Szczepienia – kojarzysz czy unikasz?

shutterstock_133154222-1400

fot. Shutterstock

 

Sytuacja aktualna

Media, Internet, lekarze i inni rodzice. Wszyscy od kilku lat debatują nad tym samym tematem – nad szczepieniami. Nad ich bezpieczeństwem, sensem, refundowaniem i brakiem.
Między tym wszystkim są rodzice. Świeżo upieczeni rodzice z mętlikiem w głowie. Dopiero na samym końcu tej całej listy są ci, których tak naprawdę cała sprawa najbardziej dotyczy: dzieci.
Lista pytań rodziców nie ma końca.

Czy szczepić dzieci? Na co szczepić? Czy zdecydować się na zakup dodatkowych szczepionek na pneumokoki i rotawirusy? Czy kupić szczepionki skojarzone czy może nie ma to większego znaczenia i nie warto wydawać pieniędzy skoro można skorzystać z darmowych szczepień?

Zacznijmy więc od początku.

Po co są szczepienia?

Szczepienia są po to, żeby zapanować nad rozprzestrzenianiem się chorób zakaźnych, które są niebezpieczne dla zdrowia i życia. Wiadomo, uczyliśmy się (chyba) wszyscy o tym w szkole na lekcjach biologii.

Ale czy w dzisiejszych czasach, gdy przypadki zachorowań na polio czy błonicę w naszym kraju należą do rzadkości szczepienia są naprawdę potrzebne?

Niestety tak. Dopóki każdego dnia miliony osób przemieszczają się mniej lub bardziej swobodnie z jednego końca świata na drugi, a na kuli ziemskiej wciąż odnotowuje się zachorowania na te choroby, to zagrożenie zachorowania nadal istnieje. A zarazić możemy się dosłownie wszędzie: w poczekalni, u lekarza, robiąc zakupy w sklepie czy tankując samochód.

10 lat temu na własne oczy i uszy przekonałam się, że choroby, których nazwy kojarzą mi się jedynie ze szczepieniami istnieją naprawdę.

Moja mama zachorowała wtedy na krztusiec. Poza tym zdrowa, czterdziestokilkuletnia kobieta kaszlała przez ponad pół roku tak, że kilka razy miałam zamiar wzywać pogotowie. Kaszlała, piała, dusiła się i krztusiła. Nie potrafię sobie wyobrazić takiej choroby u niemowlęcia, u którego zwykły katarek jest ciężką udręką dla niego i jego rodziców. Nie wspominając już o tym, że krztusiec u dziecka może skończyć się uduszeniem czy trwałym uszkodzeniem mózgu z powodu niedotlenienia.

A co z różyczką? Świnką? Ospą? Przecież większość osób z naszego pokolenia przechodziła te choroby w dzieciństwie i jakoś żyje. Racja. Jednak z powodu licznych powikłań pochorobowych postanowiono wprowadzić szczepienia. Ewentualne powikłania poszczepienne występują znacznie rzadziej niż te pochorobowe. Szczególnie gdy chory nie jest już dzieckiem, a dorosłym. Wtedy powikłania mogą być bardzo poważne – z niepłodnością czy utratą słuchu włącznie. Dlatego właśnie postanowiono wprowadzić szczepienia przeciwko tym chorobom.

Przeciwko którym chorobom warto szczepić?

Przeciwko wszystkim tzw. obowiązkowym szczepieniom – nie ulega wątpliwości – warto szczepić. Na rynku dostępne są również inne szczepionki przeciwko pneumokokom, meningokokom, rotawirusom… Na grypę, na raka szyjki macicy, na półpaśca i wiele innych.

Rozważając zakup tych szczepionek trzeba się jednak kierować zdrowym rozsądkiem. Rodzice, którzy czytają w internetach informacje o dodatkowych szczepieniach, często skupiają się na możliwych skutkach czy przebiegu choroby dziecka. Decyzja podjęta pod wpływem tej wiedzy jest jednak mało rozsądna. Znacznie lepiej byłoby dowiedzieć się jak często choroby te występują w praktyce, ale o tym innym razem.

Pamiętajmy, że niezależnie co mówi nam miła, ciężarna pani z reklamy, nie każda ostra biegunka jest wywołana zakażeniem rotawirusami (jedynie 30-50% ostrych biegunek w zależności od regionu). Tak samo jak nie każde przeziębienie potocznie nazywane „grypą” naprawdę nią jest.

Zresztą szczepionki na grypę to zupełnie  inna historia, gdyż są one projektowane w oparciu o przewidywania naukowców i ich producentów co do struktury wirusa. Wirusy zmieniają się szybko w niemalże nieprzewidywalny sposób. Co byśmy w tym temacie nie wymyślili, zawsze może się zdarzyć, że natura okaże się sprytniejsza od ludzi i tegoroczna szczepionka uodporni nas na wirusa grypy, z którym się nigdy nie spotkamy. Taka trochę szczepionka-loteryjka, bo albo się uda albo nie. Dowiemy się gdy zachorujemy, przy czym zaznaczam, że przeziębienie to nie grypa, a szczepionka chroni tylko przed prawdziwą grypą.

Jeszcze inaczej jest ze szczepieniami na raka szyjki macicy czy pneumokoki. Tutaj walczymy z całym wojskiem podobnych typów, serotypów i rodzajów bakterii i wirusów. A tymczasem producent szczepionki uczciwie informuje, że jego produkt uodparnia jedynie na niewielką część najpopularniejszych z nich. To trochę tak jakby mieć broń tylko przeciwko części żołnierzy wrogiej armii.

Nie twierdzę, że to nie ma sensu, ale podejmując decyzję, trzeba mieć tego świadomość, a nie sugerować się emocjonalnymi reklamami. Tym bardziej, że komplet szczepionek dla dziecka tani nie jest.

Czy warto płacić za coś, co możemy mieć za darmo?

Czy ktokolwiek przy zdrowych zmysłach płaciłby za to samo, co może mieć za darmo? Nie. A zatem skoro większość rodziców, których znam zdecydowała się płacić za szczepionki skojarzone, to może coś z nimi jest nie tak? A może nie są to jednak te same szczepionki?

Po pierwsze, szczepionki skojarzone są wygodniejsze. Nikt nie dałby się, mając kilka tygodni życia za sobą, pociachać igłami w każdą kończynę ciała, a potem powtórzyć to jeszcze za kilka tygodni. Zdarzają się sporadycznie matki, którym wydaje się, że niemowlę jest głupie i nie czuje bólu. Znam to z opowieści mojej mamy, a i samej zdarzyło mi się coś takiego usłyszeć. Ciekawa jestem czy taka matka równie ochoczo dałyby się sama w ten sposób zaszczepić. Dla mnie komfort dziecka jest najważniejszy i o ile tylko mogę, to ograniczam ilość igieł wbijanych w delikatne ciałka moich dzieci.

Czy podawanie kilku szczepionek jednocześnie jest bezpieczne?
Tak, a ponadto jak się okazuje:

„Skuteczność szczepionek nawet wzrasta przy ich jednoczesnym podaniu. Ilość reakcji niepożądanych w takich sytuacjach jest taka sama jak w przypadku stosowania pojedynczej dawki szczepionki.” [1]

Szczepionki skojarzone, za które musimy dodatkowo zapłacić, są bezpieczniejsze. Chociażby z tego powodu, że zawierają bezkomórkowy komponent krztuśca.

„Jak wykazały wieloletnie obserwacje szczepionka DTaP (bezkomórkowa) jest mniej reaktogenna niż szczepionka DTwP (komórkowa). Obie mogą powodować uogólnione reakcje ze strony układu nerwowego i krążenia. Mniejsza jest zdecydowanie liczba reakcji miejscowych, odczynów gorączkowych oraz reakcji uogólnionych po szczepionce DTaP”. [1]

Skoro więc wybór ogranicza się do szczepionki wywołującej mniejszą ilość powikłań przy tej samej skuteczności, to nie ma się nad czym zastanawiać. Lepiej zapłacić te kilkaset złotych.

Zagrożenie epidemiologiczne

Realna sytuacja epidemiologiczna nie pozostawia złudzeń. Choroby, przeciwko którym szczepimy nasze dzieci, nadal są dla nich i dla nas zagrożeniem. Polska, ze względu na swoje położenie geograficzne znajduje się pomiędzy wschodem a zachodem Europy. Na wschodzie (Ukraina) nie wszyscy są zaszczepieni przeciwko błonicy, a na zachodzie wyedukowani na Google Academy rodzice nie szczepią swoich dzieci na nic. Gdy dodamy do tego migrację i nieustanne mieszanie się ludzi ze wszystkich części świata, to łatwo jest popaść w panikę.

