Grudzień minął nam szybko. Zdecydowanie za szybko. Dopiero co wybierałam się po prezenty, dopiero co robiliśmy z dziećmi choinkowe ozdoby, a już przyszedł Sylwester i Nowy Rok…
Przez ten czas rozkoszowaliśmy się wszystkim, co świąteczne. Piekliśmy świąteczne makowce, dekorowaliśmy pierniczki (podarowane nam w prezencie) i wyczekiwaliśmy z wypiekami na twarzy Kevina. Było też kilka zabawnych sytuacji.
fot. Krystyna Sudoł. Mikołajki w grodzie Kraka 2018.
Spis treści
Magia czy malina?
Życie romantycznej istoty w rodzinie ścisłych umysłów (Mati, Mąż) i ludzi wyrzucających bez skrupułów pluszaki (Gaba) bywa ciężkie…
Na początku grudnia prowadziliśmy tajne dyskusje na temat tego czy Święty Mikołaj istnieje i jak długo powinniśmy okłamywać dzieci. Według mnie to nie kłamstwo tylko wprowadzanie magii świąt, ale do niektórych (czytaj: do mojego męża) to nie dociera.
JA: Buu… Odzierasz moją codzienność z magii.
Mąż: W końcu sezon malinowy dawno za nami.
JA: MAGII. Magii!!! Nie: malin!
Wytłumaczcie tu takiemu bez gróźb, że Święty Mikołaj istnieje i jak powie dzieciom inaczej to pożałuje, kiedy on nawet nie wie czym jest magia świąt.
Nelcia Anielcia – dziewczynka z sercem na dłoni
Przyszedł Mikołaj, zostawił prezenty i… słodycze.
– Trzeba się dzielić – oświadczyła Nela z uśmiechem, a potem wyjęła wszystkie swoje słodycze z paczki, sobie wzięła lizaka, tacie dała batonika, a mnie żelki.
Bardziej wzruszającego prezentu nie mogłam sobie wymarzyć! <3
Kolęda zamiast kawy na dobry początek dnia
Tuż po świętach mój mąż odkrył sposób na błyskawiczną pobudkę.
Jest 9:44, siedzę w stroju wieczorowym (w piżamie) z dziećmi w łóżku i oglądam śmieszne filmiki na YouTube. Mąż wyszedł z psem. Nagle rozlega się dzwonek, a zaraz po nim słychać w całym domu „Przybieżeli do Betlejem pasterze…”.
– Co jest? Jest 9:44, a w ogłoszeniach było wyraźnie napisane, że kolęda zaczyna się o 10:30.
Jak torpeda wyskakuję z łóżka. W pośpiechu zrzucam piżamę, wciągam na siebie jakieś ciuchy i równocześnie obmyślam plan błyskawicznego przygotowania stołu na wizytę księdza.
Zdążę czy nie zdążę??? Rzucam okiem na dzieci i już wiem, że nie ma szans. Siebie i stół ogarnę w 3 minuty, ale ich? Bez szans…
– Powiedz im, żeby przyszli na końcu! – rzucam do męża, po czym odwracam głowę i widzę jak mój luby skręca się ze śmiechu w przedpokoju.
A to drań! Tak mnie nastraszyć! Tak mnie wkręcić!!!
Udał mu się kawał, nie ma co… podniósł mi ciśnienie lepiej niż najmocniejsza kawa
Sylwester na bogato
Po tych atrakcjach odechciało nam się sylwestrowych szaleństw. Zostaliśmy w domu, ale to nie znaczy, że nie imprezowaliśmy.
Program sylwestrowej nocy obejmował:
- kolację przy świecach (niestety nie znaleźliśmy zapałek, które pochowaliśmy przed dziećmi)
- szampana z rocznika 2018 leżakowanego we własnej piwniczce (marki pikolo, ten sam któremu dzieciaki nie dały rok temu rady)
- podziwianie fajerwerków z wieży widokowej na stoku (mieszkanie na górce z widokiem na całą okolicę ma swoje plusy)
- a do tego odwiedziny najlepszej przyjaciółki (tak moja koleżanka nazywa swoją nową suszarkę bębnową)
Także tego… impreza była przednia. Niestety, wizyta u przyjaciółki nie obeszła się bez echa.
Otóż, odkryłam, że pod moją świąteczną nieobecność z powodu przerwy w praniu, mój własny mąż spotykał się z nią potajemnie. Podarował jej nawet prezent w postaci psiego koca, który nieco ucierpiał z powodu rozstroju żołądka jego właściciela. Sądząc po zapachu, jaki wydobywał się z wnętrza naszej suszarki musiał trafić do niej po dłuższym pobycie w pralce. Co najmniej kilkudniowym.
Ciąg dalszy nastąpi…
Rozbawionych naszym szalonym życiem polecam nasze starsze historie: