Stosunki między rodzeństwem zależą od bardzo wielu czynników, a w szczególności od charakteru dzieci. Chociaż w sprawie charakteru nie możemy wiele zmienić, to jako rodzice mamy ogromny wpływ na inne kluczowe kwestie takie jak nastawienie dzieci względem siebie oraz umiejętność pokojowego rozwiązywania konfliktów.
W wieku kilku miesięcy dziecko zaczyna się coraz bardziej interesować otaczającym je światem z czasem coraz częściej porzucając własne grzechotki na rzecz o wiele bardziej interesujących zabawek starszego brata. Pomijając kwestię niebezpieczeństwa połknięcia drobnych elementów, mamy w takiej sytuacji do czynienia z poważnym problemem zabierania własności starszego dziecka i przeszkadzaniu mu w zabawie.
Spis treści
Wojna o zabawki
Klasyczny konflikt między rodzeństwem dotyczący zabawek można rozwiązać na wiele sposobów. Mnie najbardziej podobają się dwa z nich:
1. Podziel zabawki według wieku
Takie rozwiązanie sprawdzi się, jeśli różnica wieku między dziećmi jest na tyle duża, że młodsze rodzeństwo z obiektywnych przyczyn nie może się bawić wszystkimi zabawkami starszego. Porozmawiaj ze starszym dzieckiem i ustalcie zasady bezpiecznej zabawy „dorosłymi” zabawkami, których dzidziusie nie mogą dotykać. Zachęć je do utrzymywania porządku w pokoju, chowania ich do pudełek, odkładania na półkę i ewentualnie zamykania drzwi do swojego pokoju.
Pilnuj przestrzegania ustalonych zasad, a w razie ich złamania schowaj zabawki na jakiś czas. Bezpieczeństwo coraz wścibskiego malucha jest najważniejsze i każdy członek rodziny musi o tym pamiętać.
2. Zachowaj zabawki do wspólnej zabawy, a pozostałe schowaj
Jeśli różnica wieku między dziećmi jest niewielka, to schowaj tylko kilka zabawek z drobnymi elementami, a resztę przeznacz do wspólnej zabawy. Ulubiony miś, lalka i jeszcze kilka innych zabawek może pozostać własnością starszego dziecka, ale mając na uwadze budowanie głębokiej więzi między rodzeństwem postaraj się nie dzielić pozostałych rzeczy.
Nie rób niczego na siłę, ale stopniowo wyjaśniaj starszemu dziecku, że zabawkami należy się dzielić. Zwróć mu uwagę na to, że młodszy braciszek też będzie się dzielił i dzięki temu będą mieć razem o wiele więcej zabawek. Nie przełamuj na siłę oporu starszego dziecka przed zaślinieniem i złym traktowaniem jego ukochanych zabawek. Lepiej poproś o wyznaczenie zabawek, którymi się podzieli z maluchem i przyjmij ten podział za sprawiedliwy. Jeśli dziecko poczuje, że jego zdanie jest ważne, to w przyszłości będzie chętniej brał udział w negocjacjach, a nie walczył ze wszystkich sił wyrywając młodszemu wszystkie swoje zabawki.
Mamo, ona mi przeszkadza!
Ileż to razy w ciągu minionego weekendu usłyszałam to zdanie?! Ciągłe krzyki, przepychanki i złości co chwilę były przerywane płaczem, bo ktoś kogoś uderzył albo pociągnął za włosy. Jedno skarży na drugie, a to drugie skarży jak umie, czyli tak naprawdę nie wiadomo kto zaczął i w jakim stopniu zawinił. Rozstawianie towarzystwa po kątach nie przynosi efektu, a upominanie jednego sprawia, że drugie uśmiecha się tryumfująco? Jeśli tak jest, to błądzisz po omacku nie przybliżając się niestety do rozwiązania problemu. Nie warto dociekać kto zawinił, lepiej przejść do praktycznego działania, które przyniesie długofalowe efekty.