Epidemie na świecie wybuchają niemalże każdego dnia, ale na szczęście nie dotykają nas one bezpośrednio, więc możemy, zaszczepieni, spać spokojnie. Spać spokojnie nie mogą jednak Ci, którzy nie szczepią z własnego wyboru swoich dzieci.

Gdy nie szczepisz:
Narażasz swoje dziecko.
Narażasz inne dzieci, które nie mają odporności.
Narażasz dorosłych.

Dlaczego? Ponieważ świadomie, z wyboru zmniejszasz odporność populacyjną. Myślisz, że bredzę? Bynajmniej. Koncepcja ta jest znana już od XIX wieku i opiera się głównie na tym, że im więcej osób jest odpornych na dane choroby, tym trudniej jest się rozprzestrzeniać drobnoustrojom je wywołującym. Tym samym osoby, które nie zostały z różnych przyczyn zaszczepione mają mniejsze szanse zachorowania.

„Osoba podatna na zachorowanie nie choruje, bo dzięki szczepieniom innych osób nie ma się od kogo zarazić. W pewnym uproszczeniu można przyjąć, że  odporność zbiorowiskowa polega na zmniejszaniu ryzyka zachorowania osoby nieuodpornionej przez przerwanie transmisji zakażenia w populacji.” [2]

Kalendarze szczepień w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zmieniały się niejednokrotnie. Zależnie od potrzeb dodawano lub odejmowano z zakresu obowiązkowych szczepień kolejne szczepionki. Z różnych powodów, takich jak zmiany w kalendarzach szczepień, niewytworzenie odporności pomimo szczepienia czy przeciwwskazań medycznych do szczepienia, jakaś część osób w naszym społeczeństwie nie jest uodporniona na różne choroby typu świnka czy różyczka. Nic się z tego powodu nie dzieje. Ani dziś, ani wczoraj nie wybuchła z tego powodu epidemia. Jednak gdy ilość tych osób będzie się powiększać, bo dołączy do nich Twoje dziecko i dzieci Twoich znajomych, to sytuacja może ulec diametralnej zmianie. Warto o tym pamiętać podejmując decyzję odnośnie rezygnacji ze szczepienia.

Niepożądane odczyny poszczepienne

Poważne powikłania poszczepienne zdarzają się niezwykle rzadko. Nie wierzysz? Spytaj znajomych, popytaj w rodzinie. Wszyscy byli szczepieni. Wszyscy żyją, nie mają autyzmu i mają się świetnie. Przynajmniej w moim otoczeniu.

Uwierz tym, którzy każdego dnia dbają o bezpieczeństwo szczepionek i nie tracą czasu na wypisywanie tego co myślą na forach. Zaufaj lekarzom, którzy poświęcili wiele lat swojego życia, aby móc leczyć Twoje dziecko. Nie ufaj matce, która poświęciła kilka godzin na przeczytanie bez zrozumienia tego, co podrzuciły jej media i inne matki-absolwentki Google Academy.

Jeżeli chcesz znaleźć rzetelną publikację na ten temat, to skorzystaj w naukowych wyszukiwarek takich jak chociażby Google Scholar. Zdziwisz się jakie artykuły można tam znaleźć.

A teraz trochę na temat powikłań w liczbach:

„Od momentu wprowadzenia tej szczepionki skojarzonej (przeciwko odrze, śwince i różyczce) jako szczepionki refundowanej w 2004 r. nastąpił i trwa do chwili obecnej wzrost jej zastosowania. Poziom wyszczepialności wzrósł w porównywanym okresie przeszło 2,5-krotnie z niewiele ponad 1,7 mln dawek w 2005 r. do prawie 4,8 mln dawek w roku 2010.” [3]

Tabela poniżej pochodzi z cytowanego artykułu [3], opartego na analizie danych statystycznych dotyczących powikłań poszczepiennych. Przedstawia ona zestawienie częstości występowania wybranych powikłań u dzieci na milion podanych szczepionek.


tabela-nop

HHE – epizod hipotensyjno-hiporeaktywny – niemowlę przez pewien okres ma obniżone ciśnienie, obniżone napięcie mięśniowe, nie przyjmuje posiłków i nie nawiązuje kontaktów z otoczeniem

Czy znając te liczby nadal uważacie, że lepiej nie szczepić? Czy kilkanaście przypadków gorączki na milion zaszczepionych dzieci to w Waszej subiektywnej ocenie wystarczająco dużo aby zrezygnować ze szczepień? Według mnie to wystarczająco mało, by zaszczepić dziecko i nie mieć z tego powodu koszmarów.

W ostatnim czasie przemysł farmaceutyczny nie spał, nie liczył zysków, a pracował nad poprawą bezpieczeństwa szczepionek. Firmy opracowały i wdrożyły nowe technologie, wydały kupę kasy na badania i projekty, których celem było zastąpienie żywych komórek i wirusów martwymi fragmentami czy wyeliminowanie potencjalnie groźnych składników. Każdego dnia osoby w nich zatrudnione szczegółowo kontrolują szczepionki pod kątem stopnia ich oczyszczenia, skuteczności i bezpieczeństwa. Czy naprawdę wolicie wierzyć internetowym wyszukiwarkom niż lekarzom i specjalistom?

Oczywiście decyzja czy i jakie szczepionki będą podane Waszym dzieciom należy do Was, a ten wpis podobnie jak wszystko co zostało opublikowane na tym blogu, to tylko moja subiektywna opinia. Mój blog, mój dom.

 

Dlaczego o tym piszę?
Z trzech powodów: Jestem matką. Jestem biotechnologiem. Moja mama jest pediatrą i coraz częściej przy szczepieniu ma do czynienia z obawami rodziców.

 

Literatura:

[1] prof. dr hab. med. Ewa Bernatowska „Szczepienia ochronne”

[2] Szczepienia niemowląt przeciwko rotawirusom – czy ochronę populacyjną zyskują strasze dzieci i dorośli?

[3] Niepożądane odczyny poszczepienne po szczepieniu przeciwko odrze, śwince i różyczce.

 

P.S. Specjalne podziękowania dla Patrycji i Kasi, które motywowały mnie do pracy nad tym wpisem. Buziaki :*

 

Zobacz także:

poduszki - baner

52 comments

  • Jestem lekarka specjalistka z 8 letnim stazem. Od roku czytam mnostwo wiedzy glownie naukowej w temacie szczepien. Po tym roku wiem jedno. Nigdy nie zaszczepie wiecej swojego dziecka i nigdy nikomu tego nie zalece z czystym sumieniem. Same badania naukowe, ktore czytalam moze zmiescily by sie w grubej ksiazce. Artykul powyzej pokazuje niestety tylko jedna strone medalu a szkoda. Sama smialam sie z tych teorii antyszczepionkowych. Teraz wiem, ze to z powodu braku wiedzy.

    Reply
  • Odkąd założeniem szczepień jest chronić przed powikłaniami??? Oczywiście, że w przypadku kilku współczesnych szczepionek chcemy się ustrzec przed powikłaniami (m. in. różyczka, świnka), ale o jakich powikłaniach jest mowa w przypadku szczepień przeciwko gruźlicy, tężcowi, polio czy rotawirusom? A co z ospą, ale tą prawdziwą, którą dzięki szczepieniom udało się wyeliminować?

    Odporność zbiorowa to oczywiście skrót myślowy, a jej sens czy bezsens był już komentowany w tej dyskusji, więc nie będę się powielać ;) W dodatku była tutaj również przytaczana publikacja dotycząca przenoszenia chorób przez zaszczepione osoby i moje zdanie na jej temat.

