Nieustanne łamanie zakazów oraz ignorowanie każdego mojego polecenia przez moje własne dziecko podważało mój autorytet i doprowadzało do skrajnych emocji. Byłam zła, sfrustrowana i traciłam panowanie nad sobą. Żaliłam się mężowi, który wytykał mi błędy, a chwilę później sam je popełniał. Czułam się już zupełnie bezsilna i zrozpaczona, kiedy wreszcie odkryłam sposób, aby to raz na zawsze zmienić.
Spis treści
Uparte a posłuszne dziecko
Wyobraź sobie, że masz dwoje dzieci.
Jedno z nich jest zawsze chętne do pomocy, z uśmiechem na twarzy wykonuje każdą prośbę i jego celem życiowym jest sprawianie innym radości. W tym celu prawi komplementy, zawsze pamięta o podzieleniu się cukierkami z młodszą siostrą i nigdy nie wyrywa innym dzieciom zabawek.
Drugie dziecko zawsze zażarcie walczy o swoje, nie reaguje na polecenia, a upomniane patrzy wyzywająco albo rzuca się na Ciebie z pazurami. Na dodatek, zamiast poprosić inne dziecko z piaskownicy o pożyczenie zabawki, bije je bez uprzedzenia jego własną łopatką!
Tak mniej więcej wyglądają różnice w zachowaniu naszych dzieci.
Zanim los obdarzył mnie upartym dzieckiem (prawidłowo: dzieckiem o silnym charakterze), widząc taką sytuację na placu zabaw, myślałam, że coś jest nie w porządku. Zwykle obarczałam winą za wszystko matkę, która hodowała małego chuligana. Albo socjopatę. Cóż innego może wyrosnąć z dziecka, które terroryzuje połowę osiedlowego placu zabaw i robi co mu się żywnie podoba?
Obserwując takie zachowanie u mojego dziecka, wiedziałam, że nie jest to w żadnym razie efekt rodzicielskich zaniedbań. Sama tłumaczyłam, prosiłam i nic. Używałam gróźb. Traciłam opanowanie i krzyczałam. Chcąc się uspokoić odchodziłam albo poddawałam się i wołałam na pomoc męża. Sytuacja była coraz gorsza, a ja czułam, że tracę kontrolę, choć starałam się ze wszystkich sił ją utrzymać.
Gabi od zawsze przejawiała cechy silnej osobowości, wymuszając na nas dostosowanie się do jej oczekiwań. Zasypiała bez noszenia na rękach, budziła się radosna i rozdawała uśmiechy na wszystkie strony. Była idealnym dzieckiem, o ile przestrzegaliśmy jej przyzwyczajeń – zasypianie bez kołysania na rękach, kąpiel punktualnie o 18:00, nieograniczony czas karmienia piersią i bujania na huśtawce. Wystarczyło, by coś lub ktoś delikatnie ją uraził i już wpadała w histerię albo w inny sposób silnie demonstrowała swoje niezadowolenie i niezależność. Po sielance jaką zafundował nam zawsze grzeczny i zgodny Mati, było to dla nas zupełnie nowe doświadczenie.
Różnice w temperamentach naszych dzieci dostrzegały również opiekunki z przedszkola. Przyzwyczajone do cichego, zawsze posłusznego i uprzejmego Matiego ze zdumieniem relacjonowały nam zmagania z Gabą. Wieczne fochy, napady furii i fizyczne ataki kwitowały dyplomatycznie stwierdzeniem: Gabrysia to ma charakterek…
Kiedy z kolejnej bitwy z moim własnym dzieckiem wyszłam roztrzęsiona, podrapana i cała uryczana, a moja trzyletnia córka triumfująco się do mnie uśmiechała, powiedziałam sobie: Dość! Muszę coś z tym zrobić! I zrobiłam. Tym razem skutecznie!
Uparte dziecko czyli dziecko o silnym charakterze
Sytuacja w naszym domu z dnia na dzień była coraz gorsza. Moja córka w odpowiedzi na moje upomnienia robiła co chciała, a ja nie miałam siły z nią walczyć. Byłam zmęczona końcówką niełatwej ciąży, przeprowadzką i opieką nad noworodkiem. Ignorowałam więc jej nieposłuszne zachowanie do momentu, aż nie doprowadzało mnie ono do szału. Wtedy wybuchałam, co tylko pogarszało sprawę. Córka nic sobie z tego nie robiła, a ja uciekałam się do coraz bardziej restrykcyjnych metod. Gdy nie działały, odczuwałam jeszcze większą frustrację. Gdy działały, czułam wyrzuty sumienia i byłam zła na siebie. Zdecydowanie nie taką matką chciałam być!
