O szukaniu problemów tam, gdzie ich nie ma

Moja mama mówi, że nie rozumie młodych matek.

Wspomina, że w czasach, kiedy ja byłam mała, matki były wpatrzone w swoje dzieci z zachwytem. Każde dziecko było najmądrzejsze, najwspanialsze i najpiękniejsze. Lekarz widząc jakiś defekt czy zaburzenie w dziecku, musiał ważyć słowa. Sama sugestia, że z dzieckiem jest coś nie tak jak powinno, często skutkowała obrazą i wyjściem z gabinetu tego lekarza już na zawsze.

Dzisiaj sytuacja jest odwrotna. Matki często same wyszukują defektów i zaburzeń u swoich pociech. Zresztą, słowo pociecha jest tu nie na miejscu. Matka patrząc na swoje dziecko się nie cieszy. Obserwuje je z lękiem. Analizuje każdy jego krok, spojrzenie. Liczy grymasy i odnosi to do przeciętnej liczby grymasów, które dziecko powinno wykonać w ciągu doby.

Z książką w ręku analizuje każdy jego ruch i sprawdza jak bardzo odstaje od przeciętnej, przy czym opóźnienie jest tak samo niepokojące jak każde wyrwanie się przed szereg.

Taka postawa zabiera radość z macierzyństwa.

Matkom towarzyszy nieustanny lęk i troska o prawidłowy rozwój ich dzieci. Wyszukują nieustannie czegoś do ulepszenia, choć w ich dziecku nie ma absolutnie nic do poprawy. A nawet jakby było, to przecież nie każdy musi być zwinny, bystry i wyglądać tak samo.

Różnorodność jest piękna

Ale nie dla rodziców.

mocne-strony-dziecka

Marzymy przecież o tym, żeby nasze dzieci były inne niż wszystkie, wyjątkowe. Jeśli nie wyjątkowe, to żeby ani na milimetr nie odstawały od rówieśników.

Niemowlaki są zaprowadzane do neurologów i fizjoterapeutów chyba tylko dlatego, że za wcześnie jeszcze dla nich na innych specjalistów i korki z kreatywności. Półtoraroczne dzieci chodzą do logopedy. Przedszkolaki chodzą na terapie w ramach wczesnego wspomagania. Nadrabiają zaległości z rysowania kółek i kwadratów.

Zdaję sobie sprawę z tego, że są dzieci, którym taka pomoc jest potrzebna, a nawet niezbędna. Tym dzieciom faktycznie coś dolega. Nie brakuje jednak przypadków, gdy to rodzice potrzebują zapewnienia, że wszystko jest w porządku. Tak naprawdę szukają więc nie pomocy dla dziecka, ale ukojenia swojego lęku.

Czasem doszukujemy się problemów na siłę i zachowujemy tak, jakby wszyscy ludzie na świecie byli odlani z tej samej formy.

Urojone nocne niepokoje

Ostatniej nocy nie mogłam zasnąć. Bezsenność w moim wykonaniu prawie zawsze obfituje w wyimaginowane problemy.

Jako początkująca matka jedynaka nie spałam po nocach, bo wydawało mi się, że mój syn będzie upośledzonym umysłowo kaleką tylko dlatego, że przez cały tydzień nie jadł brokuła. Nie pytajcie skąd ten idiotyczny pomysł, bo nie wiem.

Teraz mam trójkę dzieci i nieco więcej wiedzy na temat ich rozwoju. Co za tym idzie, mam też więcej powodów do zmartwień.

Analizowałam więc: zaburzenia integracji sensorycznej Neli, jej nowo nabytą znajomość cyfr (za wcześnie, na bank ma autyzm!), fałszywe krtaniowe nuty w astmatycznym kaszlu Matiego, diagnozowałam jego początki nerwicy i zaburzenia kompulsywno-agresywne (to nic, że nie ma ani jednego, ani drugiego), ubitą jedynkę Gaby, jej artystyczne zacięcie (na bank będzie z tego powodu klepać biedę) i… poczułam, że mam dość!

Wpadłam w spiralę dokładnego skanowania moich dzieci pod kątem defektów i zalążków potencjalnych problemów.

Musiałam coś z tym zrobić. Zapaliłam lampkę. Wyjęłam kartkę i spisałam na niej mocne strony moich dzieci. Tylko to, co w nich najlepsze. Wyszły mi tego aż trzy kartki, bo moje dzieci są przecież wspaniałe.

I wiesz co? Poczułam się lepiej!

A teraz wiadomość dla Ciebie, droga czytelniczko/drogi czytelniku.

Twoje dziecko też jest wspaniałe: mądre, śliczne, zaradne, wrażliwe. Powołaliście na ten świat silną, dobrze przystosowaną osobę, która poradzi sobie w życiu. Mimo problemów w nauce, nawiązywaniu relacji z rówieśnikami czy panicznego strachu przed wodą.

Możecie być dumni ze swoich dzieci.

Nie czujesz tego? Weź więc kartkę i wypisz na niej wszystkie najlepsze cechy Twojego dziecka. Jestem pewna, że jesteś rodzicem superdzieciaka.

Czy ten artykuł był pomocny?

Przepraszamy.

Jak możemy poprawić artykuł?

Dziękujemy za przesłanie opinii.