    Dzięki za informację o błędach, przyjrzę się im dokładnie i poprawię ;)

    Reply
  • Brakuje mi w tym artykule wzmianki o adjuwantach. Temat na topie i na pewno by zaciekawij wielu ludzi. Mnie osobiscie porazila jedna rzecz. Czytalam sobie troche o aluminium w szczepionkach. Oczywiscie stanowisto srodowiska medycznego jest, ze aluminium jest calkowicie bezpieczne itp. Jednakze jesli sie pochodzi troche po literaturze medycznej. Wychodza dziwne bazyliszki i strasza. Np. Zalecenia dotyczace ilosci aluminium w preparatach zywienie dozylnego to nieprzekaraczalna ilosc 25 mcg/L. i nieprzekraczalna dawka dzienna dla niemowlat to 4-5 mcg/kg. Dodam, ze te ilosci aluminium sa szczegolnie przesrzegane u pacjentow z niewydolnoscia nerek, ktorzy sa dializowani, poniewaz ich funkcja nerek i tym samym funkcja wydalania aluminium jest zaburzona. Tymczasem aluminium w szczepionkach w ilosciach w zaleznosci od szczepionki od 125 mcg w dawce np w Prevnar do 625 mcg/dawke w Infanrix DTaP, Pediarix 850mcg, Pentacel 1500mcg/dawke jest juz bezpieczne. Dodajmy, ze niemowleta i dzieci nie maja takiej funkcji nerek jak dorosly, a niemowleta maja naprawde niska, juz nie wspomne o wczesniakach. W plynie dializacyjnym u chorych na niewydolnosc nerek przekroczenie 20mcg/L aluminium zaczyna byc problemem i powoduje zatrucie organizmu powodujac miedzy innymi anemie mikrocytarna, hiperkalcemie, choroby kosci, encefalopatia, oraz ostre nieurotoksyczne zatrucie aluminium w ekstremalnych przpadkach. Natomiast podanie szczepionki zawierajacej od 10 razy wiecej aluminium niz norma dopuszczalna wczesniakowi lub noworodkowi majacych funkcje nerek podobna do pacjentow dializycyjnych jest nagle bezpieczne i wrecz zalecane. Jesli wezmiemy po uwage trudnosc u niemowlat w wydaleniu tego aluminium, ktore sobie krazy w organizmie i odklada w kosciach i organach okraszymy to jeszcze tym ze dzieci wlasciwie do 3 roku zycia maja nie do konca rozwinieta bariete krew-mozg i to aluminium sobie wnika do mozgu, a co aluminium robi z neuronami w mozgu to chyba wiadomo, to wychodzi dosyc nieciekawy koktajl. Widze tu pewna schizofrenie srodowiska medycznego.

    Reply
  • Tutaj można znaleźć komentarz do tych utajnionych badań: http://scienceblogs.com/insolence/2014/08/22/brian-hooker-proves-andrew-wakefield-wrong-about-vaccines-and-autism/

    Najbardziej ciekawą sprawą jest to, że MMR ma zwiększać (nie tak znowu znacznie) ryzyko wystąpienia autyzmu u afro-amerykańskich chłopców. Jednakże u chłopców innego pochodzenia, ani nawet u dziewczynek (również u afro-amerykańskich dziewczynek) takiego związku NIE UDAŁO SIĘ w tej analizie wykazać. Pomijając już całą analizę, która też mnie nie przekonuje, gdyż jest oparta głównie na danych statystycznych typu świadectwo urodzenia, wiek szczepień itp… a co z innymi czynnikami? Pozostałe zastrzeżenia (między innymi błędy w metodyce, brak kompetencji autora analizy, ocena wiarygodności czasopisma w którym dane zostały opublikowane) są opisane w artykule, który podlinkowałam.
    Mnie cała ta sprawa wygląda bardziej na kłótnię między naukowcami o różnych przekonaniach i poglądach niż faktyczny problem z tuszowaniem afer i utajnianiem istotnych(?) danych.
    Tak jak już pisałam, wyniki te zostały celowo pominięte z różnych powodów wpływających na ich wiarygodność, ale pan Thompson był innego zdania i postanowił zrobić aferę za plecami kolegów z pracy.
    Polecam również inne artykuły na scienceblogs.com, gdzie jest opisana cała ta „afera” i wielokrotne próby jej nagłośnienia. Wszystkie nasze komisje śledcze przy niej wymiękają, bo panowie w końcu zaczynają się między sobą kłócić o to kto kogo nagrywał bez zgody i wiedzy oraz o to, kto podał nazwiska pozostałych kolegów jako źródeł informacji.

    Reply
  • Witam. Jak Pani skomentuje ostatnie doniesienia z USA odnosnie
    falszerstw agencji rzadowej CDC na temat braku zwiazku autyzmu ze
    szczepionka MMR? Dr. William Thompson starszy naukowiec pracujacy dla
    CDC wyjawil, ze CDC falszowala lub niszczyla wyniki badan
    stwierdzajacych zwiazek MMR z powstawanie autyzmu oraz publikowala
    falszywki badan pokazujace ze szczepionka MMR nie ma zwiazku z
    powstawaniem autyzmu. Sprawa trafila nawet do Kongresu. Link do jednego z
    wielu artykulow o tej sprawie.

    http://www.newsmax.com/Health/Headline/CDC-MMR-vaccine-coverup/2015/07/26/id/658993/

    Reply
    • Ostatnie doniesienia? O ile mnie pamięć nie myli, to o tej sprawie było głośno jakieś półtora roku temu, a ten artykuł odgrzewa jedynie stary temat. Można zresztą przeczytać wiele artykułów z tym związanych, a na stronie CDC jest nawet oficjalne oświadczenie, a przynajmniej kiedyś było.
      Pominięcie istotnych statystycznie wyników w raporcie mogło nastąpić z jakiegoś konkretnego powodu, na przykład z powodu błędów popełnionych w metodyce, które je dyskwalifikowały. Bez znajomości treści badań ciężko jest osądzać, dlatego przygotowując ten tekst poświęciłam sporo czasu na przestudiowanie literatury dotyczącej badań nad przyczynami autyzmu, szczepieniami i wpływem środowiska, konkretnie związków rtęci.
      Na koniec zrobiłam sobie małe podsumowanie zebranych notatek i doszłam do wniosku, że nie wierzę w to, że rtęć wywołuje autyzm. Czytając skupiałam się nie tyla na wynikach, co na metodyce i nawet nie mając wielkiego doświadczenia w prowadzeniu badań, mogłam bez problemu wskazać błędy, które mogły wpływać znacząco na wynik. Niestety nie trafiłam na ani jedną pracę, która potwierdzałaby związek pomiędzy szczepieniami czy rtęcią a autyzmem w sposób nie budzący poważnych wątpliwości.
      Od czasu publikacji tego artykułu noszę się z zamiarem publikacji tekstu na temat autyzmu i szczepień, ale nie robię tego ponieważ nie mam siły ani czasu na odpisywanie na komentarze w tej sprawie.
      Pozdrawiam :)

      Reply
  • Część tych NOP jest brane na wyrost bo często nie można oddzielić co jest NOP a co zwykłą koincydencją.samoistna małopłytkowość tzn pierwotna trombocytopenia jest rozpoznawana wówczas gdy nie ma znanej przyczyny malopłytkowości.Miałam kiedys taką sytuacje do szczepienia zglosiła sie matka z 8-miesieczną dziewczynką ale mała miala niewielki katar ,więc kazałam podać calcium przyjść za parę dni jak przejdzie katar ( nie było przeciwskazań do szczepienia ale to nie trzeci kraj więc można poczekać ze szczepieniem)Za 3 dni przyszła, bez kataru ale za to z wybroczynami na kończynach dolnych i brzuszku , w szpitalu rozpoznano trombocytopenie samoistną .Gdyby była zaszczepiona zgłoszono by NOP i to ciężki .Takie choroby samoistne -pierwotne często pojawiają sie w stanie zdrowia ,po katarze itp.
    A tak z innej beczki to po prostu chyba rzeczywiście jesteś zafafluniony stąd wypisujesz bzdury , przytaczasz cytaty których treści nawet gdy napisane w ojczystym języku nie rozumiesz. Pozdrawiam gorąco

    Reply
  • Moim zdaniem u nas występowanie NOP może być nieco zaniżone, ale w USA jest mocno zawyżone. Już tłumaczę dlaczego tak uważam.

    W Polsce jako NOP zgłasza się standardowo gorączkę (nie: stan podgorączkowy), która wystąpiła do 72 godzin po szczepieniu. W przypadku MMR jako NOP można zgłosić drgawki gorączkowe występujące do 12 dni po szczepieniu. Jak wynika z informacji cdc w Stanach okres ten jest znacznie dłuższy. Drgawki gorączkowe są opisane jako najczęściej występujące pomiędzy 5 a 12 dniem po szczepieniu.
    Z informacji podanych przez cdc wynika, że szczepionkę mmr wiąże się ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia drgawek gorączkowych do 42 dni po szczepieniu (z zazstrzeżeniem, że najczęściej wystepują między 5 a 12 dniem). Stąd zatem rozbieżność w danych – w Polsce mówimy o kilkunastu przypadkach na milion (drgawki do 12 dni po szczepieniu), a w Stanach liczby te są znacznie wyższe z uwagi na długi okres, który mija od szczepienia do wystąpienia gorączki i drgawek.

