Jak przetrwać koronaferie? Poradnik dla rodziców

Drażliwość, zmiana zachowania i apetytu, niespodziewane wybuchy złości, nasilone bójki z rodzeństwem. Brzmi znajomo? Nic dziwnego. Biorąc pod uwagę sytuację związaną z pandemią i podjętymi środkami zapobiegania rozprzestrzenianiu się koronawirusa, najprawdopodobniej są to objawy… stresu u dziecka.

dzieci-stres-poradnik-koronaferie

Dobra wiadomość jest taka, że nie jesteś z tym sama. Oto kilka zdań z rozmów, jakie przeprowadziłam w ciągu minionego tygodnia.

— Nie wytrzymam z tą Nelą! Dzisiaj już trzy razy wpadła w histerię, bo chciała iść na plac zabaw, a ja jej powiedziałam, że nie może, bo jest zamknięty.
— Co ten Mati taki najeżony? Coś mu się stało?
Gaba, a Ty się dobrze czujesz? Jakaś taka blada jesteś, oczy masz podkrążone… — powiedziałam do córki w czwartek koło południa.
Powoli zaczynam podejrzewać, że moje dzieci bardzo przeżywają tego całego koronawirusa. Chodzą co chwilę myć ręce. Jedno wczoraj miało 37,2°C, chyba z nerwów, a drugie bolał brzuch. Poza tym kompletnie nic im nie dolegało.

Ostatnie zdanie wypowiedziała do mnie koleżanka, do której zadzwoniłam we wtorek. Sama nie wiem, jak mi się to udało gdzieś pomiędzy tworzeniem opisu zawilca na polski, sprawdzaniem słupków z mnożenia i dzielenia a gotowaniem zupy. Wróćmy jednak do głównego wątku ;)

dzieci-stres-poradnik-koronaferie

Skąd dzieci wiedzą, że coś się dzieje?

Zanim powiesz coś w stylu „No dobra, ale moje dziecko ma zaledwie 2 lata. Co ono z tego wszystkiego rozumie?” i zamkniesz okno przeglądarki, rozwieję Twoje wątpliwości.

Niezależnie od wieku, dziecko rejestruje zmiany zachodzące wokół siebie. Zamknięte przedszkola, szkoły. Brak możliwości wyjścia na plac zabaw, do sali zabaw czy na zakupy. Kolejki przed sklepami, spowodowane ograniczeniem ilości klientów przebywających równocześnie wewnątrz.

Nie musi rozumieć o czym mówisz przez telefon z teściową. Wystarczy, że widzi twoje nerwowe ruchy, częstsze sprawdzanie wiadomości na telefonie. Wyobrażam sobie, że z perspektywy dziecka jest to sytuacja podobna do tego, jak ktoś obgaduje nas za naszymi plecami. Niby wszystko gra, ale przecież czujemy, że coś jest na rzeczy. Że wszyscy coś przed nami ukrywają, szepczą po kątach.

Każda zamiana w planie dnia, zaniechanie codziennych zwyczajów (np. zabawa na placu zabaw) mogą sprawić, że dziecko poczuje się rozdrażnione. Nasilenie jego reakcji zależy od ilości wprowadzonych zmian i temperamentu (zobacz: 9 cech temperamentu dziecka).

Oto niektóre zmiany, które rejestruje dziecko:

  • Zmiana opiekuna (rodzic zamiast niani, babci czy cioci z przedszkola/żłobka)
  • Brak uwagi poświęconej dziecku, bo trzeba pracować zdalnie, trzeba zająć się rodzeństwem, pomóc w lekcjach (zamiast budowania z klocków, malowania farbami itp)
  • Zmiana zwyczajów (samotne wyjścia na zakupy, rezygnacja ze spotkań na placu zabaw, omijanie popularnych szlaków spacerowych w parku)
  • Większy nacisk na higienę i mycie rąk

Do dzisiaj pamiętam podsłuchane wiadomości, jakie ekscytowały media, kiedy miałam kilka lat… Powiększająca się dziura ozonowa, epidemia żółtaczki pokarmowej, wojna w Rwandzie czy Kosowie. Moja mama z kolei z rozbawieniem wspomina, jak odebrała mnie wcześniej z przedszkola, a ja rozdrażniona zaburzonym planem dnia powiedziałam do niej w złości:
— Umrę przez ciebie na dziurę ozonową!
To było zabawne. Kompletnie nielogiczne. Patrząc na to z drugiej strony, można wyciągnąć z tego inny, ważny wniosek. Miałam niespełna cztery lata i nie rozumiałam, czym jest dziura ozonowa. Mimo to doskonale docierało do mnie z TV, że jest to coś szkodliwego, zagrażającego ludziom.