Zmęczona ciągłym gaszeniem wybuchających konfliktów usiadłam z boku i zaczęłam się przyglądać. Mati bawi się pociągiem, przychodzi Gabi i zabiera mu część wagoników burząc przy tym tory. Interweniuję. Proszę żeby podzielił się wagonikami z siostrą i odczepił dla niej kilka elementów. Chwalę go za to jakim jest fajnym bratem i pomagam mu odbudować tory…
Mija kilka godzin i sytuacja się odwraca. Gabi bawi się pociągiem. Mati zaczyna lament, że on teraz chce się pobawić. Gabrysia spogląda na brata i nim zdążę cokolwiek powiedzieć odpina kilka części pociągu i wręcza mu je… głaszcząc równocześnie po głowie, żeby nie płakał. Konflikt zażegnany. Uff!
Mąż trąca mnie ręką i pyta czy widziałam. A jakże! Ćwiczyłam to z nimi całe przedpołudnie. Nie tylko tego dnia, ale i każdego poprzedniego, bo dzieci nie umieją dzielić z innymi same z siebie. Trzeba je tego nauczyć wielokrotnie pokazując jak należy postępować, aż w końcu przyjmą to za coś zupełnie oczywistego.
Życie w gromadzie
Relacja między rodzeństwem jest pełna napięć, co wynika z naturalnej rywalizacji między nimi. Dzieci walczą o uwagę rodziców, o czytanie tej czy innej bajki, o kolejność nakładania jedzenia na talerze i wiele innych rzeczy, których nie jesteśmy w stanie wyeliminować z ich życia. Nasza rola rodziców polega na tym, by nauczyć je życia w stadzie jakim jest rodzina, grupa rówieśników czy lokalna społeczność, w której również nie brakuje powodów do konfliktu.
Najważniejszym, czego możemy je nauczyć, jest poszanowanie uczuć i potrzeb innych osób. W ten sposób, jako dorośli już ludzie, będą umiały cieszyć się z cudzego szczęścia i o wiele łatwiej pogodzą się z tym, że ich osobiste pragnienia nie zawsze będą w pełni zaspokojone.
Sprawiedliwie nie znaczy zawsze równo!
Kupując prezent urodzinowy jednemu dziecku celowo zapomnij o drugim. Nie szukaj w sklepie czegoś, co nadawałoby się dla córki, jeśli kupiłaś spodnie dla syna, bo ich potrzebował. Po prostu. Inny człowiek, inne potrzeby. Jeśli wiesz, że drugiemu będzie przykro, to nie pokazuj nowych spodni na forum całej rodziny tylko dyskretnie podrzuć ją do szafy. Ewentualnie chcąc sprawić radość obojgu kup coś innego, co ucieszy drugie dziecko – farby albo nowy blok rysunkowy?
Konflikty jako trening asertywności
Nie obawiaj się konfliktów między dziećmi. Zamiast starać się ich unikać, weź czynny udział w uczeniu dzieci w jaki sposób dochodzi się do porozumienia. Nie przyjmuj roli sędziego, a jedynie zaproponuj rozwiązanie, które dzieci mogą przyjąć lub odrzucić. Może same coś wymyślą, a Ty będziesz mieć dzięki temu szansę poznać ich sposób myślenia? Niech same decydują o tym jak chcą układać swoje relacje.
Wychodzę z założenia, że rodzeństwo o niewielkiej różnicy wieku powinno się wychowywać wspólnie. Nasze dzieci mają wspólny pokój, wspólne łóżko i wspólne zabawki. Tak samo będzie po przeprowadzce do nowego domu. Życie na kupie najlepiej uczy budowania relacji z drugim człowiekiem – jego stała obecność dostarcza wielu interakcji i sposobności ku trenowaniu swojej asertywności. Wspólne przebywanie w jednym pomieszczeniu uczy również tego, że każdy z nas chce czasem pobyć na osobności i należy mu na to pozwolić usuwając się cicho w kąt. A w nocy jest się do kogo przytulić.
Na osobne urządzanie osobnych pokoi przyjdzie jeszcze czas ;)
Mam trójkę dzieci i dbanie o ich dobre relacje to jest naprawdę ciężka praca. Sytuacji miliony choć tylko kilka przydarza się non stop ;-) Uważam, że to jest bardzo ważny aspekt wychowania i trzeba przykładać do tego dużo uwagi. Mam nadzieję, że owoce wynagrodzą wysiłek w przyszłości.