    W tym samym miejscu na stronie cdc jest wspomniane również, że drgawki gorączkowe występują zazwyczaj u dzieci w tym wieku, kiedy podaje się szczepionkę mmr, niezależnie od szczepień i drgawki mogą być niesłusznie brane za nop z powodu zbieżności w czasie.

    Podaję również linki, gdzie takie informacje można znaleźć:
    http://www.cdc.gov/vaccines/vpd-vac/combo-vaccines/mmrv/vacopt-factsheet-hcp.pdf

    http://wsse.krakow.pl/strona2/index.php/obszary-dzialan/szczepienia/45-niepozadane-odczyny-poszczepienne

    Biorąc pod uwagę, że 42 dni to równe 6 tygodni, warto zastanowić się czy wszystkie przypadki wysokiej gorączki i drgawek należy brać za NOP i czy nie mamy tu do czynienia w sporej ilości zgłoszeń ze zwykłym przypadkiem.

    Reply
  • Patrze na ta tabelke i zastanawia mnie ilu lekarzy w Polsce zglasza NOPy skoro wg tych danych bylo okolo 10 przypadkow goraczki rocznie na milion podanych dawek skoro wg badan producenta zdarza sie juz 6-22 przypadkow podostrego stwardniejacego zapalenia mozgu na milion dawek czyli jednego z najciezszych powiklan zagrazajacych zyciu. Mozna te dane znalezc na stronie producenta Merck. Trudno wiec uwierzyc ze zdarza sie tylko 10 przypadkow na milion goraczki. Te dane nie maja chyba wiele wspolnego z rzeczywistoscia a prawie kazde badanie badajace NOPy i ich czestotliwosc pokazuje ze goraczka to 1 na kilka, kilkanascie przpadkow a nie na milion.

    Reply
    • Czy chodzi o fragment:
      „Based on estimated nationwide measles vaccine distribution, the association of SSPE cases to measles
      vaccination is about one case per million vaccine doses distributed. This is far less than the association
      with infection with wild-type measles, 6-22 cases of SSPE per million cases of measles.”? To cytat ze strony Merck (https://www.merck.com/product/usa/pi_circulars/m/mmr_ii/mmr_ii_pi.pdf).

      Wystarczy czytać ze zrozumieniem po angielsku, ale translator google w tym przypadku też daje radę. Z tekstu jak nic wynika, że SSPE czyli podostre stwardniejące zapalenie mózgu zdarza się około 1 na milion podanych dawek szczepionki mmr i jest to znacznie mniej niż 6-22 przypadków SSPE na milion zachorowań na odrę.

      Pozwól, że nie będę tracić czasu na sprawdzanie podanych przez Ciebie danych odnośnie NOPów, bo to i tak do niczego nie prowadzi. Ty wiesz swoje, a ja nie mam czasu i ochoty obalać argumentów, które są oparte wyłącznie na plotkach i czytaniu bez zrozumienia. Na przyszłość radzę docierać do źródła i weryfikować informacje „cytowane” z innych stron. Pozdrawiam ;)

      Reply
  • Nie szczepie i nie bede szczepila. Tematyka szczepien zainteresowalam sie kilka lat temu. O ile wczesniej nie wyobrazalam sobie zeby nie szczepic o tyle teraz mam kompletnie odwrotne zdanie i jest ono spowodowane wlasnie doksztalceniem sie w tym temacie. Wtedy poprosu miala zero obiektywnej wiedzy na ten temat jedynie opinie srodowiska medycznego. Teraz po kilku ksiazkach, setkach badan nakukowych, artykulach wielu lekarzy – przeciwnikow szczepien, danych epidemiologuicznych i danych dot. NOPow jestemw 100% pewna, ze robie najlepiej dla moich dzieci. Wiedza jak przeciwdzialac chorobom zakaznym i powiklaniom chorob zakaznych jest 100razy wartosciowsza niz jakiekolwiek szczepienie. Oczywiscie kazdy ma wlasne zdanie na ten temat i trzeba to szanowac. Szczepienia powinny byc dobrowolne i do glosu w mediach powinny byc dopuszczone obie strony i zwolennicy i przeciwnicy a nie tak jak obecnie, ze o ciemnej stronie szczepien nie mowie sie praktycznie wcale. Wtedy kazdy by dokonal wlasnej decyzji.

    Reply
  • Ja nie szczepie, podjelam decyzje po duzej ilosci literatury na temat szczepien. Naprawde literatury medycznej odnosnie szkodliwosci szczepien jest bardzo duzo. Trzeba tylko pogrzebac w internecie. badan naukowych multum, dane epidemiologiczne wypowiedzi ekspertow, jak sie poszuka znajdzie sie tego ogromne ilosci. Poprostu ta wiedza nie jest promowana i trzeba sie pofatygowac zeby to znalezc. Doskonale wiem ze robie dobrze.

    Reply
  • No tak. Jesli to dzieki szczepieniom opanowalismy niektore choroby zakazne to co z chorobami zakaznymi, na ktore nie bylo szczepien? Dzuma, Trad, Cholera, angielskie poty. Ich takze nie ma juz w krajach cywilizowanych mimo ze nigdy na nie nie szczepiono. Ludzie podrozuja i mogą bez probelmu przywlec te choroby. Czemu ich nie przywoza i nie powoduja epidemii? Widze w teorii szczepien pewna niescislosc. Z jednej strony chwali i docenia sie szczepienia za wyeliminowanie jednych chorob zakaznych ale nikt nie wspomina o reszczie, ktora zostala wyeliminowana bez uzycia szczepien.Jedne choroby zakazne trzeba bylo elimonowac przy pomocy szczepien a inne same sie wyeliminowaly?

    Reply
    • Trzeba zwrocić uwage na drogi szerzenia sie tych chorob . w przypadku cholery aby jej uniknac wystarczy stosować podstawowe zasady higieny ,nie pić zanieczyszczonej bakteriami wody,nie plukać nia jamy ustnej,Dzuma to choroba odzwierzęca przenoszona prze szczury-wystaczy stosowac deratyzacje-zwalczać szczury ,przestrzegać higiene , dawniej szerzyła sie w miastach gdy nie bylo kanalizacji a fekalia płynęły rynsztokami ,nie było dostępu do bieżącej wody ,Trąd to choroba ,która przenosi się z człowieka na człowieka tylko przy bliskich kontaktach ale nikt co jedzie w celach turystycznych raczej nie wita sie z tredowatymi,nie zasiada do stołu (ci co pracują w szpitalach dla tredowatych wiedza jak mają postepowac zeby sie nie zarazić) .Więc epidemia nam nie grozi .Co do angielskich potów to nie wiadomo co to była za choroba w XV i XVI wieku ,róznych postaci gorączek krwotocznych nie brakuje do dzis na swiecie ,a to co brano kiedys za grużlicę(zwaną suchotami)w wielu wypadkach bylo mukowiscydozą lub astmą ,więc może ta choroba istnieje nadal tylko sie inaczej nazywa
      Podsumowując ,część chorób zakaznych zostala wyeliminowana dzieki higienie,co przerwalo drogę transmisji tych chorób ale są takie które trzeba eliminować przy pomocy szczepień

      Reply
      • No ale polio w dokladnie taki sam sposob sie przenosi jak cholera. W obu przypadkach dochodzi do zakazenia poprzez ludzkie odchody. Dzuma to nie jest przenoszona tylko przez szczury ale takze przez wiele gryzoni, koty (koty zyja prawie w kazdej piwnicy i na kazdym podworku, domowe koty czesto sie z nimi stykaja, ludzie tez, paleczki przezywaja w odchodach, sa obecne w aerozolu odchodow, nie widze problemu przy przenoszeniu ewentualnej dzumy), dzikie kroliki, domowe szczury i mszy, w mniejszym stopniu tez krowy, psy, konie, ptaki. Droga kropelkowa z czloweieka na czlowieka, wg Sanepidu „postac plucna jest jedną z najbardziej zaraźliwych chorób zakaźnych człowieka.” Nie uwazam, ze obecny bardziej higieniczny styl zycia od tego w sredniowieczu sprawia ze drogi zakazenia mozna calkowicie ominac, wrecz przeciwnie sporo ich. Poprostu zmienily sie nieco od tamtych czasow. Co do Tradu to sie nie zgodze, bo trad przypomina gruzlice. zakazny jest przez pratki, rozwija sie dlugo 5-20 lat i czesto bywa uspiony. Wcale nie musisz wiedziec ze mialas kontakt z tredowatym. Droga zakazenia jest tez droga kropelkowa, wiec wcale nie trzeba miec bliskiego kontaktu z chorym. W karaj tropikalnych sa setki tysiecy nowych zachorowan rocznie. Nie widze problemu w szerzeniu tej choroby. Angielskie poty panowaly prawie 100 lat w Europie i potrafily wybic pol miasta, tak sie z stalo m.in w Gdansku. Nie wyobrazam sobie zeby angielskie poty sobie gdzies obecnie w Europie niepozornie panowaly pod inna nazwa. Chyba bysmy to zauwazyli.

