Wybór przedszkola to wielki dylemat. Przynajmniej dla niektórych.
Od jakiegoś czasu prawie codziennie czytam na blogach i forach na co koniecznie trzeba zwrócić uwagę zapisując dziecko do przedszkola. Czytam, czytam i wyraźnie wyczuwam modę na „specjalizacje” – montesoriańskie, sportowe, językowe, taneczne, dwujęzyczne, matematyczne, ekologiczne ze zdrową bio-żywnością, integracyjne, muzyczne… i wiele, wiele innych. Czytając same oferty przedszkoli można ogłupieć.
Im bliżej do wielkiego miasta tym więcej dziwactw. Przepraszam, udogodnień i atrakcji w ofercie.
Rodzice z zapałem podobnym do tego z jakim zwiedzali porodówki (idę o zakład, że to ta sama grupa), zwiedzają przedszkola.
W jednym są małe sale, ale za to większy ogród. Inne jest niestety za blisko ulicy, ale opinię ma świetną. Jeszcze inne przedszkole jest złe, bo panie dają dzieciom do rysowania papier z odzysku (z jednej strony zadrukowany). A kolejne jest zdecydowanie lepsze od innych, bo ma własną kuchnię – w czasach powszechnego cateringu w przedszkolach kuchnia na miejscu to prawdziwy luksus!
Nie inaczej jest na placach zabaw. Tu również króluje temat przedszkoli. Emocje co roku sięgają zenitu w kwietniu – w końcu to czas naboru do przedszkoli samorządowych.
– Dostał się czy nie?
– A do którego składaliście?
– A trójka to które?
– A jaki numer ma to koło parku?
Stoję, słucham jak matki dyskutują i uszy mi puchną, a oczy wychodzą na wierzch.
Mimo to, że już powinnam być zahartowana, bo o żłobku do którego chodzą moje dzieci krążą legendy i swoje na ten temat już kilka razy odsłuchałam, to ciągle coś mnie zaskakuje.
To nic, że niektórzy nie wiedzą nawet gdzie jest nasz żłobek, bo doskonale wiedzą, że dzieciom jest tam źle. Bo koleżanka miała tam dziecko, ale zabrała. Bo koleżanka koleżanki chciała tam dać dziecko, ale się rozmyśliła.
Niedawno słyszałam też jeszcze jeden zarzut, że wszystkie dzieci idą w tym żłobku spać o tej samej porze. I to o jakiej? O 11:00 czyli wtedy kiedy paniom, a nie dzieciom pasuje. Słyszeliście o żłobku, w którym każde dziecko idzie spać kiedy mu pasuje? Ja nie, ale mamie jedynaka, która to powiedziała może się grupowe spanie nie mieścić w głowie. Wspólne jedzenie o jednej porze zapewne też.
Ale wróćmy do wybierania przedszkola dla Matika. Żeby nie dać się zwariować innym i sprawnie podjąć decyzję ustaliliśmy własne kryteria wyboru.
Spis treści
Najważniejsze kryteria wyboru przedszkola:
– opinia innych rodziców
Pod uwagę braliśmy zdanie znajomych o których wiemy, że możemy polegać na ich opinii.
Różni rodzice mają różne wymagania. My wychowując nasze dzieci nie stosujemy żadnych specjalnych teorii ani metod. Nie zakazujemy im słodyczy ani nie faszerujemy nadmiernie warzywami i zdrową żywnością. Jesteśmy normalsami i tylko takich rodziców opinie bierzemy pod uwagę.
– lokalizacja przedszkola
Nie mamy zamiaru wozić dzieci samochodem do drugiego miasta. Optymalna odległość to ta, którą dziecko będzie mogło samo pokonać na nogach. Uwzględniając przy tym nasze plany – przeprowadzkę w ciągu najbliższego roku.
– zajęcia plastyczne
Mati nie lubi rysować. Nie panikuję i nie robię z tego afery, ale wybierając przedszkole chciałam by miał możliwość i obowiązek ćwiczenia ręki w pracach plastycznych. Odkąd się dowiedziałam, że mój mąż pisał tak pięknie, że za karę przepisywał w podstawówce zeszyty, straciłam wszelką nadzieję na to, że mój syn pokocha rysowanie. Niemniej jednak rękę ćwiczyć musi i dobrze byłoby żeby go w tym ktoś przypilnował.
– zajęcia dodatkowe
W przedszkolu, które wybraliśmy jest angielski i karate.
Absolutnie nie wierzę w to, że zajęcia w przedszkolu zrobią z niego poliglotę albo karatekę, ale niech coś się dzieje. Jeżeli już miałabym wybierać, to wolałabym samo karate, bo moje dziecko lubi sport – ma to zdecydowanie po tacie, bo ja ledwo akceptuję sport w telewizji.
