Wrzesień – koniec wakacji, początek jesieni i powrót do codziennych obowiązków. Tegoroczna jesień w naszej rodzinie będzie dla nas obfitowała w zmiany. Wielkie zmiany!
Spis treści
Nowe przedszkole
Po pierwsze Mati idzie do nowego przedszkola. Zmiana o tyle drastyczna, że z bardzo kameralnej placówki, w której w dwóch grupach jest łącznie około dwudziestu dzieci, trafił do wielkiego molocha z setką dzieci na pokładzie. Dodatkową zmianą jest to, że nowe przedszkole jest placówką katolicką. Dziećmi nie opiekują się siostry zakonne, ale krótkie modlitwy są stałym punktem programu… A tak się składa, że o Matim i jego niechęci do modlitwy mogłabym napisać epopeję ;)
Wcześniejsza pobudka
Gdyby komuś tych zmian było mało, to… W nowym przedszkolu śniadanie jest pół godziny wcześniej niż w starym i nie ma mowy o przychodzeniu na ostatnią chwilę albo w trakcie posiłku (jak się nam to do tej pory zdarzało). W związku z tym zamiast o 8:30 poranną pobudkę mamy o 7:20. Najbardziej cierpi na tym oczywiście Gaba, która jest strasznym śpiochem i rzadko kiedy wstaje przed 8 rano.
Jak się w tym wszystkim odnajdują Tygrysiaki?
Wspaniale!
Mati jest zachwycony nowym przedszkolem. Zupełnie nie przeszkadza mu to, że jest jedynym pięciolatkiem w grupie sześciolatków. Wstaje rano chętnie, choć powoli i z radością opowiada, co było dobrego na obiad czy podwieczorek (gofry z cukrem pudrem i malinami!). Nie muszę chyba dodawać, że nowe przedszkole takim podwieczorkiem wkradło się w jego serce już pierwszego dnia.
Na osłodę zebraliśmy garść pochwał, jaki to nasz syn grzeczny, mądry i ułożony, co jakoś wcale nie wzbudziło mojej dumy. W poprzednim przedszkolu też tak o nim mówili, a on był taki grzeczny, że jak zgubił buta podczas spaceru, to nie powiedział nic, żeby nie przeszkadzać i nie zatrzymywać grupy. Taki to już ten Mati grzeczny, aż do przesady!
Przy okazji nowego przedszkola nie mogę nie wspomnieć o Gabrysi, która została bez brata w swoim starym przedszkolu. Po kilku dniach protestów i marudzenia w końcu zrozumiała, że Mati poszedł do przedszkola dla starszych dzieci i… ona również nie może się już doczekać, kiedy będzie duża!
Tak więc nowe przedszkole przypadło „młodzieży” do gustu ;)
Przeprowadzka
Jesienią czeka nas również przeprowadzka. Ciasnota dwóch pokoi daje się nam coraz bardziej we znaki, a w przyszłości wcale nie będzie lepiej. Praca w domu, przed komputerem ma niewątpliwie swoje zalety, ale również i wady. Szczególnie jeśli się śpi, pracuje, odpoczywa i je w tym samym pokoju.
Na szczęście budowa naszego domu zmierza już ku końcowi. W tej chwili mamy już pomalowane, wyflizowane i zapanelowane co trzeba było. Schody są zamontowane, meble do kuchni właśnie są ustawiane i pozostaje nam jedynie wielkie sprzątanie.
IKEA dobra na wszystko
Ostatnią sobotę spędziłam na wertowaniu najnowszego katalogu IKEI i sporządzaniu listy zakupów. Chociaż nie jestem wielką fanką tego sklepu, to IKEA okazała się dla nas wspaniałym rozwiązaniem z dwóch powodów:
1) nie musimy czekać na wykonanie zamówienia (pomijając czas oczekiwania na transport), co przy około 6 tygodniach oczekiwania na meble od stolarza jest wielkim ułatwieniem
2) mogę zrobić zakupy bez wychodzenia z domu
W IKEI byłam już kilka razy na wielkim oglądaniu/wybieraniu mebli do domu, więc wiem doskonale, które serie wchodzą w grę, a które zdecydowanie nie. Teraz wystarczy tylko zebrać to wszystko w listę, spisać numery i… wysłać męża do sklepu!
