W ubiegłym tygodniu wybraliśmy się całą rodziną na niedzielne nabożeństwo dla dzieci. Podczas mszy panowała luźna atmosfera – dzieci hałasowały i wędrowały po całym kościele, był śpiew i śmiech, a na koniec przybył św. Mikołaj. W pewnym momencie jednak stało się coś, co wprawiło mnie w osłupienie, a potem skrajne oburzenie. Siedząca przede mną kobieta rozpięła sukienkę i najzwyczajniej w świecie zaczęła karmić swoje (chodzące już) dziecko!!!
Zagotowało się we mnie!
Nigdy nie byłam zwolenniczką chowania się po krzakach czy toaletach z dzieckiem, by je nakarmić piersią. Zawsze całym sercem popierałam akcje promujące karmienie naturalne w miejscach publicznych. Mimo to w ostatnią niedzielę przeżyłam szok.
Jestem człowiekiem; nic, co ludzkie nie jest mi obce.
Terencjusz
Spis treści
Karmienie piersią jest zgodne z naturą
Zostaliśmy stworzeni w taki sposób, że po narodzeniu żywimy się mlekiem mamy. Nie mięsem, roślinkami czy robakami, ale właśnie mlekiem produkowanym przez gruczoły mleczne matki. Nic w tym dziwnego. Wszystkie ssaki tak robią, bo jest to zgodne z ich fizjologią.
Z tego powodu bardzo cieszę się z promowania karmienia piersią w różnych miejscach użyteczności publicznej. Są jednak miejsca, które podlegają zupełnie innym prawom. Do nich należą obiekty sakralne – miejsca kultu Boga, a nie człowieka i jego fizjologii.
Gdzie przebiega granica przyzwoitości?
Kiedy wejdziemy na grząski temat karmienia piersią w miejscu publicznym, zaczyna się robić gorąco. Przeciwnicy uważają, że to obrzydliwe i demoralizujące. Zupełnie się z tym nie zgadzam i pisałam już o tym kiedyś, więc nie będę się powtarzać.
Otwarcie mówię, że jestem z tych, które nie mają oporów i karmią piersią w miejscach publicznych. Robię to jednak na uboczu, dyskretnie odsłaniając tylko tyle, ile muszę. Zdarzało mi się karmić w domu znajomych i na ławce w parku. Nigdy jednak nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby karmić dziecko piersią w kościele.
Kościół nie jest miejscem publicznym
Każda świątynia jest obiektem sakralnym. Obowiązują w nich specjalne zasady zachowania i zakazy. Zazwyczaj nie wolno w nich korzystać z telefonów komórkowych, ale równie często obowiązuje w nich odpowiedni strój. Czasami wymagane jest, aby kobieta nosiła nakrycie głowy, a innym razem przed wejściem należy zdjąć obuwie. Są to zasady, których należy bezwzględnie przestrzegać niezależnie od wyznania.
Podobnie jest w kościołach katolickich, gdzie stosowne obrazki przypominają o tym, by ubrać się godnie. Skoro nie powinno się przychodzić do świątyni w bluzce z głębokim dekoltem, gołymi ramionami czy szortach, to nie wyjmuje się piersi w kościele i nie karmi nią dziecka. Po prostu.
Absolutnie nie ma znaczenia to, że msza się przedłuża, a dziecko jest głodne. W takich sytuacjach wychodzi się na zewnątrz, do auta albo… do zakrystii.
Zdrowy rozsądek kontra wolność i równość
Rozluźnienie obyczajów związanym z wychowywaniem dzieci, w tym również zmienianiem pieluch i karmieniem piersią, zaczyna budzić mój coraz głośniejszy sprzeciw. Szlachetna w swych założeniach walka o równe prawa i tolerancję dla wszystkich. niezależnie od płci, wieku i innych czynników sprawia, że tracimy rozeznanie co do tego, co wypada robić, a czego nie. Opamiętajmy się!
Podczas świąt polskie kościoły pękają w szwach. Wspaniale jest widzieć tyle wiernych owieczek, które spragnione Boga, a może raczej tradycji, idą do Jego świątyni. Szkoda tylko, że część z nich nie potrafi się godnie zachować.
Mam jednak cichą nadzieję, że ten tekst trafi do części tych osób i zanim strzelą gafę na mszy (odbierając telefon czy karmiąc piersią dziecko), to najpierw się dwa razy zastanowią.
