Pisałam już o metodzie BLW, jej zaletach i powodach do stosowania. Dzisiaj przyszedł czas kolejny post z cyklu Bobas Lubi Wybór, a w nim kilka praktycznych porad przydatnych podczas rozszerzania diety zgodnie z filozofią tej metody.
Spis treści
BLW gdy dziecko jeszcze nie siedzi
Gdy dziecko nie potrafi jeszcze samodzielnie siedzieć, ale jest już wystarczająco duże, by rozpocząć rozszerzanie diety, wystarczy wziąć je na kolana. Podtrzymując je własnym ciałem w pozycji siedzącej czy półsiedzącej mamy doskonałe możliwości by podać dziecku kawałek gotowanego ziemniaka i kontrolować jego poczynania. Taka pozycja bardzo ułatwia zachęcenie dziecka do samodzielnego jedzenia, a równocześnie pozwala na natychmiastową interwencję w razie kłopotów.
Dla strachliwych istnieje jeszcze jedno rozwiązanie. Wystarczy posmarować dziecku rączkę. Ciamkanie rączki usmarowanej gęstym przecierem z marchewki albo świeżo wyciśniętym soczkiem z jabłka wywoła na twarzy Waszego maluszka błogi uśmiech. Mój syn, po kilku takich degustacjach, cmokał już na sam widok obieranego jabłka, które tarłam uparcie na plastikowej tarce żeby nie stracić cennych witamin.
Jabłko w kawałku super zabawką
W przerwach między jedzeniem a spaniem, wielokrotnie dawałam moim dzieciom sporej wielkości kawałek jabłka, gotowanego brokuła czy brzoskwini. Kawałek musiał być na tyle wielki, by nie były w stanie go połknąć ani wsadzić w całości do buzi, ale równocześnie na tyle mały, by mogły nim manipulować swobodnie w rączkach. Bez obaw – bezzębne istoty w wieku niespełna 5 miesięcy nie są w stanie odgryźć ani kawałka. Są za to w stanie poczuć smak wysysając z pokarmu aromatyczny sok i świetnie się przy tym bawić, czyli zachowywać się dokładnie tak jak przekonują twórcy i zwolennicy metody BLW.
To samo dotyczy innych produktów, takich jak:
ogórki kiszone, bułki, pomidory (bez skórki), gruszki, banany, ugotowane ziemniaki i marchewka, makaron i wiele innych.
Czas na prawdziwe jedzenie
Gdy dziecko siedzi już stabilnie w krzesełku, można mu podawać stałe produkty w kawałkach bez obaw o zakrztuszenie, a i rozwój motoryczny dziecka jest już na tyle zaawansowany, że może sobie ono poradzić z tak trudnym zadaniem jak równoczesne siedzenie i jedzenie. Na początek bardzo dobrze sprawdzają się ugotowane na miękko kawałki brokuła, kalafiora, ziemniaka czy marchewki. Są one na tyle miękkie, że dziecko może je samodzielnie odgryzać dziąsłami, żuć (w ograniczonym stopniu) i połykać.
Warto jednak zdecydować się na urozmaicanie proponowanych pokarmów sięgając po to, co właśnie leży na stole. Bobas lubi wybór! O ile nie zaproponujemy mu chipsów i schabowego, to śmiało może skosztować tego, co my.
Czy dziecko w ten sposób się najada?
Jest to jedno z najczęstszych zarzutów przeciwników metody BLW i równocześnie największa troska wielu mam zainteresowanych tym sposobem karmienia. Niestety na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Zwykle mówi się o tym, że BLW jest jedynie metodą zaznajamiania dziecka z nowym jedzeniem, a tak naprawdę podstawę jego diety stanowi do ukończenia 1 (lub 2 zależnie od poglądów) roku życia mleko.
Z własnego doświadczenia mogę jednak powiedzieć, że (o dziwo!) TAK. Wiem to, bo parokrotnie podczas choroby zdarzyło mi się zbierać z podłogi zwrócony obiad i byłam zaskoczona tym ile takie kilkumiesięczne, bezzębne dziecko potrafiło zjeść skubiąc kawałek jedzenia przy pomocy samych dziąseł.
Alternatywa dla sceptyków
Aby mieć pewność, że dziecko zjadło wystarczająco dużo, bo móc zrezygnować z jednego karmienia mlekiem lub je chociaż odwlec w czasie, warto mieć w pogotowiu również rozdrobiona wersję dania i dokarmić nim dziecko.
Taka mieszana metoda tradycyjnego karmienia dziecka łyżeczką i metodą BLW daje dziecku wszystkie korzyści płynące z tej metody. Malec poznaje organoleptycznie strukturę, temperaturę i kolor pożywienia, a mama równocześnie ma pewność, że dziecko nie zakończyło jedzenia z pustym żołądkiem.
Uwaga na kaszę, ryż i kukurydzę.
Zwolennicy zdrowego trybu życia i jeszcze zdrowszej diety jak mantrę powtarzają, że Kasza jest zdrowa. Kasza jest lepsza niż ziemniaki, makaron i każdy inny dodatek do drugiego dania. Zgadzam się z tym w 100%. Z jedną tylko uwagą.
Nie dawajcie malutkim dzieciom kaszy ugotowanej na sypko!
A już na pewno bez zalania jej sosem albo czymkolwiek innym co sklei ją w breję… Te malutkie, mięciutkie ziarenka kaszy grożą zadławieniem. Wierzcie mi, przeżyłam to kilka razy i nie chciałabym doświadczyć tego nigdy więcej. Najgorsze chwile grozy przeżyłam gdy Mati zakrztusił się na wakacjach makaronem drobniutkim jak kuskus. Zsianiał w ułamku sekundy, a ja nie mogłam go wydostać z krzesełka dla dzieci. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, ale miałam z tego nauczkę:
Nie wystarczy potraktować w specjalny sposób porcji przeznaczonej dla malca.
Malutkie rączki są bardzo zwinne i szybciutko sprzątają zawartość talerza dorosłych.
PS. Jest to kolejny post z cyklu Bobas Lubi Wybór poświęcony metodzie BLW. Więcej informacji o stosowaniu BLW w praktyce można znaleźć w następnych artykułach z tego cyklu lub klikając w baner poniżej.
Przepraszamy.
Jak możemy poprawić artykuł?
Dziękujemy za przesłanie opinii.