Trzeci dodatkowy powód to… możliwość samodzielnego skręcania mebli. Ja to naprawdę uwielbiam!
Tak więc, o ile uda się nam w miarę szybko dokończyć formalności i skompletować lampy, łóżka i biurko do pracy, to w niedługim czasie będziemy mieli osobny gabinet do pracy, a nawet sypialnię i salon. A wtedy do kompletu będzie nam już tylko brakowało gosposi, która utrzyma w czystości tę dziką przestrzeń ;)
Ups! Zapomniałam o tym wielkim gruzowisku, który mamy dookoła domu oraz braku ogrodzenia, elewacji, tarasu, kostki na podjeździe i bramy… Ech, ogarnięcie tego chaosu zostawimy już sobie na wiosnę.
Trzecia rewolucja w życiu i na blogu
Teraz, na koniec przejdę do najważniejszego… W najbliższym czasie pojawi się na blogu nowy cykl postów dotyczących… ciąży.
Tak, jestem w ciąży
Tak, czuję się tak samo źle, jak w poprzednich dwóch ciążach. (Niezorientowanym w temacie polecam wpis „Ciąża? Nie, dziekuję!„)
Tak, to właśnie obecność we mnie tego małego Ktosia zmusiła mnie do niemalże dwumiesięcznej przerwy w blogowaniu.
Na szczęście czuję się już lepiej. Jestem w stanie zasiąść na chwilę do laptopa i zająć się wymyślaniem nowych tekstów, grafik i memów. Wybaczcie, jeśli czasem moje posty będą nieskładne, niezrozumiałe i tak bardzo chaotyczne, że nie będzie się ich dało czytać. Ciąża nie sprzyja uporządkowanemu wyrażaniu myśli.
Z pamiętnika brzuchatki – nowy cykl
W notatkach mam kilka tekstów pisanych na telefonie w przypływie lepszego samopoczucia, które postaram się opublikować. Zdecydowanie nie będą to opowieści o tym, jak wspaniale jest być w ciąży. Będzie to raczej zbiór tekstów ku pokrzepieniu serc kobiet, które w ciąży czują się „przebłogosławione”, a widząc na ulicy pełną energii brzuchatkę w szpilkach mają ochotę złożyć skargę do Matki Natury za niesprawiedliwe traktowanie. Wiem, że są tutaj takie dziewczyny, które z powodu „porannych nudności” kończą w szpitalu pod kroplówką. Jestem z Wami!
Będziemy rodziną wielodzietną!
Moim ciążowym doświadczeniom towarzyszyć będą opowieści o tym, jak są traktowane rodziny wielodzietne. Tak, w marcu już dołączymy do grona patologicznych wyzyskiwaczy systemu, inkasując 1000 złotych, a biorąc pod uwagę to, że oboje pracujemy z domu łatka #nieroby przylgnie do nas na zawsze ;)
Na razie nałogowo pochłaniam więc mrożące krew w żyłach opowieści o pełnych politowania spojrzeniach, komentarzach co do ilości dzieci i takich tam smaczkach życia rodziców z trójką dzieci. Już się nie mogę doczekać co to będzie jak wyjdę na ulicę z wielkim brzuchem i dwójką dzieci u boku… Tymczasem Mateusz podbiega do rodziców nowo poznanych kolegów na placu zabaw i z uśmiechem na twarzy mówi:
– A my będziemy mieli TROJE dzieci i ja będę najstarszy z rodzeństwa!
Jego radość po części wynagradza mi te wszystkie ciążowe dolegliwości.
Gratuluję! A tak się właśnie zastanawiałam, czemu tak cicho się tutaj zrobiło…
Zdrówka!
tego brzucha to ci szczerze zazdroszczę, ale tak pozytywnie :) to już ci pisalam na insta! taki grzeczny, ze o zgubionym bucie nie powiedziała? jest niesamoiwty :)
Aniu, dopiero udało mi się tutaj zajrzeć. Wzruszył mnie bardzo Twój post, a chyba najbardziej imponuje mi Twój spokój. Z tekstu bije totalne szczęście, więc aż miło Cię czytać <3 Będę trzymała kciuki za bardzo nudną i spokojną ciążę i oczywiście gratuluję! :)
Zaskoczyłaś mnie, bo ostatnie tygodnie nie należały do szczęśliwych – leżenie, przytulanie miski i kroplówki… Ale jak sobie przypomnę te malutkie stópki na USG i spojrzę na zdjęcie mojej nowej kuchni czy schodów, to czuję się faktycznie szczęśliwa :)
Dziękuję za gratulacje ;)
Ojej, gratuluję, uwielbiam czytać takie dobre wieści :)
Dziękuję!