  • Jestem zachwycona tym, jak mocno rozbudowany jest ten post. Konkretna dawka informacji. Ja szczepię, szczepię szczepionkami podstawowymi. Jestem zadowolona i na dzień dzisiejszy nie podjęłabym innej decyzji. Pozdrawiam,

    MG

    Reply
    • wpisz sobie w google „fakty o szczepieniach” i wejdz w pierwsza pozycje. Zobaczysz co to konkretna dawka informacji.

      Reply
  • zachorowalnosc albo zapadalność oznacza liczbe zachorowań na 100tys osób taką terminologią posługuja sie epidemiolodzy ,lekarze i jest to język nauki nie zawsze zrozumiały dla laikow .Ilość wyrażona liczbowo NAZWANA zachorowalnością oznacza liczbę zazhorowań na 100 tys ludnosci .Mozesz to znależć w wikipedii ,nie wymaga zbytniego wysiłku

    Reply
  • Choćby tutaj:

    http://www.lublin.uw.gov.pl/sites/default/files/zdrowie/obiasnienia.pdf
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Zapadalno%C5%9B%C4%87

    W komentarzu było napisane:

    „Zachorowalnosc na odre w 2013 w kilku krajach wygladalo nastepujaco (w nawiasie bede dopisywal wyszczepialnosc w danych krajach):Malta (75%) – 2, Austria (81%) – 67, Dania(87%) – 17…”

    Co oznacza, że na Malcie było zaszczepionych 75% dzieci danego rocznika podlegających szczepieniu na odrę w danym roku, a w populacji odnotowano 2 przypadki tej choroby w ciągu roku. Nie wiadomo ile osób ogółem zostało zaszczepionych (być może w poprzednich rocznikach zaszczepionych zostało blisko 100%), a wtedy te 25% dzieci nie zaszczepionych w danym roczniku może stanowić nawet 2% całej populacji. W innych krajach możliwe jest, że z roku na rok było szczepionych około 60%, a w roczniku ujętym w porównaniu akurat było ich więcej i wtedy %nie zaszczepionych osób w całej populacji będzie znacznie wyższy, ale nikt tego nie sprawdził… W takim przypadku można wyciągnąć fałszywe wnioski.

    Ponadto zachorowalność z definicji sugeruje, że podano liczbę odnotowanych zachorowań na 100tys osób i tak naprawdę nie wiadomo co autor komentarza miał na myśli ani skąd zaczerpnął te liczby. Być może sam autor publikacji też się nie popisał i zestawił dane, których nie powinien, bo nie dają ogólnego obrazu sytuacji i prowadzą do mylnych wniosków.
    Bo co to ma do siebie ile % osób zaszczepiono w danym roku skoro nie podano nawet jaki to %populacji ani jaki %całej populacji był szczepiony? Takie błędy w publikacjach naukowych też się niestety zdarzają, jednak nie znając źródła nie mogę tego ocenić.

    Reply
    • Co do zachorowalnosc macie racje jest to domyslnie na 100 tys. nie wiedzialam tego. Natomiast tak jest w publikacjach polskojezycznych. Jesli ktos opiera sie na publikacjach obcojezycznych to tam jesli jest zachorowalnosc na 100 tys lub na mlilion zawsze jest to zaznaczone a jesli mowi sie o ogolnej liczbie nie dodaje sie nic. Moze poprostu autor opieral sie na obcojezycznych zrodlach dlatego bylo to dla niego oczywiste. Nie kazdy musi znac zawilosci polskiej epidemiologii. Jesli chodzi o wyszczepialnosc to ja znalazlam opracowanie „Warunki i jakość życia dzieci w krajach rozwiniętych” UNICEF i tam sa dane podobne to tych co podal autor postu i mowa jest tam o wyszczepialnosci sredniej, czyli na pewno nie chodzi o wyszczepialnosc z jednego rocznika. Tutaj mozna sobie sprawdzic wyszczepialnosc w wielu krajach w ostatnich kilkunastu latach i wiekszosci przypadkow wyszczepialnosc jest na podobnym poziomie na przestrzeni lat, rzadko zdarzaja sie skoki o 10% a o 25% wcale. z reguly sa to roznice 1-3% w kolejnych latach. Austria np w zaleznosci od szczepionki ma roznice w wyszczepialnosci na przestrzeni lat nie wieksza niz kilka procent, a na gruzlice nie szczepi sie od 25 lat. Na Malcie jest podobnie poza jednym czy dwoma latami wyszczepialnosc na przestrzeni lat jest raczej stala. http://www.childinfo.org/files/immunization_summary_en.pdf

      Reply
  • Witam wszystkich zainteresowanych powyższym wpisem. Jestem matką dziecka, które przez błąd lekarzy zostało zaszczepione dwa razy na gruźlicę. Wszystko miało miejsce w jednym szpitalu. Oczywiście uważam, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Byłam i jestem nadal zła na to co się wydarzyło. Ale nie chcę skupiać się teraz na mojej wściekłości na lekarzy i pielęgniarki. Chcę zwrócić uwagę na to, że mojemu dziecku nic się przez to nie stało. Czyli wniosek jeden…jeżeli po dwóch szczepionkach wszystko było ok, to po jednej tym bardziej. To tyle. Myślę, że wystarczająco przekonam rodziców, żeby szczepić swoje dzieci. Jeżeli coraz więcej osób nie będzie zaszczepionych to sens szczepienia naszych dzieci ginie wraz z powracającymi chorobami!!!

    Reply
    • Po pierwsze dobrze ze Twojemu dziecku nic nie jest i zycze zeby tak bylo dalej. Jednak argument, ze zaszczepienie dwa razy nie zaszkodzilo to jeden raz tym bardziej jest calkowicie bledny. Chce pokazac tylko bledna logike. To tak jak powiedziec: moj stryjek palil 40 lat papierosy i nic mu nie bylo wiec jak ktos bedzie palil 20 lat to tym bardziej nic mu nie bedzie. Jedno dziecko nie jest reprezentatywna grupa zeby wysnuwac takie wnioski, bo dziewieciorgu nic nie bedzie a dziesiatemu bedzie. To tak jak na przykladzie jednego wyleczonego zachorowania na ebole wysuwac wnioski czy kazdy kto na nia zachoruje zostanie wyleczony. Ponizej badanie naukowe potwierdzajace ze szczepienie wielokrotne przeciw gruzlicy wyrzadza wieksze szkody w organizmie niz pojedyncze.
      http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16153758

      Reply
      • Konsultowałam z kilkoma lekarzami czy podwójne zaszczepienie mojego dziecka mogło być dla niego szkodliwe… usłyszałam odpowiedź NIE. Jedynie mogły się pojawić poważne odczynny poszczepienne. Takie się nie pojawiły. Podkreślę, że nie było nawet łagodnych NOP. Do drugiego szczepienia doszło 10 dni po pierwszym, więc mój syn po dwóch dawkach jest jeszcze bardziej odporny na gruźlicę. Wiedziałam, że pojawi się ktoś kto moje wnioski będzie negował. Oczywiście w życiu bywa różnie, czasami zwykła grypa może przynieść poważne skutki. To zostawiam do oceny rodzicom, którzy wahają się co mają zrobić…czy szczepić, czy nie szczepić. Osoby, które już znają odpowiedź na to pytanie będzie ciężko przekonać i nawet nie mam takiego zamiaru. Poza tym prosiłabym, aby nie podawać tylko wyników z badań naukowych. Wydaje mi się, że własne doświadczenia są lepsze. Zapraszam do dyskusji rodziców, którzy szczepili, bądź nie sczepili swoich dzieci. Proszę napiszcie co się działo po szczepieniach… A może zróbmy ankietę odnośnie niepożądanych skutków poszczepiennych. Pozdrwiam

  • Czemu nie podalas innych danych odnoscie odczynow poszczepiennych tylko wybralas te z tak mala iloscia? Badanie publikowane w American Journal of Preventive Medicine pokazuje ze np. miedzy 2005 a 2008 r. na 13,033,274 zaszczepionych nastapilo 15,455 zgonow w ciagu 60 dni od zaszczepienia. Argumenty w stylu „Poważne powikłania poszczepienne zdarzają się niezwykle rzadko.
    Nie wierzysz? Spytaj znajomych, popytaj w rodzinie. Wszyscy byli
    szczepieni. Wszyscy żyją, nie mają autyzmu i mają się świetnie.” sa tak naiwne ze trudno brac je na powaznie. Czytajac dane powyzej nadal uwazasz ze powiklania poszczepienne zdarzaja sie niezwykle rzadko? Dodatkowo trzeba wziac pod uwage fakt, ze max 5% powiklan poszczepiennych jest zglaszana i rejestrowana, potwierdza to samo FDA. Wiec wszelkie ich liczby trzeba pomnozyc co najlmnej przez 20.