Jeśli chcesz mi w tym pomóc, to podaj ten tekst dalej klikając UDOSTĘPNIJ.
Jestem katoliczką. Bóg jest dla mnie ważny, wiara jest dla mnie ważna i z pewnością nikomu nie chciałabym przeszkadzać w jego przeżywaniu wiary. Ale i mnie zdarzało się karmienie w kościele. Gdy moja córeczka miała miesiąc/ dwa była niemal uwieszona na piersi. Niepodanie piersi, gdy jej się domagała doprowadzało do okropnego wrzasku. Butelka nie wchodziła w grę. A ja przecież bardzo chciałam uczestniczyć we Mszy. Gdy była w Norwegii i musiałam chodzić do małego kościółka, gdzie nie miałam zakrystii do dyspozycji, to po prostu siadłam dyskretnie w bocznej nawie, za filarem i zakrywałam się szalem. Omówiłam kwestię z księdzem i nie miał absolutnie nic przeciwko. Pełne zrozumienie. W Polsce, w moim kościele parafialnym to już w ogóle luz. Duża zakrystia zawsze otwarta dla dzieci i mam, i ksiądz który zapewnił mnie, że „Przecież Maryja też karmiła Jezusa piersią, więc spoko!”. Można była wygodnie karmić w zakrystii i dokładnie słyszeć przebieg mszy przez głośnik.
Ale do czego zmierzam- sytuacje są różne, dzieci są różne. Niektóre to typowe HNB, wiszące na piersi mamy jak leniwce na drzewie. I mama nic nie poradzi. Musi przeczekać, bo „ten typ tak ma”. Ale czy naprawdę biedna matka musi przez to rezygnować z praktyk religijnych, czy karmienie w kościele zawsze jest złe?
Wiadomo, zawsze trzeba się starać, by nie urazić innych, by nie przeszkadzać, nie rozpraszać ludzi dookoła. To jasne, tak robią ludzie kulturalni i tak powinna robić każda karmiąca mama. Ale też nie powinniśmy uogulniać, że karmienie w kościele to zawsze coś złego. Czasami inaczej się nie da.
Głupi żart. Idąc dalej tą logiką mężczyźni powinni przychodzić do kościoła z przepaską na biodrach tak jak Jezus wiszący na krzyżu albo z listkiem figowym jak Adam i Ewa.
Ja nie mam nic przeciwko karmieniu piersią nawet w kościele ale niech to będzie dyskretne bez ostentacji. Podobaja mi sie rozwiązania jakie widziałam w USA, salki dla dzieci i matek tuz obok nawy sa za szyba i jest tam mozliwośc nakarmienia malucha
Wspaniały pomysł z tymi salkami. Nie wiem tylko czy znowu jakaś matka by się nie oburzyła.
Wielu kobietom wydaje się, że karmienie piersią można, a nawet trzeba uskuteczniać, w każdym miejscu, wśród tłumu ludzi i zawsze wtedy kiedy się ma na to ochotę. Dla mnie karmienie piersią w miejscu publicznym to ostateczność. Gdy dziecko jest małe i nie może zjeść zupki ani przecieru owocowego, to sprawa jest oczywista. Jednak przy starszych dzieciach myślę, że można to załatwić inaczej. Szczególnie jeśli nie mamy do czynienia z atakiem histerii i wyszarpywaniem cyca spod bluzki ;)
Nie sądzę, żeby jakiekolwiek dziecko umarło z głodu, bo musiało poczekać chwilę na karmienie ;)
Wiesz, nie przeszkadza mi jak matka karmi piersią, ALE nie musi robic tego tak ostentacyjnie jak niektóre i mozna się trochę okryc choćby pieluszką :)
Ja również doskonale rozumiem konieczność nakarmienia dziecka piersią poza domem, ale do pewnego „wieku”. Karmienie piersią dziecka, które mogłoby zjeść na spacerze zupkę, w dodatku bez zasłonięcia się, jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. A w kościele to już w ogóle ;)
I ja również zmuszony jestem się nie zgodzic. Tak jak ktos napisał, nawet sam Papiez jest za karmieniem. Byl taki czas, ze chodzilem do kosciola. Wierzylem. I nie chodzilem tam dla innych ludzi..
