Cyfrowa zabawa moich dzieci

dziecko-z-pomalowną-twarza

Zwykle pokazuję tu takie analogowe, dzikie lub półdzikie, momenty z dzieciństwa Tygrysiaków jak to na zdjęciu.

Tych chwil jest w naszym życiu mnóstwo, ale przemilczenie całej reszty mogłoby dać Wam fałszywy obraz naszego życia. Życia zupełnie pozbawionego nowej, cyfrowej zabawy.

Tymczasem, w tej chwili:

  • Nela (5 lat) siedzi gdzieś w kącie z moim telefonem i ogląda bajki na YouTube Kids
  • Gaba (9 lat)  gra w Minecrafta z koleżanką, gadając równocześnie przez Messengera
  • Mati (11 lat) uczestniczy w videokonferencji za pośrednictwem gmaila z kolegą (bratem tej koleżanki, która gra z Gabą)

/Zanim dokończę pisanie tego tekstu, ugaszę pięć pożarów z serii: „net się zawiesza”, „nie mogę się połączyć”, „mamo, nie mogę się zalogować” i „coś mi nie działa”. A koleżanka–mama przyjaciół Tygrysiaków napisze mi wiadomość, że właśnie na sam szczyt listy priorytetów do zrobienia wskoczyło jej rozprowadzenie światłowodu po całym domu./

Wyciszam wyrzuty sumienia powtarzając sobie, że to ich nowe cyfrowe dzieciństwo jest tak samo ważne jak to dzikie. Bo naprawdę tak jest!

W moim cyfrowym domu

Od początku wakacji czuję się jakbym żyła w korporacyjnym ołpenspejsie.

Gabi dwa razy dziennie dzwoni z mojego konta na Messengerze do koleżanek ze szkoły na pogaduchy. W realu dzieli je kilkadziesiąt kilometrów, ale dzięki nowym technologiom dziewczyny mogą być w stałym kontakcie. To uzupełnienie wspólnej zabawy w szkole, podczas egzaminów i warsztatów, ale też tej podczas wzajemnych odwiedzin.

Życie towarzyskie mojej dziewięcioletniej córki od jakiegoś już czasu kwitnie na dwóch polach – na podwórku pod domem i w wirtualnej przestrzeni. Jeszcze niedawno miałabym coś przeciwko. Uważałabym, że rozmowy i wspólna zabawa przez internet są mniej wartościowe.

Nie to co kiedyś, za moich czasów…

Moje dzieciństwo i dramaty podwórkowe

Jest 1997 rok. Siedzimy z koleżankami na trawie pod blokiem i bawimy się lalkami Barbie. Wokół nas krążą chłopcy, ale nie zwracamy na nich uwagi. Mamy swój świat.

Nagle najmłodszy z nich podbiega, wyrywa mi z ręki moją ukochaną Barbie i odrywa jej głowę. Uważa to za świetny żart. Tak przedstawili mu to starsi koledzy. Prawda jest inna. Każdej innej lalce można założyć oderwaną głowę, ale nie prawdziwej lalce Barbie.
Zaczynam płakać i biegnę do domu powiedzieć mamie co się stało.

Znacie to z pewnością. To taka klasyka dziecięcych wojen. Dziewczynki się bawiły, a chłopcy się nudzili. Postanowili więc zrobić im jakiś kawał, żeby zwrócić na siebie uwagę. Albo tylko dla fun’u.

Dzieciństwo moich dzieci i ich dramaty minecraftowe

25 lat później mamy rok 2022. Jesteśmy u znajomych. Dorośli pilnują grilla pod domem, dzieciaki bawią się w domu. Właściwie to ulepszają swoje minecraftowe światy. Zamiast zabawek, przywieźliśmy swojego laptopa, żeby postawić wspólny serwer i nie-wiem-co jeszcze, bo Minecraft to zdecydowanie nie moja bajka.

Nagle przybiega zapłakana Gabi. Pomiędzy tupaniem nogami a wybuchami płaczu udaje się nam zrozumieć, że chłopcy (czyli Mati i dwaj bracia jej koleżanki) zburzyli im jaskinię i jezioro obok niej. Jaskinia była ukryta, ale wykradli im koordynaty(?!) klikając F3, przyszli i wysadzili wszystko w powietrze. Wirtualne powietrze.

