Gdybym miała możliwość, choćby raz w życiu, przesunąć czas, to bez wahania skorzystałabym z niej w czasie połogu. Zrobiłabym to dokładnie w chwili, gdy mój organizm przechodził gwałtowną rewolucję powracając do stanu sprzed dziewięciu miesięcy, a nadmiar obowiązków spadał mi na głowę i bezlitośnie przytłaczał.
Połóg to najtrudniejszy okres w życiu kobiety i równocześnie najbardziej niedoceniany. W czasie, gdy cała uwaga otoczenia skupia się na nowonarodzonym dzidziusiu, organizm kobiety wraca gwałtownie do stanu sprzed dziewięciu miesięcy i podejmuje nowe wyzwania.
Nieodłączni towarzysze młodej mamy w połogu to: rozrywający ból w piersiach i bolesne obkurczanie się macicy podczas karmienia oraz strach przed wypróżnieniem. Do tego dochodzi niepokój czy gojenie się rany po porodzie przebiega prawidłowo, a jeśli tak, to musi to tak boleć? Nie ważne czy rana to tylko mały szew w okolicy krocza, czy też wielka rana po cc – jedno i drugie utrudnia normalne funkcjonowanie.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze nadmierne pocenie się, naprzemienne uczucie gorąca i zimne dreszcze oraz znana z ciąży huśtawka nastrojów. Z potulnego baranka, matuli rozczulonej do łez widokiem słodkiego aniołka, baba w mgnieniu oka staje się histeryczką. Wybucha płaczem bez konkretnego powodu, bo jest rozdrażniona ciągłym bólem i zmęczona myśleniem o ciągłym karmieniu, diecie i robocie przy cyckach.
Czuję się jak rozkręcony, zdezelowany kran bez uszczelki. Jakby Obcy porwali moje ciało i urządzili sobie w nim zdezelowaną fabrykę mleka. Mleko mnie dosłownie zalewa!
Wszystko kręci się wokół zaspokojenia najpilniejszej potrzeby czyli głodu maluszka. Najpierw mleka wydaje się być za mało i pobudzenie laktacji spędza młodej mamie sen z powiek. Po kilku dniach pojawia się jednak nawał pokarmu, który też jest trudny do przetrwania. Cała energia i zapasy energetyczne organizmu idą w mleko. Mleko wypływa w sposób niekontrolowany z piersi. Zalewa bluzkę, napakowane do stanika tetrowe pieluchy i hurtowe ilości wkładek laktacyjnych. Tryska we wszystkich możliwych kierunkach podczas wychodzenia z kąpieli.
Spis treści
Życie rodzinne w połogu
Jeszcze chwila i zwariuję. Ukradkiem spoglądam na zegar. Gdyby tak chwycić za wskazówkę i przesunąć go w przód? Zrobiłabym wszystko, byleby mieć to już wreszcie za sobą.
Dlaczego nie zatrzymali mnie dłużej w szpitalu? Dlaczego wypisali mnie do domu zanim zdążyłam odpocząć?
Odpoczywanie w domu z trójką dzieci to prawdziwe wyzwanie. Nawet wtedy, kiedy starsza dwójka jest w przedszkolu, a maleństwo śpi, mam tyle rzeczy do zrobienia, że nie wiem w co włożyć ręce.
Sterty prania pokrywają podłogę w łazience. Zmywarka czeka na rozładowanie, załadowanie i powtórkę. Głodne brzuchy domagają się jedzenia.
– Mama, jestem głodny! – wołają dzieci.
– Ania, kiedy będzie obiad? – pyta mąż.
Mam ochotę powiedzieć, żeby zamówili sobie pizzę. Nie wiem tylko czy wytrzymam jej zapach ze świadomością, że nie mogę jej zjeść, bo karmię maluszka. /Błagam, tylko mi nie piszcie, że dieta matki karmiącej to mit!/
Zwlekam się z łóżka, idę do kuchni i na szybko robię domowe drożdżówki, gofry, wymyślam sosy do makaronu. To moje chwile samotności, w czasie których zapominam na moment o połogu. Pod wpływem impulsu dzielę się tym na fp, ale nie mija kilka godzin, a i tak znajduję wiadomość od koleżanki. Zachwyca się moimi wypiekami.