Nasze dzieci też niewiele z tego wszystkiego rozumieją, ale sens przekazu do nich dociera: pojawił się straszny wirus i dlatego nie wolno nam wychodzić z domu.

Dlaczego moje dziecko stało się tak nieznośne?

Dzieci nie mówią wprost o swoich przeżyciach. To zmiany w ich zachowaniu o nich mówią. Płaczliwość, rozdrażnienie, kłopoty ze snem, nowe lęki, wybuchy złości — słowem to, co potocznie nazywamy potocznie niegrzecznym zachowaniem (albo buntem dwulatka), świadczy o tym, że dziecko coś bardzo mocno przeżywa.

Nie jest to nic nowego, a każdy rodzic może podać co najmniej kilka przykładów, kiedy dziecko manifestowało zachowaniem swoje przeżycia. Ja również.

Podczas naszej niedawnej podróży do Warszawy, Nela zrobiła taką aferę w pociągu, że przyszli ludzie z sąsiedniego przedziału. Zachowała się tak, bo była zmęczona, ale też dlatego, że bała się nowego, wielkiego miasta, wysiadania z pociągu i nie wiem czego jeszcze.
Dwuletnia Gaba przez około miesiąc wpadała w histerię za każdym razem, jak wychodziliśmy z domu, po tym jak zobaczyła u cioci na wsi krowę i bała się ją ponownie spotkać na ulicy.
Czteroletni Mati przez około dwa tygodnie jąkał się, gdy zachorowałam i była potrzebna operacja. Przeżywał to, choć staraliśmy się o tym nie mówić, a jeśli już to w pozytywny sposób, żeby go nie stresować. Znowu: bardzo mocno przeżywał coś, czego kompletnie nie rozumiał. 

No dobra, ale im bliżej wieczora, tym gorzej się zachowuje!

To zupełnie normalne zachowanie! Stres, lęk i napięcie narasta w dziecku od rana. Emocje się w nim gotują jak postawiona na wolnym ogniu zupa. Najpierw robi się ciepła, potem zaczyna powoli bulgotać, aż na koniec kipi. Dziecko najpierw zaczyna się zachowywać w trudny, ale jeszcze akceptowalny, dla nas sposób. Potem zaczyna rozrabiać coraz bardziej, a gdzieś w okolicy obiadu dostaje napadu szału. Niekiedy zaczyna być agresywne. To narastające napięcie, z którym dziecko sobie nie radzi. Napięte niewidzialne struny pękają i delikwent zaczyna się wściekać, płakać i bić rodzeństwo.

Usiądź spokojnie i pomyśl. Nie masz przypadkiem podobnie? Nie czujesz narastającej od rana złości na całą tę sytuację, przymus siedzenia w domu, pilnowania dzieci i zdalnej pracy? Nie wybuchasz, kiedy kolejny raz zaganiasz niechętnego starszaka do lekcji, a maluch rozlał sok na podłogę i bawi się w Świnkę Peppę skaczącą w kałuży? Nie wybuchasz? Ja wybucham. Ostatni raz wybuchłam, kiedy Mati nie chciał podpisać wiosennych kwiatków w ćwiczeniach do polskiego, pies schował się w kącie z nową lalką, a Gaba weszła na rolkach do domu zakomunikować mi, że Nela się posikała na tarasie i właśnie przystąpiła do ściągania z siebie mokrego odzienia. Wszystko to w jednej chwili…

Co możesz zrobić, żeby w domu było mniej nerwowo?

1. Cierpliwie odpowiadaj na pytania

Dlaczego nie chodzę do przedszkola? Dlaczego nie idę do szkoły? Dlaczego nie idziemy do kościoła? Dlaczego nikt nie przyjdzie na nasze urodziny? A babcia też nie przyjedzie? A dlaczego nie mogę odwiedzić Maćka?