    Reply
    • Wybrałam dane z tego badania ponieważ dotyczyły one konkretnej szczepionki i przedstawiały niepożądane odczyny zgłaszane w Polsce. U przedstawicieli innych narodowości czy grup etnicznych mogą występować inne powikłania, ale o tym za chwilę.

      Teraz parę słów na temat przytoczonej przez Ciebie pracy. Łatwo nie było się do niej dokopać, ale w końcu się udało :)
      Żeby nie zanudzać, to wklejam link do artykułu na którym najprawdopodobniej opierasz swoje przekonania odnośnie powikłań poszczepiennych: http://www.news-medical.net/news/20130612/Background-mortality-rates-can-be-used-to-communicate-vaccine-safety-risks.aspx (plecam wersję po angielsku, bo jest bardziej czytelna)

      A oto stosowny cytat:
      Among 13,033,274 vaccinated people, 15,455 deaths occurred within 60 days following vaccination. The rates were highest in people of age 85 years and older, and increased over the period following vaccination. Eleven of the 15 leading causes of death in the VSD (Vaccine Safety Datalink) and NCHS (National Center for Health Statistics) overlap in both systems, and the top four causes of death were the same in both systems.

      I tłumaczenie:

      Spośród 13 033 274 zaszczepionych osób, odnotowano 15 455 zgonów w okresie do 60 dni po szczepieniu. Najwyższy wskaźnik odnotowano wśród osób powyżej 85 roku życia, a śmiertelność w miarę upływu czasu od szczepienia rosła. 11 spośród 15 głównych przyczyn odnotowanych zgonów pokrywały się w danych statystycznych przedstawianych przez VSD (dane dotyczące szczepień) i NCHS (ogólne dane dotyczące zdrowia). 4 najczęściej występujące przyczyny śmierci były według obu źródeł takie same.

      A teraz kilka słów komentarza:
      1) Analiza ta była przeprowadzana w celu określenia standardowego poziomu śmiertelności w poszczególnych grupach społecznych (zależnie od wieku, płci) poddawanych szczepieniom. Dane te przeanalizowano po to, by w przyszłości móc się do nich odnieść gdyby ktoś miał obawy co do bezpieczeństwa szczepień. Na zasadzie: gdyby ktoś twierdził, że szczepionka X zabija ludzi, to my zbierzemy wtedy dane i przyrównamy do tych, które właśnie uzyskaliśmy. = Zatem ten argument w tej sytuacji jest kompletnie bez sensu!!!
      2) Mój wpis dotyczy szczepień dzieci. W tym zestawieniu ujęto wszystkie szczepione osoby, niezależnie od tego jaką szczepionkę przyjęły, jaki był stan ich zdrowia i ile miały lat (czy śmierć każdej osoby w wieku powyżej 85 roku życia uznajesz w 100% za powikłanie poszczepienne?).
      3) Z zebranych danych w żaden sposób nie wynika, że do śmierci przyczyniło się szczepienie. Śmiertelność w miarę upływu czasu (brano pod uwagę 1, 7, 30 i 60 dzień po szczepieniu) rosła, co można interpretować jako brak bezpośredniego związku ze szczepieniem.
      4) Zanim uwierzysz czemuś co przeczytałeś/aś w Internecie postaraj się dotrzeć do źródła. Ja w swoim wpisie podałam źródła z których korzystałam nie po to, żeby ładniej i mądrzej to wyglądało, ale po to by każdy mógł je przejrzeć i ocenić ich wiarygodność.

      Czy mam przeanalizować jeszcze jakieś artykuły/doniesienia?

      Reply
      • 2) Rozumiem, ze wg Ciebie kazde dziecko poddawane szczepieniu jest skrupulatnie badane pod katem stanu zdrowia zwlaszcza te szczepione zaraz po urodzeniu przeciw WZW B i gruzlicy? Zgon po 85 rz. moze byc spowodowany szczepieniem.Zwlaszcza jesli smierc ma miejsce zaledwie dwa miesiace po szczepieniu mozna przypuszczac ze szczepienie mialo z tym zwiazek lub przyspieszylo ten fakt.
        3) Albo, ze szczepienia przyczynaja sie do smierci nie tylko w magicznych 2 tygodniach ale takze pozniej.

        Odpornosc zbiorowa to ciekawe zagadnienie. Wg niej im wiecej osob jest zaszczepionych tym mniejsza zachorowalnosc na choroby zakazne, bo jest trudniejsza transmisja zarazka z osoby na osobe. Na logike rzecz biorac im wiekszy procent wyszczepialnosci w kraju tym mniejsza zachorowalnosc na choroby zakazne? Czy to sie zgadza?

      • Zostawmy już temat tych badań w spokoju, bo ich celem było wyznaczenie średniej umieralności w szczepionym społeczeństwie, a nie sprawdzenie czy od szczepień się umiera. To był tylko wstępny etap szerszych badań mający na celu wypracowanie bazy do dalszych analiz w przyszłości. Liczby tam podane niczego nie dowodzą, bo żeby coś z nich wynikało, to trzeba je porównać z danymi odnośnie umieralności po wykonaniu konkretnego szczepienia.

        Co do odporności zbiorowej, to jest dokładnie tak jak piszesz. I to jest szerszy sens powszechnych szczepień, który pozwala na wyeliminowanie pewnych chorób (jak to miało miejsce w przypadku ospy prawdziwej).

      • Spodziewalem sie takiej odpowiedzi. Tak tez wyglada teoria promowana przez srodowisko medyczne. Niestety rzeczywistosc wyglada inaczej. Dobrym przykladem jest Polska gdzie wg UNICEF wyszczepialnosc to 98% oraz Austria gdzie wg tego samego zrodla wyszczepialnosc to 81%. Zachorowalnosc w Polsce na krztusiec to np w 2013 – 4684 przypadki a w Austrii – 580, w 2009 – Polska 2390, w Austrii – 183. Zachorowalnosc na odre w 2013 w kilku krajach wygladalo nastepujaco (w nawiasie bede dopisywal wyszczepialnosc w danych krajach):Malta (75%) – 2, Austria (81%) – 67, Dania(87%) – 17, Lotwa (90%) – 0, Rumunia (96%) – 1660!!!, Francja (96%) – 298!!, Wielka Brytania (96%) – 2271!!! Szwecja (97-98%) – 53, Belgia (97-98%) – 45, Holandia (96-97%) – 2352!!!, Hiszpania(96-97%) – 133, Polska(98%) – 104

        Jak widac powyzej, odpornosc zbiorowa to mit. Wyszczepialnosc nie ma zwiazku z iloscia zachorowan na dana chorobe zakazna.Kraje, w ktorych wyszczepialnosc jest wysoka maja znacznie wyzsza zachorowalnosc na choroby zakazne niz kraje, w ktorych ta wyszczepialnosc jest niska. Wg teorii odpornosci zbiorowej powinno byc na odwrot.

      • To nie ma związku z odpornością całej populacji, która działa modelowo gdy ok 98% populacji jest odporne. Odporne, a nie zaszczepione.

        Mitem jest to, że szczepienia dają 100% odporność na choroby. Mitem jest też to, że dają odporność na całe życie. Co w sumie oznacza, że mimo szczepienia można zachorować w każdej chwili :)
        Faktem jest to, że mikroby ewoluują przełamując mechnizmy odporności (tak samo jak w przypadku antybiotyków) i szczepienia mogą być nieskuteczne.
        Odporność zbiorowa to nie jedyny czynnik wpływający na ograniczenie rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych. Dochodzą też między innymi ogólny stan zdrowia, poziom życia i dostęp do opieki medycznej.

        http://www.forumpediatryczne.pl/artykul/krztusiec-ciagle-aktualny-problem-w-pediatrii/2589.html
        http://www.mp.pl/szczepienia/artykuly/przegladowe/show.html?id=73023

        Ale czy to oznacza, że mamy się poddać i przestać szczepić? Moim zdaniem nie!