Trójka dzieci, w tym noworodek, a na stole świeże, domowe drożdżówki. Mój mały ma już 4 miesiące, a ja ciągle jeszcze się nie ogarnęłam. Jak Ty to robisz?
Co biedaczce odpisać? Prawdę!
A więc… waham się pomiędzy:
- Mam nowy piekarnik, w którym umiem piec tylko drożdżówki. Wychodzą rewelacyjne niezależnie jakiego gnieciucha zarobię.
- Zrobiłabym pizzę, ale nie mam mozzarelli.
- Albo ja zrobię im coś do zjedzenia albo oni zjedzą mnie – brzmi zabawnie, ale to najprawdziwsza prawda. Ich głodny wzrok wyraża groźbę.
Żadnych ulg
Prawda o połogu i pierwszych miesiącach macierzyństwa jest okrutna. Za każdym razem jest tak samo ciężko. Za każdym razem boli. Za każdym razem jesteś zmęczona i masz ochotę zakopać się w łóżku na resztę życia.
Różnica jest tylko taka, że przy pierwszym dziecku możesz sobie chwilę odpocząć. Przy kolejnym dziecku odpoczywanie kończy się wraz z chwilą opuszczenia murów szpitala, a każda chwila wymarzonej ciszy w domu budzi Twój słuszny niepokój.
Kiedy wróciłam z Nelcią-Anielcią ze szpitala, mój wspaniały syn na powitanie w domu wręczył mi kwiatka w doniczce. Podając prezent przypadkiem upuścił podstawkę. Błyskawicznie schylił się, aby ją podnieść, ale… równie szybko się rozmyślił. Rozczulona jego szarmanckim zachowaniem, ale i lekko zszokowana nagłą rezygnacją z niego, poprosiłam, aby mi ją podał.
– Po co? Przecież nie jesteś już w ciąży.
No tak. Taryfa ulgowa się skończyła.
Wieczorem padam na twarz i zaczynam płakać. Jestem zmęczona, a za kilka godzin czeka mnie pobudka na karmienie i nocna sesja z laktatorem. Besztam w myślach samą siebie za to, że znowu nie znalazłam czasu, żeby odpocząć na zapas.

Trzy miesiące później
Ten tekst powstał w przypływie słabości, jakiś tydzień po narodzinach Nelci-Anielci. Wylałam w nim wszystkie swoje żale i zamknęłam w osobnym folderze. Dzisiaj, gdy Nelcia ma już 3 miesiące, wróciłam do niego pod wpływem fali komentarzy na temat szybkiego powrotu młodych mam do aktywności i perfekcyjnej formy zaledwie po kilku dniach połogu.
Pierwsze dwa tygodnie połogu były najczarniejszym okresem w moim życiu i bardzo niechętnie wracam do nich myślami. Za każdym razem miałam momenty, gdy chciałam przesunąć czas, bo było mi tak źle, że gorzej już być nie mogło.
Nie wierzę w to, że można błyskawicznie wrócić do formy i pozować do zdjęć jak żony znanych piłkarzy, matki-celebrytki czy brytyjskie księżne. Wierzę natomiast w to, że za każdym z tych zdjęć stoją tabuny specjalistów od wizerunku i godziny pracy, aby przygotować tę idealną okładkę pierwszych chwil po porodzie.
Prawdziwe macierzyństwo wygląda jednak zupełnie inaczej. Ono toczy się w domowym zaciszu, tam gdzie żadna z nas nie wciąga brzucha.
Jeśli więc jesteś młodą mamą, która siedzi i czyta ten tekst w starym, wyciągniętym dresie, pod którym ukrywa pociążowe fałdki, to wszystko z Tobą w porządku. Jeśli Twoje włosy wymagają natychmiastowego umycia i nałożenia odżywki, ale nie masz na to czasu i siły, bo opieka nad dzieckiem pochłania całą Twoją energię, to również wszystko z Tobą w porządku.
