Przygotowując się do narodzin Neli – naszego trzeciego dziecka – wypytywałam znajomych jak to jest mieć trójkę dzieci, a oni spoglądali na mnie z uśmiechem i mówili, że sama się przekonam. Nie miałam pojęcia o co im tak właściwie chodzi. Przyparci do muru mówili mi, że duża rodzina jest super, ale chwilami pada w niej logistyka. Dalej nic z tego nie rozumiałam. Dla pewności nawet sprawdziłam w słowniku co oznacza logistyka.
Logistyka — proces planowania, realizowania i kontrolowania sprawnego i efektywnego ekonomicznie przepływu surowców, materiałów, wyrobów gotowych oraz odpowiedniej informacji z punktu pochodzenia do punktu konsumpcji w celu zaspokojenia wymagań klienta (źródło: wikipedia)
Miałam już dwoje dzieci i wiedziałam, że zaplanowanie i zrealizowanie czegokolwiek nie jest łatwe. Wiedziałam, że dzieci w praktyce oznaczają hałdy zabawek, sterty brudnych rzeczy do wyprania i tony jedzenia do przygotowania, a do tego wymagają sprawnej organizacji podczas wychodzenia z domu. Odstawienie rano naszej rozkosznej pary aniołków do przedszkola bez awantury graniczyło z cudem. Wiedziałam, że dzieci to bardzo wymagający klienci, a pełne zaspokojenie ich potrzeb jest wręcz niemożliwe.
Myślałam jednak, że skoro tak (w miarę) dobrze idzie nam z dwójką i mamy doświadczenie, to z jeszcze jednym malcem sobie poradzimy koncertowo.
Spis treści
Rodzinna logistyka pada i nie wstaje
Co to stwierdzenie oznacza w praktyce, przekonałam się dopiero kiedy urodziła się Nelcia i oficjalnie zostałam pełnoprawną mamą trójki. Najpierw wszystko układało się spokojnie. Cycuś, przewijanie, tulenie, spanie, cycuś, przewijanie, kąpiel… bezproblemowo weszliśmy w utarty schemat.
Schemat, z którego wypadaliśmy z hukiem, kiedy tylko któreś z dzieci dawało koncert i brakowało nam dorosłego, który byłby w stanie się nim zająć. W krytycznych momentach matematyka okazuje się bowiem bezlitosna. W pięcioosobowej rodzinie na dwoje dorosłych przypada troje dzieci, czyli dokładnie 1,5 dziecka na 1 rodzica. Niby nie dużo, a jednak czasami za wiele.
W praktyce okazuje się więc, że:
Ktoś wychodzi bez butów i biega boso po ogródku
Jeden rodzic ubiera albo kontroluje jedno dziecko, drugi drugie, a trzecie dziecko robi co chce. Odkąd Aniela nauczyła się wychodzić z domu sama, to ona najczęściej ucieka nam boso z domu i musimy ją potem gonić po ogródku z butami w ręce.
Ktoś mówi „Myślałam/-em, że Ty tego dopilnujesz”
A dziecię tymczasem od rana niepostrzeżenie lawiruje pomiędzy rodzicami, wykorzystując rozmytą odpowiedzialność rodziców za dopilnowanie dziecka. U nas najczęściej jest to średni Tygrysiak, który pojawia się gdy czegoś chce i znika, kiedy my chcemy czegoś od niej.
Ktoś prawie dostaje zeza
Wyjście na plac zabaw z trójką dzieci, z których każde ma inne zabawy i ulubione sprzęty jest treningiem spostrzegawczości. Rodzic pilnujący trójki co trzydzieści sekund odlicza w pamięci do trzech odhaczając w głowie obecność każdego dziecka. Dwie sekundy opóźnienia i dzieć znika, a w jego miejsce zaraz pojawia się obcy rodzic z pretensjami, bo: „Pani dziecko, zabrało mojemu dziecku łopatkę” i „Pani dziecko blokuje zjeżdżalnię”. Albo z pytaniem „Czyjeś dziecko wspina się na płot i zaraz z niego spadnie. Nie wie Pani czyje to dziecko?”. Wiem. MOJE.