Wiele z tego co piszesz stosuję u siebie. Ciągle jednak mam wątpliwości czy nie ingeruję zbyt mocno i czy faktycznie mój starszy syn „musi” dzielić się zabawkami. Wydaje mi się, że chyba nie musi, ale może i to jest wtedy bardzo miły gest. My dorośli też się nie wszystkim dzielimy. Podoba mi się kiedy starszak sam wychodzi z inicjatywą podziału. Jeszcze szukam dla nas sensownego rozwiązania ale podział zabawek na części wspólne, starszaka i malucha wydaje mi się dobrym pomysłem.
Też się ostatnio nad tym zastanawiam. Muszę opracować sprawiedliwy system podziału zabawek, bo im Gabi starsza, tym częściej dochodzi do sporów… Ale i łatwiej im się pogodzić :)
U nas jesteś chaos, krzyki, płacze lamenty i w ogóle cyrk na kółkach. I masz rację te rady są bardzo wartościowe, ja bym dodała, żeby nie oczekiwać efektów w najbliższej przyszłości. Dzieci i tak będą robić swoje a dopiero z czasem, czyli w trakcie dorastania te wszystkie nauki wyjdą w odpowiednim momencie :D.
Jeszcze nie planujemy drugiego dziecka, ale już się boję:)
Wychowanie dzieci to ciągła nauka na własnych błędach. A Ty wszystko świetnie ujęłaś więc może uda mi się niektórych nie popełnić. Ten z zabawkami szczególnie, bo moi synowie mają tak dużą różnice wieku, że ich to nie dotyczy ;)
Temat rywalizacji rodzeństwa, kłótni, przezywania, rozwiązań siłowych, jest jednym z najtrudniejszych wyzwań rodzicielskich, bo przecież relacje z dzieciństwa przekładają się na całe późniejsze życie. Nie jestem w stanie, i chyba nie ma takiej potrzeby, wyeliminować tych niepożądanych zachowań rodzeństwa względem siebie, panuję nad ich sporem w domowych ścianach, ale poza rodziną mają tworzyć wspólny team. :)
Nawet nie strasz! Mati i Gabi jeszcze się nie przezywają. Mam nadzieję, że tak zostanie, choć nadzieja matką g… ;)
O kurcze, to trochę mnie przestraszyłaś. ;) U nas jak na razie Olus jest jedynakiem ale mamy w planach drugie dziecko. Za jakiś czas.
Nie jest wcale tak strasznie. Jestem pewna, że dacie sobie radę bez problemu ;)
W sumie pozytywne nastawienie to połowa sukcesu. ;)
Świetnie to wszystko ujęłaś. Od razu przypominam sobie moje kłótnie z siostrą i sposoby rodziców. Niektóre są takie same jak Twoje :)
Miło czytać taki komentarz,bo jako jedynaczka nie zawsze jestem pewna czy dobrze robię ;)
Wychowanie to bardzo trudny temat… ale podjąć się go to wyzwanie :)
Bardzo dobry tekst. Wiele z tych sposobów sami stosowalismy. Ale nie ma co ukrywać mimo ustalania zasad, rozmów z dziećmi zawsze w końcu dochodziło do konfliktów. Wtedy tylko „spokój mógł nas uratować” :)
Nie mam doświadczenia z małymi dziećmi i wychowaniem, ale pierwsze co mi się nasuwa jako jednej z rodzeństwa, to to, że dobre wychowanie itd nie pomoże jeśli samo rodzeństwo nie będzie chciało ze sobą żyć. Dopiero teraz gdy jesteśmy dorośli, mogę powiedzieć, że jesteśmy z bratem fajnym rodzeństwem :)
Racja, charakter i dobra wola rodzeństwa również mają ogromne znaczenie. Dzięki za przypomnienie o tym!
Dokładnie – sprawiedliwe dzielenie między dzieci, to wcale nie jest
zawsze dzielenie po równo. Często to również dzielenie wg potrzeb.