Gratulacje! Ja poprzestanę na dwójce, jestem tego pewna :).
Tak mówili nasi znajomi i tak samo mówiłam ja oddając im krzesłko dla niemowląt dla ich trzeciego dziecka… :D
U mnie to raczej pewne- mam już swoje lata, dwie cesarki za sobą, komplikacje po tej drugiej i nie wyobrażam sobie być cięta po raz trzeci.
Gratulacje!
Mnie mąż już męczy o trzecie :p Ale ja na razie mam lekką traumę więc mówię zdecydowane nie ;)
U nas w takim razie śniadanie wypada późno, bo na 8:30
No właśnie w tym nowym przedszkolu śniadanie jest o 8:30, ale dzieci mają być już o 8:15. W związku z tym mamy całą rodziną pobudkę o 7:20 i… chyba trzeba to zmienić, bo strasznie ciężko się dogadać tak wcześnie z Gabrychą. W efekcie już kolejny dzień z rzędu wyrzuciłyśmy wszystkie ubrania z szafy w poszukiwaniu jakiejś sukienki i znowu skończyło się awanturą i przemocą, bo musiałam ją ubrać na siłę w cokolwiek :/
Kurcze… zaskoczyłaś mnie, że mąż chce już trzecie, bo przecież Leon się dopiero urodził. No przecież dopiero co… I nagle uświadomiłam sobie, że ona ma już dwa miesięce ;) Ależ ten czas pędzi!
To znaczy, on nie chce już robić :) Zresztą nie mam okresu tak czy siak. Raczej on już ma w głowie, że by chciał i a ja na razie mam, że na pewno nie (chociaż pewnie mi przejdzie).
Gratuluję i trzymam kciuki aby ta ciąża obeszła się z Tobą łagodnie :)
A dzieci są niesamowite pod względem łatwego przystosowywania się do zmian, ja przeprowadzałam się trzykrotnie, za każdym razem zmienialiśmy szkołę a chłopaki znieśli to rewelacyjnie, czego nie mogę powiedzieć o sobie. Dużo zdrówka życzę!
W takim razie obie mamy to szczęście, że nasze dzieci dobrze znoszą zmiany. Ja w swoim czasie też się często przeprowadzałam i chodziłam przez to do czterech różnych podstawówek, więc mogłabym sobie podać rękę z Twoimi chłopakami ;)
Najcudowniejsza wiadomość to ta ostatnia! Niech żałują Ci, którzy do końca nie czytają ! <3
Kochana moja… trzymamy się zatem razem! Trzeba się wspierać :)
Mam nadzieję, że kiedyś Cię dogonię! :*
Właśnie byłam ciekawa ile osób zauważy tą bombę na końcu ;)
Mam nadzieję, że jakimś „cudownym zrządzeniem losu” Ci nie ucieknę :P
o właśnie! :)
Gratuluję ! widzę dużo wyzwań przed Wami w najbliższym czasie :)
Baaardzo dużo, ale jakoś damy radę ;)
nic tylko życzyć powodzenia ;) Nie wyobrażam sobie przeprowadzki w ciąży. Jednak oprócz pozytywnej strony – urządzania wnętrz ma to także swoje minusy – sprzątanie, kurz etc.Całe szczęście mamy to już za sobą :) Też wprowadzaliśmy się jak na podwórku było pełno gruzu, ziemi i ani grama zieleni ;)
Jedną przeprowadzkę i kapitalny remont w ciąży już przeżyłam, więc nie muszę sobie tego wyobrażać. Na szczęście miałam mało rzeczy do przeniesienia i mamę do pomocy. Bardziej przeraża mnie ganianie po sklepach za lampami, krzesłami i… wyprawką, bo wszystkich rzeczy ciążowo-noworodkowych się już pozbyłam!
Gratuluję! Wszystkiego gratuluję, i domu i ciąży i udanej aklimatyzacji w nowym przedszkolu :)
Dziękuję!
Dużo zmian, nowe wyzwania :) Powodzenia! :)