Spis treści
Polacy narzekają
Narzekają, że inni Polacy narzekają. Narzekają, że narzekanie innych im przeszkadza. Narzekają, że już nawet ponarzekać sobie nie można. A przecież jest na co.
Bo nie ma słońca
A raczej jest, ale jakoś tak słabo świeci, słabo grzeje… no cóż, akurat wczoraj trafiło się zaćmienie słońca, to i słabo świeciło przez jakieś dwie godziny. Niestety byłam tym całym zaćmieniem tak nakręcona, że nawet nie zauważyłam, że możnaby na to narzekać. Peszek.
Bo dzieci bawią się w piasku, a potem matki mają tylko dużo sprzątania
To uwaga rzucona przez wiekowe sąsiadki siedzące na ławeczce, grzejące się w tym słabo świecącym słońcu. Nie pierwszy już zresztą raz.
A ja tam lubię jak moje dzieci siedzą w piachu, bo nie muszę wtedy trenować zeza ogarniając wzrokiem tygrysiaki rozbiegane po całym placu zabaw. Wczoraj dodatkowo mogłam w spokoju popatrzeć na zaćmienie. A że piasek jest potem w całym domu? Jak się nie wytrzepie butów i podwiniętych nogawek spodni, to jest. Ja wytrzepuję, więc nie mam na co narzekać.
Bo szkoda, że w naszym mieście nie ma takiego miejsca żeby się dzieci mogły pobawić…
Znowu staruszki trolują. I dalej o tej piaskownicy…
Otóż w moim mieście żyje mi się świetnie. Atrakcji dla dzieci mamy urodzaj, oto nasze ulubione:
- najbliższy plac zabaw
Lokalizacja idealna. Tak blisko do domu i spożywczaka, że bliżej już się nie da. Niezadrzewiony (idealny na każdą porę roku poza letnimi upałami, wprost stworzony dla alergików, których w parku dopada duszność). Ogrodzony. Z 3 huśtawkami, 1 piaskownicą, 1 zjeżdżalnią i drabinkami. Przy placu zabaw jest duże asfaltowe boisko, więc dzieciaki mają gdzie szaleć na rowerkach, hulajnogach i rolkach. Dodatkowo wszędzie jest dużo trawiastej przestrzeni do biegania i zabawy. A no tak, trawa = błoto. Zapomniałam. - rynek z podświetlaną fontanną
Płyta rynku idealna do jazdy na rowerkach czy deskorolkach. Każda fontanna jest wielką atrakcją, więc nic więcej pisać nie trzeba. Fontannę przebija tylko wąż strażacki podłączony do hydrantu żeby polewał płytę rynku w największe upały. Wtedy dzieciaki i dorośli mają mega wielką fontannę i tęczę i wszyscy są szczęśliwi. - park miejski
Z zadbanym starorzeczem, z wiecznie głodnymi kaczkami, zabytkowym pałacykiem, trawnikami do biegania, boiskami, kortem tenisowym, ogólnodostępnym parkiem linowym, kilkumetrowymi zjeżdżalniami, dużym placem zabaw dla dzieci, dwoma siłownikami pod gołym niebem i starymi drzewami. Codziennie można robić coś innego i nigdy się nie nudzić. No, ale wiadomo: „Kaczka to sra” („Jasminum”). - nowy park
Z młodymi drzewkami, sporym placem zabaw, dwoma dużymi boiskami i alejkami do jazdy na rowerze. Ławki popołudniami zajęte przez starsze pokolenie odpoczywające w słońcu w drodze do kościoła. Faktycznie lepiej unikać tego miejsca, żeby się nie nasłuchać, że dziecko ma krzywo czapeczkę. Albo: o zgrozo! Nie ma czapeczki! - dodatkowe atrakcje
Basen kryty i odkryty, co najmniej 3 inne place zabaw z atrakcyjnymi ciuchciami, zjeżdżalniami itp., galeria handlowa z ruchomymi schodami, lodziarnie i kawiarnie.
Słowem: Tygrysiaki na brak atrakcji nie narzekają.
Co mnie spotkało w piątkowy wieczór…
Co piątek, zima czy lato, od dobrych już kilku lat chodzę na kurs niemieckiego. Aktualnie omawiany temat to historia i polityka. Nudy jakich mało, wszystkie teksty w książce dotyczą podziału Niemiec na RFN i NRD. Omawiamy właśnie artykuł na temat powstania muru berlińskiego. I nagle z krótkiego porównania gospodarki planowanej i wolnorynkowej wywiązuje się dyskusja. I wtedy zaczyna się narzekanie:
Bo w Niemczech to jest tak i tak, a my w Polsce mamy drogie autostrady
Co?! Drogi to jest odcinek Kraków-Katowice, przejazd Amber One jest w porównaniu z ceną na tym odcinku tani jak barszcz. Reszta ostatnim razem jak jechałam (rok temu) była darmowa. Zresztą kto jeździ po Polsce skoro i tak nie ma tu nic ciekawego, wszędzie korki, nikt nie ma pieniędzy na wakacje, a pogoda wiecie jaka ;)
Jakość autostrad, moim skromnym zdaniem, jest bardzo dobra. Ale co ja się tam znam. Autem po Europie prawie nie jeździłam, bo byłam tylko we Włoszech, w Chorwacji, we Francji, w Holandii, w Rumunii i na Krymie. Poza tym wszędzie latam samolotem.
