na specyficzne potrzeby dziecka dotarła już do szkół i w związku z tym nauczyciele nie powinni zmuszać uczniów do potulnego siedzenia w ławkach przez całą lekcję.
Oczami wyobraźni widzę najpierw salę pełną rozbrykanych dzieciaków z podstawówki, a zaraz potem aulę pełną studentów, którzy bez skrępowania wyrażają swoje zdanie na temat nudnawego wykładu światowej sławy profesora…
Dwie minuty później rzucam gazetą w kąt, bo mam już dosyć tych bzdur.
Czy ktoś tu jeszcze pamięta o podstawowym zadaniu rodzica, jakim jest przygotowanie dziecka do sprawnego funkcjonowania w społeczeństwie? Nauczeniu go, że nie zawsze dostajemy w życiu to, na co mamy ochotę? Że czasem trzeba się zapanować nad własnym zachowaniem i chęcią wyrażenia własnej opinii? Że są kary i nagrody? Mandaty, nagany i upomnienia? Że jeśli się nie dostosuje, to może stracić pracę, a w konsekwencji chleb i dach nad głową???
Czy rodzicom wolno sprzeciwić się dziecku?
Coraz częściej widzę, że młodzi rodzice podążają za potrzebami swoich pociech całkowicie tracąc rozeznanie co jest dla nich dobre, a co złe. Rodzicielska mądrość i troska o dziecko wymaga tymczasem powiedzenia stanowczego NIE.
Dziecko nie chce jeść obiadu? Niech nie je! Będzie głodne, to zje.
Nie chce iść spać? Widocznie nie jest to zgodne z jego zegarem biologicznym
Postępowanie takie sprawdza się świetnie w pojedynczych sytuacjach. Kiedy jednak staje się codzienną rutyną, a Twoja latorośl je kiedy chce, kładzie się do łóżka przed północą i wstaje rano niewyspana, masz obowiązek sprzeciwić się temu dla jego własnego dobra.
Wychowanie jako przygotowanie do życia
Wychowanie ma na celu przygotowanie młodego człowieka do życia w dorosłym świecie. Dorosły człowiek to istota samodzielna, dobrze funkcjonująca w życiu i radząca sobie z przeciwnościami losu. Umiejąca dostosować się do panujących warunków, wywiązująca się ze swoich obowiązków.
Przygotowanie do dorosłego życia zaczyna się tak naprawdę już w okresie niemowlęcym. Już wtedy, gdy w trosce o dobre nawyki żywieniowe nie pozwalamy dziecku jeść ciasta na obiad, ale i wtedy, gdy kładziemy je spać o stałej porze i uczymy samodzielnie zasypiać.
Dzięki naszej konsekwencji i stanowczości dziecko nabywa odpowiednich nawyków i staje się samodzielne, a jako nastolatek czy dorosły człowiek wie, co jest dla niego dobre i dokonuje odpowiedzialnych wyborów.
Rodzicu, warto usiąść i pomyśleć
Żadna metoda wychowawcza nie zwalnia z myślenia. Coraz częściej odnoszę jednak wrażenie, że część rodziców stosuje jakieś wybrane przez siebie metody właśnie po to, żeby nie ponosić odpowiedzialności za własne dzieci. Zrzucają ją na taką czy inną metodę i mają doskonałą wymówkę, gdy okazuje się, że jako rodzice polegli na całej linii.
To nie metoda wychowawcza, a nie jej autorzy, będą ponosili konsekwencje Twoich rodzicielskich wyborów.
To Ty i Twoje dzieci będziecie się borykać z owocami dzisiejszych decyzji.
Pamiętaj jednak, że nie jesteś sama i możesz liczyć na osoby wokół Ciebie.
Przepraszamy.
Jak możemy poprawić artykuł?
Dziękujemy za przesłanie opinii.