Pierwszym etapem zmian było znalezienie przyczyny tej sytuacji. Szukałam winy w sobie i w dziecku – na próżno. Okazało się bowiem, że winne były moje nieskuteczne metody wychowania, które z powodzeniem stosowałam na starszym dziecku. To, że moje metody wychowawcze sprawdziły się w przypadku starszego dziecka, nie było wcale dowodem na ich skuteczność. Miałam to szczęście, że pierwsze dziecko było chętne do współpracy i puszczało mi płazem każde moje niezdecydowanie i niekonsekwencję. Wydawało mi się, że umiem zapanować nad każdym kilkulatkiem za pomocą próśb i łagodnych upomnień. Tymczasem moje drugie dziecko pokazało mi jak bardzo się myliłam.
Gabi bez trudu obnażyła wszystkie niedoskonałości mojego rodzicielskiego autorytetu. Całkowicie go obaliła.
Dopiero odkrycie, że moja córka jest upartym dzieckiem, czyli zupełnie normalnym dzieckiem o silnym charakterze, uspokoiło mnie. Przestałam się obwiniać. Skończyłam z zamartwianiem się o naszą przyszłość. Zniknęły czarne wizje, w których byłam zaszczutą matką chuliganki. Wreszcie udało mi się dotrzeć do niej na tyle skutecznie, że kary i groźby stały się niemalże zbędne, a mimo to Gabrysia była grzeczna jak nigdy dotąd.
Dziecko o silnym charakterze jest całkowicie zdrowe, choć reaguje w skrajny sposób o wiele częściej niż inni.
To, że Gaba bez ostrzeżenia ciągnie brata za włosy, gdy ten bawi się jej zabawką, nie świadczy o jej psychopatycznych skłonnościach do agresji. Ona po prostu przechodzi do działania w czasie, gdy inni tracą czas na gadanie i zachęcanie do dzielenia się. Nie pochwalam w żadnym stopniu jej zachowania, ale teraz przynajmniej je rozumiem i umiem na nie reagować. Przestałam się obwiniać, że źle ją wychowuję. Wiem, że nie hoduję w domu terrorystki tylko małego człowieka, który od razu stosuje najskuteczniejsze ze znanych mu sposobów wpływania na zachowanie innych.
Nie rozumiem mojego dziecka!
Dziecko o silnym charakterze trudno zrozumieć, bo wydaje się, że jego zachowanie jest całkowicie pozbawione sensu. Jaki sens ma bicie, skoro można poprosić? Dlaczego moja córka nie reaguje na żadne upomnienia, podczas gdy jej brat natychmiast przestaje odbijać piłkę w domu? Dlaczego dogadanie się z nią jest zawsze takie trudne?
W mojej głowie kłębiły się miliony pytań, a wszystkie moje przemyślenia sprowadzały się do wniosku, że nie rozumiem mojego dziecka i kompletnie nie umiem mu pomóc.
Dziecko o silnym charakterze wymaga wyznaczenia wyraźnych granic, które będzie mogło nieustannie testować.
Posłuszne dziecko, takie jak nasz starszy syn, przyzwyczaja rodziców do współpracy, pomimo stosowania nieskutecznych metod wychowawczych. Dziecko o silnym charakterze zawsze znajdzie lukę i skrzętnie ją wykorzysta. Okazało się, że tak jak różne są dzieci, tak różne metody wychowawcze trzeba wobec nich stosować. Uparte dzieci ciągle łamią zakazy, by zbadać jak daleko mogą się posunąć w swoim działaniu. Na nich działają tylko i wyłącznie wyraźne granice, których przekraczania rodzice powinni konsekwentnie strzec.
Uparte dzieci wywołują skrajne emocje
Jestem Ania i jestem mamą cholernie upartego dziecka… – tak zaczynałoby się moje wystąpienie w grupie wsparcia dla matek dzieci o silnym charakterze. Matek, które doprowadzone przez swoje pociechy na skraj rozpaczy, uciekając z bezsilności, postanowiły ratować siebie wszelkimi możliwymi sposobami.
Poszukując idealnej metody wychowawczej, miotałam się między skrajnościami, szukałam złotego środka pomiędzy pobłażliwością a nieustannym karceniem. Najgorsze było jednak to, że popadałam z jednej skrajności w drugą, traciłam radość z rodzicielstwa i spędzania czasu z własnymi dziećmi. Chwilami nie mogłam patrzeć na własną córkę!