– przedszkolanki
Kwalifikacje – rzecz ważna. Podejście do dzieci – najważniejsza.
Co z tego, że przedszkole jest wylęgarnią młodych geniuszy gdy dziecko nie chce tam chodzić, a pani przedszkolanka twierdzi, że Twoje całkowicie zdrowe na ciele i umyśle dziecko jest autystyczne? Może jest po prostu nieśmiałe albo nie chce się bawić, bo zabawa mu się nie podoba? Tego oczywiście nie możesz sprawdzić na zapas, ale możesz popytać znajomych rodziców czy ich dziecko lubiło panie przedszkolanki i jakie było ich podejście do dzieci.
– warunki lokalowe
Wielkość sal nie jest bez znaczenia, ale nie zapominajmy, że w mniejszej sali jest mniej dzieci. Analogicznie, w większej jest ich więcej. Liczby, czyli powierzchnia przypadająca na dziecko, muszą się zgadzać i zwykle się zgadzają (mało kiedy dyrekcja pozwala sobie na nadmetraż).
Dużo ważniejsze są warunki higieniczne. Będąc w przedszkolu rzuć okiem na zabawki, stoliki i ozdoby w oknach, ale nie zapomnij zerknąć też do łazienki. Stan podłogi w kątach szatni też sporo mówi o warunkach jakie panują w przedszkolu – nie naoglądałam się za dużo Perfekcyjnej Pani Domu. Mam tak od zawsze, że podświadomie zaglądam ludziom w trudno dostępne kąty. Szczególnie jeśli mam im zostawić swoje dziecko.
– plan dnia
Jak dla mnie jest to rzecz standardowa, którą warto przeczytać po to, by wiedzieć mniej więcej na którą godzinę najpóźniej trzeba przyprowadzić dziecko (tak żeby zdążyło na śniadanie). Inne rzeczy typu czas przeznaczony na zajęcia rekreacyjno-edukacyjne średnio mnie interesuje, bo wiem, że moje dziecko i tak pewnie zrobi co będzie chciało jak go zajęcia znudzą. I tu już wracamy do kwestii przedszkolanki, a nie planu.
Dyskusje na temat tego jak długo mogą trwać zajęcia z angielskiego i jak często powinny się odbywać toczą się na placu zabaw codziennie.
W internecie matki zachwycają się punktem programu: „mycie zębów po śniadaniu„. W moim przedszkolu ponad dwadzieścia lat temu to był standard. W przedszkolu mojego syna mycie zębów to też standard. Niestety nie ujęty w programie dnia, ale za to utrwalony w świadomości dziecka, które z samego rana oświadczyło mi, że nie będzie myło zębów, bo umyje w przedszkolu. Siku też nie chciał zrobić, ale zagroziłam, że bez siku nie wypuszczę go z domu ;)
– prywatne czy publiczne
Tu się wszystko kończy i zaczyna. Dylemat państwowe czy prywatne rozwiązuje się bardzo szybko z chwilą ogłoszenia wyników naboru do przedszkoli samorządowych, bo któż będzie płacił kilka razy więcej za to samo?
Czasy gdy samorządowe przedszkola ustępowały wiele tym prywatnym mamy za sobą. Jedne i drugie mogą być świetne, ale i tragiczne. Nie ma już jednoznacznego podziału na lepsze (bo prywatne) i gorsze (bo publiczne). Czynnikiem determinującym wybór rodziców pozostaje nadal cena, choć coraz więcej rodzin może sobie pozwolić na prywatne przedszkole dla dziecka.
Z mojej perspektywy prywatne przedszkole ma tą wielką zaletę, że nie muszę składać do niego podania pół roku wcześniej i nie czuję się dyskryminowana z powodu tego, że jesteśmy pełnosprawnymi, nierozwiedzionymi rodzicami mającymi zdrowe dzieci.
Moim zdaniem w przedszkolach zdecydowanie powinny obowiązywać parytety.
Zgadzam się całkowicie. Moje dziecko zaczynało od przedszkola publicznego, ale poziom i warunki są nieporównywalne z prywatnym. Teraz Zosia od roku chodzi do Bajeczki na Bemowie, bo tam ma lepsze warunki, więcej zajęć jest w cenie, nie trzeba dopłacać, żeby dziecko uczyło się angielskiego. Mąż codziennie odbiera ją i tak samochodem, więc nie ma znaczenia, że przedszkole jest trochę dalej od mieszkania.