Tysiąc pytań, odpowiedź zawsze ta sama. Masz wrażenie, że przeżywasz właśnie „Dzień świstaka”? Jest na to sposób. Nie powtarzaj w kółko tego samego.  Zapytaj dziecka, jakie jest jego własne zdanie. Dowiedz się, czy jego zdaniem to dobrze, czy źle, że nie chodzi do przedszkola czy szkoły. Omówcie, jak od tej pory będzie wyglądała nauka i wyjaśnij mu, że odpuszczenie jej przez półtora miesiąca będzie skutkowało gigantycznymi brakami po powrocie. Lepsze to niż wściekłe: „Już ci mówiłam! Ile jeszcze razy mam powtarzać?„.

2. Odczaruj strasznego wirusa

Strach ma wielkie oczy. Szczególnie gdy w telewizji widzi się ludzi ubranych w ochronne kombinezony i słyszy o kolejnych ofiarach koronawirusa.

Nam, dorosłym, w oswajaniu lęku może pomóc zapoznanie się z faktami. Polecam ten filmik:

Dzieci natomiast mogą mieć zupełnie inne obawy związane z tą sytuacją. Na początek dowiedz się, czego konkretnie boi się dziecko. Zastrzyków? Szpitala bez mamy? Że przyjdą do domu potwory w kombinezonach i zabiorą tatę do szpitala? Że pies będzie chory i umrze? A może wyobraża sobie koronawirusa jako strasznego potwora z koroną na głowie, grasującego po ulicach? To całkiem realne wyobrażenie, biorąc pod uwagę to, że mamy się chować przed wirusem w domach.

3. Oceń poziom strachu w najbliższym otoczeniu

My, kobiety często mówimy o tym, co nas stresuje i martwi. W naszym domu, z racji tego, że babcia jest lekarzem, temat koronawirusa przewijał się od samego początku epidemii. Tłumaczyliśmy im, że nie mają się czego obawiać, bo ta choroba przebiega u dzieci jak zwykła infekcja. Wtedy to wystarczyło.

Potem wybuchła zbiorowa histeria. Zamknięto szkoły, ludzie zaczęli wykupywać produkty i wyczekiwać w kilometrowych kolejkach przed sklepem. Pozamykano część sklepów. W telewizji, w przerwach między bajkami, zaczęto puszczać spot informujący o zagrożeniu koronawirusem. Równocześnie dorosłym zaczęły puszczać nerwy, bo skazano ich na pracę zdalną i siedzenie w domu z dziećmi.

No właśnie: „skazano” na pracę zdalną, „skazano” na siedzenie w domu.

Pomyśl, ile razy dzisiaj mówiłaś o wirusie? Jakich słów używasz? Co mówisz o działaniach rządu i służb medycznych? Jak wypowiadasz się o Polakach za granicą, którzy chcą wrócić do kraju? Czy zastanawiasz się głośno, co będzie, jak zamkną sklepy? A może mówisz coś w stylu „koniec świata, w sklepach nie ma drożdży!”?

Takie niewinnie rzucone hasło pada na bardzo podatny grunt — wyobraźnię dziecka. A tam rozrasta się do niebotycznych rozmiarów.

Dlatego ogranicz niekontrolowane oglądanie bajek w TV, skończ z ciągłym sprawdzaniem ilości zakażonych i dwa razy przemyśl to, co mówisz przy dziecku.

4. Skup się na sobie, celebruj wspólne chwile

Siedzisz cały dzień w domu, usiłujesz pracować na swoim etacie, do tego równocześnie robisz za opiekunkę, nauczycielkę, kucharkę, praczkę i sprzątaczkę. Ledwo dychasz, a wszyscy wokół bombardują Cię postami i mailami o tym, ile fajnych rzeczy można zrobić w czasie koronaferii? Ile pomidorów możesz wyhodować? Ile szafek uporządkować? Ile książek przeczytać i obejrzeć filmów???