Prosty przykład – jeśli jedno jest głodne, a drugie już nie to
sprawiedliwie każdemu dam po dwa naleśniki? Nie. Jedno zje trzy, a
drugie tylko jednego :).
Pozdrawiam!
Dobry przykład, chociaż zauważyłam, że to ile dziecko zje, a ile chce widzieć na swoim talerzu to dwie zupełnie różne historie ;P
Mimo, iż nie jestem jeszcze mamą, to chętnie zajrzałam do Twojego artykułu, bo uważam że to niezwykle istotne by rodzeństwo żyło w zgodzie – to przecież zaprocentuje potem w życiu. Rady są świetne i jeśli będzie kiedyś taka potrzeba- na pewno je zastosuję! Pozdrawiam :)
Dobrze napisane :) Zgadzam się, szczególnie ze zdaniem – różne dzieci, różne potrzeby.
I wg mnie najważniejsze jest nie wyróżniać jednego ponad drugiego.
Mój Wiktorek za niespełna trzy miesiące będzie miał braciszka i podobnie jak u Ciebie też będą mieli wspólny pokoik. Bardzo chciałabym, aby pomimo bójek, kłótni, których nie da się przecież uniknąć to w przyszłości mieli ze sobą dobre, fajne relacje. Bardzo przydatny wpis, dzięki!
Aż się boję co to będzie u nas, Martynka ma dość porywczy charakterek, jeśli siostra się w nią wda to będzie wesoło ;) póki Oliwia malutka pewnie będzie dobrze, ale po roczku czuję że może zacząć być ciekawie :) U nas różnica czterech lat więc zabawki będziemy dzielić na te dla maluchów i starszaków
No tak, w sumie nawet nie ma innego wyjścia. Ale ani się obejrzysz, a to się zmieni i będą się bawić tym samym ;)
Ja niestety niewiele mogę powiedzieć na temat wychowywania rodzeństwa, bo mam jedno dziecko. Ale podejrzewam, że jest niezły hardcore. :) Aż się boję na samą myśl. ;) Wspominając swoje dzieciństwo, niestety nie zawsze mogłam się dogadać z rodzeństwem. Każde z nas walczyło o uwagę mamy :) Istny wyścig szczurów.
Wiesz, hardcore to się zaczyna jak wpadają razem na jakiś szalony pomysł i jedno naśladuje drugie. Wtedy są nie do zatrzymania, ale skoro masz rodzeństwo, to doskonale wiesz jak to jest ;)
i oboje kara….. bo zazwyczaj z 2 lata młodszym bratem broiliśmy :)
A każde z osobna jest cudowne, grzeczne, posłuszne jak jestem z nimi sam na sam… U nas zazdrość np. o zabawki jest ale tylko w jedną stronę: starszak zazdrości dziecku młodszemu. Póki co:) Ale rzeczywiście wychowywanie rodzeństwa to wyższa szkoła jazdy!
Tak, wychowywanie rodzeństwa nie jest łatwe :) Często już na samym początku stwarzamy niepotrzebny problem starając się izolować starsze od młodszego, żeby mu nie zrobiło krzywdy. Ja jednak myślę, że lepiej czasami zaufać dzieciom i pozwolić im po prostu znaleźć własne sposoby na dogadywanie się i nie ingerować za bardzo (o ile oczywiście nie zaczynają sięgać po noże;)). Ale szczerze mówiąc, nie wiem czy prawdą jest to, że małe dzieci nie potrafią się dzielić same z siebie. Patrząc po swoich wydaje mi się, że tak naprawdę nie trzeba ich uczyć dzielenia, a jedynie na co dzień pokazywać własnym przykładem, jak to wygląda. Starszy z uwagą patrzy jak rodzice rozwiązują sytuacje konfliktowe z młodszym (a jest ich sporo – chyba taki charakter) i przekłada nasze zachowanie na swoje. A młodszy robi dokładnie wszystko to samo co starszy – koło samo się napędza ;)
Dokładnie tak jest! Gdyby nie było tego przykładu ze strony rodziców, to dzieci nie umiałyby się dzielić. Nauka poprzez naśladowanie to również nauka ;)