Powiedzmy to sobie głośno. Po to, żeby każda młoda mama wiedziała, że choć kilka dni po wydaniu na świat swojego dziecka wygląda i czuje się paskudnie, to ma do tego pełne prawo i wszystko jest z nią w jak najlepszym porządku.
Ja każdy ze swoich dwóch pologów przeżywałam zupełnie inaczej. Pomimo tego, że pierwszy poród był mega trudny i patologiczny to jakoś szybciej potrafiłam dojść do siebie… Co do drugiego to myślę, że do tej pory delikatnie odbija mi się czkawką…;P
I naprawdę ten mąż nie może ugotować obiadu? To jest coś, czego nigdy nie zrozumiem. Dziewczyny, dlaczego wy sobie na to pozwalacie? I ten przykład z doniczką i końcem taryfy ulgowej – co?!?!
Jakby to powiedzieć… czasem lepiej i bezpieczniej(!!!), żeby mąż nie gotował. Serio.
Ja ani ciazy Ani porodu Ani połogu praktycznie nie odczulam. Niestety miałam cc ale po 6 godzinach po operacji już płakałam chodziłam dostałam „po turecku” brałam prysznic i robiłam wszystko. Bóle brzucha owszem były jakieś 2 godziny po operacji. Po wyjściu że szpitala na 4 piętro bez windy. 3 tygodnie po urodzeniu dziecka poszłam do oracy. Karmię piersia, randkuje ż laktatorem,żadnego nawaku,zapalenia,mały od razu ładnie ssal…. każdy przechodzi inaczej. Mój przypadek był jak z filmu. Możecie nie wierzyc. Także wierzę, Że są osoby które mogą ćwiczyć i mieć czas na wszystko.
Gratuluję! Oby następnym razem było tak samo :)
Powiem Ci, że ja po tej ciąży bólu obkurczającej się macicy znieść nie mogłam. Powiem wiecej: 3 godziny po porodzie oczyściłam się ze skrzepów do tego stopnia, że nie mogłam sobie poradzić z bólem. Jak poród to dla mnie była niemalże przyjemność, radziłam sobie z bólem doskonale tak ten ból – nie do wytrzymania. Stękałam i oddychałam na łóżku tak jak w ostatniej fazie porodu. Skórcze były na tyle miarowe, że zastanawiałam się czy oby za moment czegoś nie urodzę!
Ale… nie ma to najmniejszego znaczenia ;) Obok mnie leżał CUD! <3
Dzięki Martyna! Czytając pozostałe komentarze już zaczynałam myśleć, że u mnie nie tylko ciąża jest wyjątkowo trudna, ale i połóg. Na szczęście kogoś też jeszcze bolało bardziej PO niż W TRAKCIE ;)
Widzisz :* swoje trzeba przejść
Każda kobieta w swoim rytmie wraca do formy, najważniejsze to zrozumieć, co wówczas dzieje się z organizmem, wtedy łatwiej wszystko znieść.
Przyznam szczerze, że prawie nic złego czy szczególnie smutnego nie pamiętam z czasu mojego połogu, a dwa już za mną. Przede mną trzeci, więc chyba muszę zapisać swoje odczucia i przemyślenia i wrócić do nich za jakiś czas. Bo coś mi się wydaje, że wcale tak kolorowo nie było ;)
ja właśnie jestem w drugiej ciąży, i boję się tego, jak to będzie, gdy wrócę do mojej 3latki z maleństwem do domu, a do tego jeszczw trudny okres połogu
Dobrze będzie! Trochę poboli, a trochę się życie bardziej skomplikuje, ale… będzie dobrze ;)
Myślę że mimo wszystko okres połogu u każdej z nas wygląda inaczej. Ja obwiniam za to hormony. Przynajmniej mnie po pierwszej ciąży dały popalić.
Hormony = przyczyna wszelkiego nieszczęścia na świecie. Ale i szczęścia czasem też ;)