Odpalam Facebooka, żeby się zrelaksować, i zaraz mam ochotę krzyknąć: „Nie mówcie mi tego!!!!!!!!!!!!!!”. JA przez cały dzień odrabiam lekcje z dziećmi. W przerwach między obieraniem ziemniaków, składaniem prania i odkurzaniem pokruszonych herbatników, uczę je literek, tabliczki mnożenia, dzielenia, a nawet rozpoznawania wiosennych kwiatków. Nie mam czasu ani siły na filmy, wiosenne porządki i hodowanie palmy daktylowej z pestki. Ani na wypady do lasu, jak większość rodaków. Zamiast tego kisimy się w domu albo pod domem, a ja zamiast tworzyć wspaniałe prace plastyczne piszę ten tekst.

5. Odpędź od siebie złe myśli

Narracja w mediach powoli się zmienia. Głównym tematem nie jest już stale powiększająca się liczba zakażonych ani liczba ofiar śmiertelnych, ale nadciągający kryzys gospodarczy. To zupełnie zrozumiałe. Przedsiębiorcy zastanawiają się, skąd wezmą pieniądze na stałe wydatki i na życie, skoro firma funkcjonuje na pół gwizdka albo w ogóle. Pracownicy nie mogą liczyć na premie, przychody z dodatkowej pracy. Niepokój o przyszłość zakrada się do naszego domu i już, już przekracza jego próg. Wdziera się do naszej świadomości chwytliwymi nagłówkami, które nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, ale się świetnie klikają.

W takich chwilach łatwo o załamanie, stany lękowe czy depresję. Pamiętaj jednak, że nasze myśli nie zawsze mówią prawdę. Prawie nigdy jej nie mówią, a jedynie udają. Na dodatek wyzwalają kaskadę innych czarnych myśli. Nie daj się im. Jeśli sobie z tym nie radzisz, to poszukaj kogoś, kto Ci w tym pomoże.

Spokój i zdenerwowanie mają ze sobą coś wspólnego: ZARAŻAJĄ!

dzieci-stres-poradnik-koronaferie

Jeśli jestem spięta, podenerwowana, mówię podniesionym głosem, jestem tykającą bombą, to ten stan emocjonalny udziela się mężowi i dzieciom. Zamiast się zadręczać, poddawać się zbiorowej panice, skupiam się na wyszukiwaniu zalet tej sytuacji.

  • Spędzamy więcej czasu w słońcu na tarasie, zażywając naturalnej witaminy D
  • Czytamy książki (dla dzieci, bo dla dorosłych nie mamy już siły)
  • Nie musimy chodzić do kościoła (tak, normalnie co niedziela jesteśmy w kościele, a teraz to msza przychodzi do nas, online)
  • Sprawdzamy, jak działa domowa edukacja (choć trudno mi uwierzyć, że kiedyś rozważałam taką opcję)
  • Układamy puzzle (ciągle te same, ulubione z Peppą)
  • Wspólnie gotujemy i pieczemy ciasta (najczęściej urodzinowe, bo trójka z nas ma urodziny tydzień po sobie)
  • Cieszymy się swoim domem, dżunglą w salonie i krokusami w ogródku
  • Możemy chodzić cały dzień w piżamie
  • Możemy długo spać i chodzić późno spać
  • Oglądamy wspólnie „Siódme niebo”, chociaż leci baaaardzo późno
  • Nie musimy sprzątać przed przyjściem gości (bo i tak nikt nie przyjdzie)
  • Z okazji urodzin powiesiliśmy w salonie kolorową girlandę i balony. Upiekliśmy tort. Były świeczki i prezenty :)
  • Robimy wiosenno-wielkanocne dekoracje
  • Zapraszamy wiosnę do naszego domu zmianą wystroju i kolorowymi ozdobami
  • Z kolegami i koleżankami rozmawiamy przez telefon albo komputer, korzystając z wideorozmów
  • Umawiam się nawet na wirtualną kawę z koleżanką: każda z nas siada z kubkiem czegoś dobrego przed ekranem i gadamy :)

Liczę na to, że pomożecie mi uzupełnić tą listę o inne aktywności. Stąd też moje pytanie, na które śmiało odpowiadajcie w komentarzach.

Jakie są Twoim zdaniem inne pozytywy tej trudnej sytuacji?

 

Czy ten artykuł był pomocny?

Przepraszamy.

Jak możemy poprawić artykuł?

Dziękujemy za przesłanie opinii.