Mam ochotę wybuchnąć całkiem realnym śmiechem. Myślę: Wielkie mi coś! Przecież tego nawet nie można dotknąć. Nie to, co prawdziwe budowle z piasku za naszych czasów.

Po chwili jednak przypomina mi się „Nowe cyfrowe dzieciństwo” i termin cyfrowa piaskownica.

Nowe cyfrowe dzieciństwo. Jak wychowywać dzieci, by radziły sobie w usieciowionym świecie?

Jaskinia i jezioro w Minecraft są tym samym, czym dla mnie był usypany z piasku zamek i fosa dokoła niego. Obie rzeczy są wytworem kreatywnej zabawy i owocnej współpracy dzieci.

Konflikt udaje się jakoś załagodzić, ale kiedy chłopcy powtarzają swoją akcję, miarka się przebiera. Gabi przeżywa ten dramat nawet następnego dnia, więc siadamy wszyscy do rozmowy.

Okazuje się, że tak samo jak tamtego dnia, gdy moja Barbie straciła głowę, komuś się nudziło i ktoś kogoś podpuścił do zrobienia dziewczynkom głupiego kawału. Tym razem to był Mati. Dla żartu rzucił pomysł, żeby zburzyć dziewczynom ich dzieło i wyszedł z pokoju. Kiedy wrócił okazało się, że koledzy już dokonali zniszczenia. A potem kolejny raz. Dla żartu. Dla fun’u. W sumie nawet nie jest ważne dlaczego. Ważne jest coś zupełnie innego.

Cyfrowa zabawa nie jest wcale gorsza

Tworząc wspólny świat w Minecrafcie, dzieciaki robią dokładnie to samo, co my robiliśmy w piaskownicy 25 lat temu. Budują domki, jaskinie i rzeki. Sadzą drzewa, stawiają płoty. Kiedy do ich świata wpadają chłopcy i wysadzają wszystko cyfrowym TNT, to przeżywają dokładnie to samo, co my kiedy nasi wrogowie z podwórka postanowili zdeptać nasze piaskowe miasto.

Na tym motywie powstawały kiedyś książki dla dzieci. Ot, chociażby kultowe Dzieci z Bullerbyn – symbol dawnego, utraconego już dzieciństwa ;)

Cyfrowa zabawa nie jest wcale gorsza od tej naszej. Tak samo jak każda inna zabawa uczy dzieci współpracy, cierpliwości i komunikacji, rozwija ich wyobraźnię i umiejętność wdrażania pomysłów w życie. Przygotowuje je do życia w dorosłym świecie, w którym praca, sprawy urzędowe i nauka przechodzą w coraz większym stopniu do Internetu.

Nowe technologie są jedynie narzędziami, a zabawa służy treningowi w posługiwaniu się nimi.Poznawanie świata zaś musi odbywać się poprzez kontakt z naturą.

Mimo rozumienia tych wszystkich zalet cyfrowej zabawy, nie możemy zaniedbać kontaktu dzieci z przyrodą. Taka zabawa stymuluje wszystkie zmysły i gwarantuje zdrowy, wszechstronny rozwój. Dlatego też dzielę się często z Wami opowieściami o budowaniu szałasu, spacerach po lesie i brodzeniu w strumyku.

cyfrowa-zabawa-nie-jest-gorsza

Każdego dnia staram się złapać równowagę między tym co cyfrowe a tym co naturalne. Pozwalam im siedzieć z koleżankami przed komputerem, tak samo jak szwędać się do późna po okolicznych zaroślach. Tam samo jak kiedyś zabierałam je na wakacje all inclusive do Grecji, a potem wyjeżdżaliśmy pod namiot nad jezioro.

Mam poczucie, że mi się to udaje, bo Tygrysiaki uważają zabawę w sieci za równie atrakcyjną co zbieranie kwiatków na łące czy łapanie świetlików.

Czy ten artykuł był pomocny?

Przepraszamy.

Jak możemy poprawić artykuł?

Dziękujemy za przesłanie opinii.