Bo w Chełmnie czy Chełmie nie ma pracy, nic się nie dzieje, a wszyscy młodzi uciekają do większego miejsca albo za granicę
Nie wiem dlaczego to komukolwiek przeszkadza. Jak chcą zostać na prowincji, niech sami się zatrudnią jeśli brakuje im miejsc pracy. Niech otworzą pensjonat, zajmą się telepracą albo założą bloga. Tłumaczenia też można robić siedząc w domu. Albo pisać książki czy artykuły do gazet. Wystarczy mieć pomysł i chcieć. Bez przerwy czyta się o „korpoludziach”, który porzucają życie w wielkim mieście, przenoszą się na wieś i tam wytapiają ręcznie robione świece, sprzedają je w dużym mieście i są szczęśliwi.
Jak ktoś chce żeby go ktoś zatrudnił, bo nie wyobraża sobie innego życia niż praca na etacie, to niech się przenosi.
Trawa po drugiej stronie płotu jest zawsze bardziej zielona i Polak z dyplomem wyższej uczelni w kieszeni nie pójdzie pracować na zmywak, nie będzie mieszkał w 10 osób w jednym mieszkaniu i nie będzie kupował najtańszego jedzenia. W Polsce. W Anglii zrobi to bez szemrania, za to z poczuciem, że mu się niesamowicie poszczęściło. Parę lat przebieduje, uskłada na kupkę trochę kasy i wróci do siebie jako pan i władca wszechświata. A potem znów zacznie narzekać.
A teraz najlepsze: Bo komornik sprzedał traktor rolnika swojemu znajomemu za bezcen
Czy naprawdę media nie mają nic lepszego do podchwycenia i sprzedania ludziom jako gorący temat? Czy naprawdę dorośli, wykształceni ludzie muszą przeżywać jakiś tam traktor? Stała się rolnikowi krzywda, to fakt. Ale czy innym komornikom nie stanie się krzywda gdy przylgnie do nich łatka oszustów?
Przecież w opinii społeczeństwa komornik to i tak jest hiena, człowiek bez serca, który zabiera za długi ostatni dobytek i sprzedaje za bezcen. Tylko dlaczego nikt nie myśli, że ktoś być może potrzebuje tych pieniędzy od dłużnika i nie ma innej możliwości jak pójść do komornika?
A kto inny jak nie komornik ściąga alimenty od rodziców nie płacących na utrzymanie swoich dzieci? To, że jakiś procent ludzi jest nieuczciwy nie oznacza, że wszyscy kradną i wykorzystują innych.
Ale co ma sprzedany na licytacji traktor do budowy muru berlińskiego? Keine Ahnung, ale każdy powód jest dobry żeby sobie ponarzekać, nie? ;)
Nie umiem narzekać na brak pieniędzy.
„Niestety”, mama nie nauczyła mnie tego. Trochę szkoda.
Umiem za to cieszyć się słońcem.
Umiem też denerwować ludzi tym, że nie narzekam i nie widzę powodu do biadolenia. Naprawdę, nic innego nie wywołuje tyle zazdrości i zawiści jak brak powodów do narzekania.
W Polsce kto nie narzeka, jest jakiś nienormalny.
Nie lubię poniedziałków. Dobrze, że dzisiaj wtorek :)
A tak serio, to ktoś mi kiedyś powiedział:
Albo coś zrób albo nie narzekaj :)
Nie rozumiem takiego podejścia ludzi. Ja bardzo nie lubię takiej cechy. Gdy poznaję taką osobę to od razu wiem, że się nie polubimy. Całe szczęście i tutaj dziękuję rodzicom zostałam dobrze wychowana.
Zgadzam się, że to kwestia wychowania, ale nie jestem pewna czy to dobrze…
Na przykład od czasu do czasu ponarzekanie na brak pieniędzy jest, powiedziałabym, w dobrym tonie. Niestety nikt nie nauczył mnie tego narzekania i ubolewam nad tym, bo zdarzyło mi się słyszeć z tego powodu nieprzychylne komentarze.
Narzekanie jak to ujęłaś w dobrym tonie jest akceptowalne :D ale to przesadne to bardzo mnie wkurza ;) ja się spotykam z czymś takim, że skoro nie narzekam to mnie jest już super, ekstra i wszystko naj. Pieniądze lecą mi z nieba i moge mieszkać w pałacu.
Ja kiedyś wprost usłyszałam, że muszę „srać pieniędzmi”, bo nie narzekam… i wtedy mnie zatkało.
I co poradzić, chyba najlepiej to olać. Chyba w takich sytuacjach przez ludzi przemawia tylko zazdrość, że ktoś może ma lepiej niż on.
Już chyba taka natura Polaka, że zawsze znajdzie sobie coś na co można ponarzekać. ;) Sama się nie raz na tym łapię ale staram się zauważać jakiś pozytyw w każdej sytuacji zamiast narzekać. :)
Człowiek nie byłby człowiekiem, gdyby czasem nie ponarzekał, tylko bez przesady oczywiście :)
Nie marudze, nie lubię marud. Ciągłe stekanie, narzekanie. Trzeba zawsze znaleźć tą lepszą stronę. U mnie szklanka zawsze do połowy pełna :)
Niestety jesteśmy narodem narzekającym, wybrednym i marudnym…. tak generalnie,
a ja… jestem z tych nienormalnych ;) :)
No wreszcie jakiś komentarz! Ten wpis według statystyk z fb odwiedziła rekordowa liczba osób, ale nikt nie odważył się go skomentować. Chyba się ludzie wystraszyli albo są normalni i teraz im głupio;)