      • Nie masz racji. Gdy mowa o odpornosci zbiorowej wszedzie gdzie znalazlem informacje na ten temat jest mowa o procencie wyszczepialnosci a nie procencie odpornosci. „Odsetek osób zaszczepionych w danej populacji, przy osiągnięciu którego
        choroba zakaźna przestaje się rozprzestrzeniać, nazywany jest progiem
        odporności gromadnej…”
        http://pediatria.mp.pl/lista/show.html?id=59427

        W kolejnej sprawie masz racje mitem jest to ze szczepienia daja 100% odpornosci. Wiec nawet gdyby chodzilo o procent odpornosci to jest to nierealne, nigdy nie osiagnie sie procenta odpornych powyzej 90% a nawet 80%. W ten oto sposob odpornosc zbiorowa to mit i ewentualnie utopia, oraz narzedzie do promowania nienawisci szczepiacych na nieszczepiacych. Masz takze racje ze szczepienia nie daja odpornosci na cale zycie a jedynie na okres dzieciecy srednio na 5-15 lat a przeciw krztuscowi jedynie na 2 lata. To wbrew pozorom robi wiecej szkody niz pozytku. Okres dzieciecy charakteryzuje sie najmniejsza iloscia powiklan na choroby zakazne i bardzo pozadane jest w tym wieku zachorowac na choroby zakazne i tym samym uodpornic sie na cale zycie. W skutek masowych szczepien okres zachorowania w duzej mierze wyklucza okres dzieciecy a przesuwa go na okres dorosly oraz niemowlecy, poniewaz matki zaszczepione najczesciej nie maja juz poszczepiennej odpornosci na te choroby lub jest ona zbyt niska. Okres dorosly oraz niemowlecy charakteyzuje sie znacznie wyzszym odsetkiem powiklan niz okres dzieciecy. W ten oto sposob szczepienia nie tylko nie zmniejszaja ilosci powiklan co nam sie wmawia ale posrednio wrecz zwiekszaja ich ilosc.
        Oczywiscie zachorowalnosc nie ma zwiazku jedynie ze szczepieniami ale tak jak napisalas i ze stanem zdrowia, poziomem zycia, dostepem do opeki medycznej, poziomem higieny, dostepem do czystej wody, stylem zycia i odzywiania sie i ogolnym odzywieniem organizmu. Nie ma co sie ludzic ze dziecko zaszczepione karmione frytkami i mcdonaldem poradzi sobie lepiej z chorobami zakaznymi niz dziecko nieszczepione ale odzywiane zdrowo z duza podaza witamin i skl mineralnych w formie naturalnych produktow najlepiej ekologiczynch lub z pewnych zrodel. To podstawa. Dlatego siejac medialny strach zawsze straszy sie spoleczenstwo chorobami zakaznymi milionami zachorowan i setkami tysiecy zgonow jakie maja miejsce na kuli ziemskiej, nie dodajac ze 99% zdarza sie w krajach trzeciego swiata, gdzie brud, skrajne niedozywienie, brak higieny, brak dostepu do opieki zdrowotnej sa na porzadku dziennym. Ma sie to jednak nijak do naszych realiow, a nasze realia nie sa juz tak medialne i nawet duza ilosc nieszczepionych i zachorowalnosc wsrod nich oraz marginalne przypadki powiklan najczesciej majace zwiazek z innymi czynnikami ryzyka nie nadaja sie na strach medialny. Np w Niemczech jest 250 000 niezaszczepionych dzieci do 15r.z, a w ciagu ostatnich 20 lat zanotowano tylko 2 przypadki tezca w tej grupie wiekowej. Oba u prawidlowo zaszczepionych. Malo medialne prawda? Za to jak najbardziej rzeczywiste.
        Sama zachorowalnosc wg mnie nie jest czynnikiem decydujacym o tym czy szczepienia sa potrzebne czy nie. Czynnikiem tym powinna byc smiertelnosc na choroby zakazne, a na ten czynnik szczepienia w historii chorob zakaznych nie mialy wplywu. Na poparcie tego faktu jest wiele danych historycznych.

      • Nie wiem, czy masz dzieci ,nie szczep ich twoja sprawa ,ale krztusiec u MAŁEGO dziecka to b.cieżka choroba, u doroslych czy u dzieci starszych przebiega o wiele lżej i nie zagraża zyciu.Nawet jak nie masz małych dzieci to gdy zachorujesz na te dla ciebie niegrożną chorobę mozesz przenieść ja na małe dziecko, ktore jeszcze ze wzgledu na wiek nie zdąży byc zaszczepione(i tu nie jest to już tylko twoja sprawa).Krztusiec jest zakazny w okresie wylegania i w okresie niezytowym kiedy jeszcze każdy myśli ,ze to zwykle przeziebienie. chodzi do sklepu pracy itp i zaraża nieswiadomie . .Tężec to choroba wywołana przez bakterie beztlenowe ,która nie przenosi sie z człowieka na czlowieka(nie szczep sie twoja sprawa ) tylko rozwija sie w zwiazku z zabrudzeniem rany ziemia ,rany głebokiej gdzie panuja warunki beztlenowe .bakterie te bytuja w przewodzie pokarmowym zwierzat nie tylko w krajach trzeciego świata i zanieczyszczaja glebę.U nas zdarza sie ok.20 przypadkow zachorowań na rok (na POLSKE ).To niewiele ,zdarza sie tak rzadko .bo dzieci sa szczepione a jest takze stosowana profilaktyka tężca przy skaleczeniu w zależności od sytuacji czynna lub czynno-bierna .

      • wyszczepialność np 89% ozanacza ,ze na 100 dzieci w danym roczniku ,ktore podlegaja szczepieniu 89 dzieci zostalo zaszczepione{ np. odra dzieci w 2-gim roku zycia i w dziesiatym roku zycia druga dawka ).Nie oznacza ze 89 % ludnosci jest wyszczepione dotyczy tylko rocznikow podlegajacych szczepieniu !!!A odporność zbiorowa dotyczy calej populacji,to odpornosc nabyta w sposób naturalny lub przez szczepienia ,jest raczej nie do zmierzenia ,Ale fakty epidemiologiczne swiadcza o tym ze istnieje .Szepienie na odre w Polsce rozpoczęto w 1975 ,w 1975 roku bylo 124 492 zachorowan i 255 zgonow W 1985 roku 35 680 zachorowan 5 zgonow.Juz po 10 latach od wprowadzenia szczepien liczba zachorowan dramatycznie zmalała.A bylo to zaledwie dziesiec rocznikow wyszczepionych ,nie cala populacja zostala wyszczepiona tylko 10 rocznikow.Obecnie przypomniano nam odre w zwiazku z zachorowaniami za naszą zachodnią granicą ,Jest wiosna epidemie odry zwykle wystepuja na wiosne u nas nie bylo epidemi od 1998 roku więc kto wie może dowiemy się jaka jest odporność zbiorowa naszej populacji ..Poza tym mylisz pojęcia czyli nie wiesz co piszesz podajesz zachorowalnosć na odre- 104 to by oznaczalo 104 przypadki na 100tys ludnosci a tyle było na całą Polskę ZACHOROWAN Jak coś piszesz w świat i to staraj się to robić odpowiedzialnie i nie straszyć mlodych matek które bez Twoich głupot sa skołowane ,Twoje mędrkowanie jest głupie i irytujące WESOŁYCH SWIĄT

      • Od kiedy piszac zachorowalnosc na odre – 104, oznacza 104 pzypadki na 100 tys??? 104/100 000 oznacza zachorowalnosc na 100 tys, a zwykle 104 oznacza 104 ogolnie. W poscie wczesniej nie ma wzmianki o zachorowalnosci na 100 tys, wiec skad pomysl ze osoba to piszaca miala na mysli zachorowalnosc 104/100 tys?

      • Skąd pomysł? Zapewne z definicji (odsyłam do encyklopedii). Specjaliści używają pewnych pojęć, które laikom wydają się zrozumiałe, ale jak widać prowadzą do mylnych wniosków. Dlatego właśnie powtarzając jakieś dane za kimś trzeba znaleźć źródło, zrozumieć i dopiero potem powtarzać :)

      • Jestem zwyczajna matka i szczerze powiem nie znam sie na epidemiologii ani definicjach i slowo „zachorowalnosc” kojarzy mi sie poprostu z ogólna ilością zachorowań. Z jednej strony piszesz ze matki będą skołowane, bo ktoś je straszy złym doborem slow, z drugiej strony, ze ta terminologie znają tylko epidemiolodzy i lekarze i zwykły laik jej nie zrozumie. Zwykła matka to właśnie taki laik, który nie ma pojęcia co fachowo znaczy to słowo. Oddalamy się od meritum tematu a rozważamy metodologie i terminologie. Niepotrzebne to.