Swoje zdanie napisałam pod postem na Facebooku. Ale powtórzę i tu- po raz pierwszy nie zgadzam się z tym co napisałaś…Na pewno nie o taka wiarę i kościół mi chodzi…
Szczerze mówiąc nie jestem pewna, czy odważyłabym się karmić w kościele W CZASIE MSZY, ale w katedrze już mi się zdarzyło. Bo nie miałam innej możliwości. Była pusta, tylko jakiś facet usiadł przede mną i odwrócił się plecami do ołtarza żeby gapić się jak karmię (robiłam to maksymalnie dyskretnie, zakryta pieluszką tetrową). Wstałam i przesiadłam się do drugiej nawy (tak to się nazywa?), a ten buc poszedł za mną! Znów usiadł przede mną i znów się odwrócił żeby gapić się jak karmię. Już mnie szlag trafiał, ale co robić jak dziecko głodne?! Wnerwiłam się i opierdzieliłam faceta, że chyba do katedry przyszedł się modlić, ewentualnie zwiedzać, a nie prześladować karmiącą kobietę?!?! Moja koleżanka, która ze mną była wreszcie go wyprosiła. Miał setkę ławek, musiał akurat siedzieć jedną przede mną i siedzieć TYŁEM do ołtarza?!?
Najwidoczniej chciał Ci dość nieudolnie dać do zrozumienia, że mu się to nie podoba ;) Nie wiedział biedak na kogo trafił :D
Tym gapieniem się w mój dekolt (który zasłaniałam!) to raczej dał znać, że mu się widoki podobają bardziej niż święte obrazy :D
Nie wiem co jest niegodnego w karmieniu swojego dziecka? Widzialam bardziej niegodne zachowania w kościele które nie oburzaly aż tak bardzo. Sam papież zachęca do karmienia w kościele. Nie bądźcie bardziej papiescy niż sam papiez!
Też chodzę do kościoła i gdyby obok mnie mama nakarmiła dyskretnie maluszka, nie miałabym nic przeciwko, a zaznaczam, że sama praktycznie w ogóle nie karmiłam. Jednak karmienie chodzącego już dziecka to rzeczywiście przesada, ale teraz mamy uważają, że im wszędzie i wszystko wolno więc specjalnie mnie to nie dziwi.
No właśnie „teraz mamy uważają, że im wszędzie i wszystko wolno”. A potem weź wytłumacz dziecku, że nie wypada czegoś robić…
Ja karmie praktycznie wszedzie, ale albo robie to tak, ze nie widac ze karmie [no chyba ze ktos bardzo chcialby zaburzyc moja przestrzen osobista], albo odwracam sie, czasem wychodze. Nie dlatego, ze sie wstydze ale wszystko zalezy od okolicznosci wlasnie. No i chce Leoski rozpraszac.
Mam mieszane uczucia…
1. Sam papież Franciszek namawiał jakiś czas temu do karmienia piersią, nawet w kościele, nawet przed nim…
2. Ale co za dużo to nie zdrowo. Jeżeli dziecko było chodzące to raczej „piło” a nie „jadło” – a nikt nie popija sobie w kościele, prawda? Moje chodzące dzieci dostawały pić przed i po. Zresztą nie było żadnej dyskusji. Potrafię zrozumieć, gdy podczas mszy bobas nagle chce cycka ale i mnie by chyba oburzyło, gdyby dana matka centralnie przed ołtarzem wyjęła co trzeba i zaczęła bez ceregieli karmić. Wszystko zależy od okoliczności, to pewne. Ale mimo że sama nie jestem jakoś przesadnie wierząca ani nadgorliwie praktykująca, to w kościele mam potrzebę „sakralności” – nawet jak z córkami chodzę w tygodniu do pustego kościoła w ramach podziwiania witraży, to zachowujemy się cicho, kulturalnie itp.
Ostatnio naprawdę często ludzie przesuwają sobie granicę przyzwoitości, według własnych potrzeb…
No właśnie o tą potrzebę sakralności mi chodzi. Nawet jeśli samemu się jej nie odczuwa, to warto uszanować potrzeby innych ;)
Tym bardziej, że to dziecko nawet nie płakało. Trochę się wierciło, ale nie wydawało z siebie żadnych dźwięków, które przykuwałyby uwagę… może matka chciała sobie ulżyć ;)