Człowiek ma w takich chwilach ochotę powiedzieć ironicznie: „Przepraszam, mam troje dzieci, a tylko dwoje oczu”, ale czasami lepiej zamilknąć.
Wierzcie mi, pójście na plac zabaw we dwójkę, kiedy jedno z rodziców ma pod opieką tylko dwoje dzieci, jest jak wyjazd na wczasy pod palmami. Tylko basenu i drinków z parasolką brakuje.
Ktoś powinien się rozdwoić. A najlepiej roztroić.
W domu wcale nie jest lepiej. Pilnowanie w domu trójki dzieci nastręcza dodatkowych trudności z serii: „Mamo, chcę jeść!”, „Mamo, a co jest innego do jedzenia?”, „Mamo, bo mi się tu rozlało…”, „Mamo, bo ona mi posikała nogę”, „Mamo, bo oni mi zabrał zabawkę” i „Mamo, bo Aniela przewróciła kwiatka w salonie”. Z czego najmniejszym problemem jest przewrócony kwiatek, bo nie mamy dywanu i odkurzenie ziemi z podłogi zajmuje trzydzieści sekund. Pod warunkiem, że nikt nie urządzi sobie w tym miejscu piaskownicy i nie wytarza w niej zabawek. Szczególnie ukochanej blondwłosej lalki barbie w sukni ślubnej.
Ktoś nasypał mi piasku do łóżka!
Znacie to powiedzenie, że kiedy w domu są równocześnie dzieci i cisza, to jest podejrzane? Przy trójce dzieci w domu rzadko kiedy jest cisza, a mimo to pojawiają się niespodzianki. Na przykład Nela weźmie sobie do zabawy buciki i wysypie z nich piasek prosto na świeżą pościel, w czasie gdy starsza dwójka się kłóci o czerwoną kredkę. A chwilę później wysmaruje tą porzuconą czerwoną kredką okno, drzwi i ścianę, w czasie gdy pozostała dwójka drze się w niebogłosy z powodu niesprawiedliwego werdyktu Mamo-sędzi.
Inne momenty, kiedy czuję, że organizacja życia w moim domu zawodzi to chwile z serii:
- Ktoś znowu wyjadł nam chleb!
… bo to przecież niemożliwe, żebyśmy już wszystko zjedli. - Ktoś podrzucił nam brudne pranie!
… bo niby skąd się ono ciągle bierze? Wychodzi z magazynu zza szafy czy co? - Ktoś zmniejszył mi spodnie!
… i to zawsze w najmniej odpowiednim momencie. Jakby nie było lepszego momentu na rośnięcie. - Ktoś wysmarował kanapę czekoladą!
… a przecież tyle razy mówiłam, że „Jemy w kuchniiiiiii!”. - Futrynę i ścianę przy drzwiach też!
… nie mam siły tego sprzątać.
I tak cały dzień. Dzień w dzień.
A na koniec, kiedy upragniona godzina snu dzieciarni widnieje już na horyzoncie… Wybucha awantura o to, kto będzie siedział obok mamy podczas czytania bajki. Bo mama ma tylko dwa boki, a powinna mieć co najmniej trzy. A najlepiej sześć, żeby jej dzieci nie musiały się ze sobą stykać.
Wszystko jasne
Teraz już wiem, co oznacza to enigmatyczne logistyka pada. To po prostu skrót od: Mam ochotę polecieć rakietą na sąsiednią planetę i nigdy stamtąd nie wrócić. No, ale niestety transport na Marsa jest jeszcze za słabo rozwinięty. Takie życie…
Nic dziwnego, że nasz własny pies postanowił się wyprowadzić do mojej mamy i kiedy tylko przychodzą do nas w odwiedziny chodzi za nią krok w krok. Zupełnie jakby się bał, że go u nas zostawi.
Zobacz też:
Rodzina wielodzietna – wielka radość czy klęska urodzaju?
Przepraszamy.
Jak możemy poprawić artykuł?
Dziękujemy za przesłanie opinii.