Jak pisze Robert MacKenzie, autor książki pt. Uparte dzieci, dzieci o silnym charakterze powodują tarcia w małżeństwie, konflikty między rodzeństwem i inne rodzinne problemy. Stwierdzenie to jest potwierdzeniem moich obserwacji. Wiedza ta uratowała mnie od załamania nerwowego i dało nadzieję na poprawę. Dzięki niej wiem, że nasza rodzinne relacje są wyjątkowo często narażone na próby i musimy starać się ze wszystkich sił unikać kłótni. Utrzymanie wspólnego stanowiska, zamiast poszukiwania idealnego rozwiązania na własną rękę, stało się naszym priorytetem i… wybawieniem. Niemal błyskawicznie odzyskaliśmy władzę rodzicielską nad naszym niepokornym dzieckiem.
Teraz, kiedy wiele pracy mamy już za sobą i zachowanie naszego uparciuszka uległo znacznej poprawie, postanowiłam podzielić się naszym doświadczeniem z Wami. Mam nadzieję, że dzięki temu na nowo odzyskacie radość bycia rodzicem, a cechy temperamentu Waszych dzieci, które były do tej pory zarzewiem konfliktów, staną się teraz ich największymi zaletami.
Ten artykuł jest częścią cyklu Uparte dziecko.
Cytaty pochodzą z książki „Uparte dzieci. Od konfliktu do współpracy” Robert J. MacKenzie.
Moje dziecko jest uparte tylko w domu, w przedszkolu to prawie anioł :)
Anna, nie znam Cię i nie wiem czy jesteś otwarta na krytykę ale mimo to pozwolę sobie.
Zaciekawił mnie temat postu, w ciąży jestem, na zimne dmucham; ), weszłam. Pierwszy akapit czytam, drugi też, trzeci przeleciałam zerkając pobieżnie czy nie przeoczyłam rozwiązania problemu, kolejne tylko mignely mi na ekranie. Uff, byle do końca, może tam gdzieś jest ta cholerna wisienka na torcie. Nie ma wisienki. Nie ma nawet tortu. Biszkopt sam. W dodatku kiepski; (
Brakuje lekkości, ciągnie się jak flaki z olejem, pozostawiając po sobie uczucie zawodu pt:”kup książkę”.
Oczywiście rozumiem, że „mogę nie wchodzic” itp. ale pomyslalam, że może wiedza, że masło maślane się nie sprzeda wśród silnej konkurencji Ci się przyda.
Dziękuję! Zastanowię się jak to poprawić, ale w robieniu mas i tortów to ja jestem akurat bardzo kiepska ;)
Szkoda, ze nie napisalas nic o tym, jak sobie z ta sytuacja poradzilas. Post bylby na pewno ciekawszy.
Dzięki, dobra Kobieto za ten wpis!!! Mam młodszą charakterną i trochę otworzyły mi się własnie oczy. Do tego jest to moje dziewczę bardzo inteligentne i jest moim oczkiem w głowie więc ma do niej słabość co utrudnia sprawę ;)
Proszę bardzo ;)
Też mam słabość do mojej córki, szczególnie jak robi słodkie oczka a la Kot ze Shreka. Muszę się bardzo pilnować, żeby jej nie pobłażać, ale coraz gorzej mi to ostatnio wychodzi ;(
Moje dziecko też jest „uparte”, gdy cos nie idzie po jej myśli, ale jeszcze nad tym panuję, na szczęście nie dochodzi do aktów agresji. Za to w przedszkolu panie się skarżą, bo nie chce często uczestniczyć w zajęciach, a nawet przeszkadza i nie jest w stanie usiedzieć w jednym miejscu. Z początku bralam to sobie do serca, a teraz już nie. Po prostu mam ruchliwe dziecko.
Oj ta luka w prawie…
Ostatnio byłam u mojej babci i Maja chciała wyjść na podwórko. Ok, ale nie wychodź na ulicę.
Znalazłam ją u sąsiadów, bo chciała zobaczyć ich małe kotki.
„Przecież nie wyszłam na ulicę”…
Hehehe :D Mała spryciula ;)
Chyba musze sobie sprawić tę książkę :)
Koniecznie! Jestem nią tak zachwycona, że mam zamiar rozdać ją wszystkim znajomym :)