Przedszkola publiczne też swoje kosztują, jasne że jest to mniejszy wydatek, jednak te dodatkowe opłaty w przedszkolach prywatnych zwykle mają przełożenie na komfort dla dziecka, ciekawsze zajęcia dodatkowe, lepiej wyposażony plac zabaw. Jeśli chodzi o wybór przedszkola to jestem zdania, że najlepiej spytać innych rodziców, nie zgodziłabym się co do lokalizacji, ponieważ w większości przypadków dzieci same nie wracają do domu, dlatego warto rozważyć kilka placówek niekoniecznie zlokalizowanych w sąsiedztwie, oczywiście nie twierdzę, że lokalizacja nie jest istotna, zdecydowanie wożenie codziennie malucha na drugi koniec miast w pogoni za wymarzonym przedszkolem nie jest dobrym pomysłem :)
Lokalizacja jest ważna jeszcze z innego powodu: czasem dziecko jest odbierane przez starsze rodzeństwo, ciocię albo babcię, która nie ma do dyspozycji samochodu ;)
Ja słyszałam o żłobku, w którym dzieci idą spać kiedy im pasuje, a w zasadzie kiedy mają potrzebę. Co więcej, od roku jest tam moja córka, w grupie przedszkolnej 2- i 3-latków, jako jedna z trójki dzieci nie śpi w dzień, bo po prostu nie śpi, reszta kładzie się spać niby po obiedzie, ale śpią ile chcą. W grupie żłobkowej, tej najmłodszej, dzieci mają osobną sypialnie i jak któreś chce to idzie po prostu spać. Nie raz wpadam po moją damę, a okazuję się, że w żłobkowej część dzieci śpi, a część się bawi :)
Super sprawa. W większości żłobków nadal do spania i zabawy jest tylko jedna sala, więc macie szczęście.
Myślę jednak, że takie „systemowe” rozwiązanie ma również swoje zalety związane z organizacją czasu – jest stały czas na zabawę, posiłki i spacery czy zabawy na świeżym powietrzu. Trochę ciężko mi sobie wyobrazić zupełną samowolkę, ale w rozsądnej formie – kto chce, ten śpi po obiedzie – jest akceptowalna. Zresztą w naszym żłobku i przedszkolu spanie funkcjonowało podobnie.
U nas w żłobku są trzy :D Do spania, do zabawy i do jedzenia/nauki :) Grupa 2-3 latków też ma trzy sale, podobnie jak najmłodsi, tylko najstarsza grupa przedszkolna 4-5 latki mają jedną salę, ale dużą, wydzieloną na strefy, z tym, że najstarsze dzieci nie śpią w ogóle w dzień :)
Luksusowe warunki. My takich nawet w domu nie mamy ;)
My przedszkole upatrzyliśmy sobie jeszcze zanim zostaliśmy rodzicami, potem myśleliśmy o innych, aż w końcu w dniu, w którym wypisaliśmy Tosię ze żłobka do naszej skrzynki trafiła ulotka informująca o otwarciu w tym pierwszym, wybranym dawno temu przedszkolu grupy dla dzieci, które skończyły dwa i pół roku. Nie żałujemy, Tosia przedszkole uwielbia i to jest najważniejsze:)
Co za przypadek! Widocznie to przedszkole od samego początku było Wam pisane :)
Pewnie tak i, kiedy widzę smutek w oczach Tosi w dniach, w których nie idzie do przedszkola, wiem że lepiej wybrać nie mogliśmy!
Ja również pół roku temu stanełam przed wyborem przedszkola dla mojej małej i przbrnięcie przez ogrom osrodków i wybranie tego jednego było nie lada wyzwaniem! Najważniejszymi czynnkimi które zdecydowały o moim wyborze były: opinie innych rodziców, lokalizacji przedszkola oraz zajęcia dodatkowe oferowane przez tą placówkę. Ostatecznie zdecydowałam się na prywatne przedszkole p.w. Matki Bożej Brzemiennej w Krakowie, słyszałam o nim wiele dobrych słów i także miałam do niego niedaleko, więc jeśli tylko robi się ciepło nie biorę kluczyków do samochodu tylko decyduje się na spacer z Kamilka – bliska lokazlizacja jest naprawde bardzo ważna :) Moja córka jest zawsze szczęśliwa jeśli zbliża się poniedziałek – to też dużooo mówi :)
Cieszę się, że udało się Wam wybrać przedszkole z którego jesteście obydwie zadowolone, bo to właśnie jest najważniejsze.