      • to Kiepura autor tekstu napisał żle podając liczbe zachorowań w Polsce jako zachorowalnosć (nie znając znaczenia słowa) ,ja tylko wskazałam ,ze pisze bzdury,każdy moze pokusić sie o sprawdzenie co dane słowo znaczy i wielu to robi, siega choćby do wikipedii .A stąd już krok do zrozumienia.Jeżeli jak twierdzi podaje fakty naukowe to niestety musi trzymać sie terminologii,żeby nie rozmijać się z faktami

      • Prawdopodobnie opieral sie na obcojezycznych zrodlach, stad niescislosc. Zachorowalnosc na logike jest tak podobnym slowem w znaczeniu, ze kazdy kto nie jest specjalista moze sie pomylic, a polska terminologia latwo wprowadza w blad i ktos ” siedzacy w obcojezycznej literaturze gdzie jest to bardzo jasne i logiczne moze sie latwo pomylic. Jak mowilam na logike zachorowalnosc to poprostu liczba zachorowan a to ze w Polsce wymyslili sobie rozne slowa o podobnym wydzwieku i znaczeniu zamiast uzywac poprostu liczba zachorowan i liczba zachorowan/100 tys to wychodza takie sytuacje. Dane dla ludzi powinny byc maksymalnie proste a nie pokomplikowane, ze trzeba chodzic po slownikach zeby zrozumiec slowa jakich tam uzyli.

  • Mam dość tego tematu. Nie szczep dziecja twoja sprawa ale czy inni muszą to wiedzieć i musisz się tym tak chwalić, to powód do dumy?! Żal żal żal

    Reply
    • A czy gdzieś napisałam, że nie szczepię?
      Poruszyłam ten temat, bo jest ważny i wiele osób, szczególnie młodych matek, się tym interesuje. Poza tym ten problem dotyczy nas wszystkich. Jeżeli uważasz teraz inaczej, to mam nadzieję, że nie będziesz musiała go zmienić w razie epidemii.

      Reply
    • świetnie napisany pod względem merytorycznym artykuł o szczepieniach ,zachęcający do szczepień,poparty dowodami na temat skuteczności i bezpieczeństwa szczepień,ale jak widać dla Ciebie zbyt trudny ,skoro jedyny wyciągnięty przez Ciebie wniosek to błędny wniosek,że autorka nie szczepi swoich dzieci.POZDRAWIAM życzę zrozumienia tego co się czyta

      Reply
  • Zatrzymałam się praktycznie na samym początku, na zdaniu ” Ale czy w dzisiejszych czasach, gdy przypadki zachorowań na polio czy błonicę w naszym kraju należą do rzadkości szczepienia są naprawdę potrzebne?” na błonnicę nigdy szczepionki nie było i choroby nie ma, na polio od 84 roku nie ma zachorowań dzikim wirusem, zachorowania są TYLKO poszczepienne. Dziękuję, do widzenia

    Reply
    • Na błonnicę faktycznie szczepionki nie ma i nie ma ma takiej choroby. A co co błonicy, to wpisałam w wyszukiwarkę „błonica nie istnieje” i już wiem skąd czerpiesz swoją wiedzę – gratuluję prania mózgu.

      Choć to zdanie było faktycznie dość niefortunnie sformułowane, to wystarczyło przeczytać następnych kilka linijek tekstu, by zrozumieć sens szczepień na choroby, które w Polsce nie występują, ale w każdej chwili mogą wystąpić.

      Epidemie wywoływane dzikim wirusem polio nadal zdarzają się w kilku państwach świata i z powodu dużej migracji ludzi nie można zaprzestać szczepień do chwili gdy będziemy mieć pewność, że sytuacja została całkowicie opanowana. Szczepimy nie tylko po to, by nie zachorować, ale też po to, by wyeliminować pewne choroby z powierzchni świata (w stanie dzikim, bo zawsze trzeba mieć kilka próbek w laboratoriach na wszelki wypadek). Dopiero wtedy będziemy mieli pewność, że jesteśmy bezpieczni, a dziki wirus nie zostanie zawleczony do Polski.

      Włączyłam moderację komentarzy, by nie musieć dyskutować z kimś kto nie przeczytał tekstu.
      Mój blog, mój dom.
      Żegnam :)

      Reply
      • mój błąd płonica – szkarlatyna, chodziło mi bardziej o fakty, niż choroby, na które szczepionek nie ma i nie było, a zniknęły, a na te choroby, na które są szczepionki wciąż istnieją. Jeśli zachorowania na świecie jeszcze na polio są to jakim cudem jeszcze nie zostały przywleczone do polski od ponad 30 lat? to fakt, nie ma sensu dyskutować. Żegnam !

      • Z powodu szczepień. Odporność światowej populacji na to nie pozwala. „im więcej osób jest odpornych na dane choroby, tym trudniej jest się rozprzestrzeniać drobnoustrojom je wywołującym” – odsyłam do tekstu powyżej.
        Tu nie chodzi o dyskusję na rzeczowe, merytoryczne argumenty tylko o brak wiedzy i zrozumienia pewnych mechanizmów. Niestety.

      • płonica czyli szkarlatyna to choroba która istnieje i ma się dobrze , na szczęście w dobie antybiotyków nie daje tyle powikłań co dawniej ,nie zniknęła (chodzi mi o fakty)NIe zostało zawleczone do Polski POLIO dlatego że wyszczepialność do niedawna była bardzo wysoka i to dawało odporność populacyjną(pewnie trudne do zrozumienia dla niektórych

    • w 1993i 94 roku w Polsce 25 osób chorowało na błonicę ,zawleczoną z Ukrainy gdzie z powodu zaniechania szczepień wybuchła epidemia ,w 2003 roku w Uzbekistanie byla epidemia .Moze to dla młodych matek czasy prehistoryczne .w dzisiejszych czasach nadal polio ma swoje ogniska w trzecim świecie ,wielu młodych ludzi zaglada do tych krajów niejednokrotnie z małymi dziećmi(mam nadzieję zaszczepionymi ) i moga zawlec te choroby do nas .Nie ma u nas kwarantanny dla przybyszów nikt nie wymaga zaświadczeń o szczepieniach więc wszystko może sie zdarzyć

      Reply
  • Ja szczepie córkę standardowo. Niestety ukłuć jest dużo ale bałam się tych skojarzonych, bo w rodzinie mojej kuzynki jest przepadek chłopca, który ma zespół aspergera i wszyscy – łącznie z lekarzem prowadzącym uważają, że to od szczepienia 5w1.
    Naslonecznej.blogspot.com

    Reply
    • Też się spotkałam kiedyś w gabinecie lekarskim z tym przekonaniem, że szczepienia są winne autyzmu. Osobiście w to nie wierzę, przeczytałam już kilkadziesiąt artykułów na ten temat i zbieram materiał do kolejnego wpisu. Tak naprawdę debata na temat przyczyn autyzmu trwa i nie ma jednej teorii na ten temat.

      Mam jeszcze jedno pytanie: szczepiłaś w kilka miejsc jednego dnia czy robiłaś odstępy?

      Reply
      • Szczepię bezpłatnymi szczepionkami. Nie jestem immunologiem ale na mój mały rozumek wprowadzenie na raz do organizmu tylu „gości” jest mniej bezpieczne niz podawanie ich w odstępach gdy organizm przetworzy już poprzedniego wirusa. Wszystko kwestia ułożenia indywidualnego planu szczepień to raz, krzutusiec acceluralny występuje też w nfz owskich szczepionkach tylko trzeba się trochę natrudzić w znalezieniu odpowiedniej przychodni. Co do ukłuć to argument straszny. Pewnie jestem złą matką bo tak torturuje swoje dzieci ale na wszystkich dotychczasowych szczepieniach a były już niemal wszystkie obowiązkowe z dwóch lat moje dziecko zaplakało raz i nie od ukłucia ale od zmęczenia, z głodu i stresu ze nie może wchodzić po schodach przychodni. Prawidłowe wkłucie, które zrobi doświadczona pielegniarka jest niemal niezauważalne, ciałko mojego dziecka bardziej ucierpiało na placu zabaw niż przy tym wkłuciu. Strasznie mnie wkurzył ten wpis o matka ch które męczą swoje dziecko bo nie zapłacą paru stów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.