My też staramy się chodzić do przedszkola na piechotę, choć mamy spory kawałek. Czasem jednak zastanawiam się czy wdychanie smogowego powietrza z domieszką alergenów jest dla nas dobre ;)
No tak wiadomo powietrze to dość duży problem, ale niestety nie mamy na to zbyt wielkiego wpływu… Razem z moją rodziną staramy się często jednak uciekać na weekend choćby do moich rodziców, albo do babci na wieś, aby troszkę dać odpocząć płucom :)
mój niespełna 4 latek uczęszcza do przedszkola odkąd skończył 2 latka i 3 miesiące. Cięzkie były pierwsze 2-3 tygodnie, oj bardzo. Ale było mineło. Teraz jest wspaniale. U nas też ważny aspekt postawiliśmy na godziny otwarcia / więc państwowe odpadało, bo jak o 15:30 mogę odebrac dziecko z przedszkola skoro pracuję zazwyczaj do 16ej !? / oraz pla zabaw, gdyż nasz przedszkolak uwielbia zabawy na świezym powietrzu.
muszę przyznać że zdecydowanie się z Tobą zgadzam…
I podoba mi się zwrot „dziwactw”. Niestety na etapie przedszkola nie możemy wiedzieć w pełni w jakim kierunku powinniśmy kształcić dziecko – czy jest uzdolnione muzycznie, czy może bardziej językowo… to zbyt mały wiek by to określić.
Ja pochodzę z małej miejscowości, podobnie jak inni mam niespełna 500m do przedszkola/szkoły – nie będę miała wobec tego dylematu jaki mają inne (miastowe najczęściej) mamy bo wybór mam ograniczony. Sądzę jednak, że ten wybór jest jak najbardziej trafny…
Cieszę się, że ktoś jeszcze myśli tak jak ja, bo powoli zaczynałam już tracić pewność siebie:)
Z naszego przedszkola część rodziców wypisała dzieci, bo właśnie brakowało im zajęć dodatkowych (maluchy mają angielski, rytmikę, zajęcia logopedyczne). Moim zdaniem to wystarczy, poza tym oni nie siedzą cały dzień bezczynnie w sali, teraz mają na przykład tydzień francuski:)
Toż to prawdziwa akademia! ;)
bardzo fajny tekst! my ruszamy od sierpnia z przedszkolem. Kierowałam się głównie opinią koleżanek i fajnym, ogrodzonym placem zabaw z dala od ulicy. I wybrałam prywatne, bo jest po prostu bliżej. Jak miałabym wozić dziecko na drugi koniec miasta samochodem (latem to jeszcze dałybyśmy radę na rowerze), to stwierdziłam, że to co zaoszczędzę na publicznym to wydam na paliwo. A tak codziennie w drodze do pracy spacerkiem, będę mogła córcię odprowadzić :) zawsze to przyjemniejsze wykorzystanie czasu :) A zajęcie dodatkowe to aż mi się słabo zrobiło. Stwierdziłam, że taniec i angielski to jest to co Ani spodoba się najbardziej, ale opowiem jej jeszcze o pozostałych propozycjach, może coś ją zaciekawi. Wiem, że nie będzie cudownie. Ania chodziła do żłobka, gdzie też wszystko nie było jak należy i nie raz zwracałam panią uwagę, że mają na przykład dokładniej umyć dziecku pupę. Ale jestem już zaprawiona z negocjacjami z przedszkolankami (jeszcze nie wiedzą co je czeka) ;)
Zwracałaś paniom w żłobku uwagę, że mają dokładniej myć? No nie…
W naszym żłobku to ja mam się na baczności, bo właścicielka jest pedantką i dzieciaki się błyszczą i pachną po powrocie do domu tak, że nie mogę nosa od nich oderwać. Nie wiem jak ona to robi, tzn. wiem… sprząta, szoruje i myje. I maluje ściany kilka razy w roku żeby nikt nie powiedział, że jest brudno.
U nas temat przesądzony. Lokalne przedszkole z dobrą renomą 1 km od domu :-)
Super. Dobra opinia i blisko od domu – czego chcieć więcej ;)
Ja nie mam tego problemu, bo w naszym mieście jest jedno przedszkole. Uf. ;)
Szczęściara z Ciebie :)
Nie wiem czy powinnam się wypowiadać, bo dla rodziców mogę być nie obiektywna. W przedszkolu w którym pracowałam, mycie zębów to nawet nie standard tylko coś tak oczywistego, że się nawet nikt nad tym nie zastanawia. Drzemki są tylko dla młodszych dzieci czyli 3latkow ale jeśli straszne dziecko też chcę iść na drzemkę, to nie ma problemu. Zajęcia dydaktyczne trwają tyle na ile pozwala zainteresowanie dzieci. A więc wszystko jest robione pod nie. I przede wszystkim dzieci przyjmowane muszą być zdrowe. Oczywiście katar alergiczny nie jest problemem o ile lekarz wyda zaświadczenie, że to napewno przez alergie.
Dzięki za utwierdzenie mnie w tym, że nie zwariowałam i nie jestem wyrodną matką, bo nie znam na pamięć rozkładu dnia w przedszkolu mojego syna. Aż dziw bierze, że mycia rąk też tam nie ma!