Halloween to nie żadne święto. To wielki pseudo-karnawałowy festiwal upiorów, strachów i duchów połączony z żebraniem o cukierka – dość osobliwy dodatek do importowanej z Ameryki plastikowej popkultury. To dzień, który w Polsce kojarzy mi się przede wszystkim ze sztucznym zwiększaniem sprzedaży dyni, kostiumów karnawałowych i upiornych gadżetów.
Jeszcze dwadzieścia lat temu o Halloween słyszeliśmy w Polsce jedynie w telewizji i to nawet nie w wiadomościach, a w amerykańskich serialach obyczajowych typu Dr. Quinn. W szkole nauka angielskiego opierała się nauce wierszyków i rymowanek, a z okazji zbliżającego się końca października uczyliśmy się o tym jak opowiadać o naszej rodzimej tradycji odwiedzania grobów z okazji All Saints’ Day.
Z czasem jednak nauka języka rozszerzyła się o wiedzę na temat kultury danego kraju i zabawy z okazji Halloween zagościły nie tylko w szkołach, ale i w przedszkolach. Kościół miał w sprawie tego nowego obyczaju wiele do powiedzenia, ale w końcu reklamy strojów na Halloween zagłuszyły ten nikły głos sprzeciwu.
Halloween – tak czy nie?
Każdy ma w sprawie obchodzenia Halloween własne zdanie. Jedni protestują, drudzy nie widzą w tym nic złego, a jeszcze inni cieszą się, że Polska goni Zachód… Goni Zachód, bo na Zachodzie Europy to Halloween jest już tak samo popularne jak w Ameryce. Tak się składa, że miałam okazję być w Holandii podczas Halloween i na własne oczy przekonałam się jak to wygląda na tym Zachodzie.
Siedziałam akurat w domu mojej holenderskiej koleżanki, gdy ktoś znienacka zapukał do drzwi. Ciemno, cicho i późno, bo około 20, a tu nagle pukanie. Podeszłyśmy do okna, żeby sprawdzić kto się do nas dobija, a tam poprzebierane dzieciaki z okrzykiem ’Trick or treat!’.
Dla mnie oczywiście była to super atrakcja i okazja do poznania tej nowej tradycji o której słyszałam jak dotąd jedynie w szkole albo w telewizji… Jednak ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu dla mojej holenderskiej koleżanki również była to nowość!
Jaki więc Zachód mamy gonić, skoro mieszkająca w dużym holenderskim mieście nastolatka (wtedy jeszcze) nigdy wcześniej nie spotkała się z 'tradycją’ zbierania słodyczy po domach w przebraniu trupa???
Halloween – produkt popkultury czy tylko zabieg marketingowy?
Obchodzenie Halloween ma tak naprawdę tyle wspólnego ze świętowaniem, co choinka ustawiona na środku centrum handlowego 3 listopada. Kolędy rozbrzmiewające w sklepach, bombki na wystawach i cały ten bożonarodzeniowy zgiełk na miesiąc przed Adwentem to przecież tylko sposób na podniesienie sprzedaży zabawek, perfum i wszystkiego innego, co tylko może zasługiwać na miano gwiazdkowego prezentu.
W tym kontekście „zwyczaj” obchodzenia Halloween spada specom od sprzedaży i reklamy jak z nieba – toż to doskonała okazja żeby sprzedać kostiumy karnawałowe już jesienią!
Halloween od zawsze kojarzyło mi się z maskaradą o upiornej tematyce. Na taką okazję stroje czarownicy, kościotrupa czy ducha są jak najbardziej na miejscu. Czuję się jednak nabijana w butelkę, gdy widzę w telewizji reklamę przebrań dziecięcych ze Spidermanem na czele. A cóż niby Spiderman ma wspólnego z Halloween??? Chyba tylko tyle, że świetnie pasuje do reklamy i każdy dzieciak będzie chciał taki strój mieć niezależnie od okazji. Prościej i uczciwiej byłoby powiedzieć wprost o co chodzi i ogłosić:
Nic dodać, nic ując ;)
Ja absolutnie nie mam nic przeciwko obchodzeniu tego święta w Polsce i nie rozumiem tych wielkich przeciwników. Wszyscy traktują to jak dobrą zabawę, a nie jakieś pogańskie obrządki. My mieszkamy obecnie w Anglii, gdzie na Halloween jest wielkie bum! i już się nie mogę doczekać, aż za rok z Millą będziemy chodzić po domach i robić 'trick or treat’:-)
Chwilami ta wielka dyskusja i oburzenie przypomina mi problem Walentynek sprzed 20 lat… oburzenie było, bojkot był, a i tak wszyscy je znają i obchodzą ;)
Mam bardzo podobne odczucia do Twoich. Myślę, że w ramach artystycznych warsztatów zahaczymy w przyszłości o tę tematykę. Będzie to okazja do poznawania innych kultur. Jednak w kwestii świętowania pozostanę wierna polskiej tradycji, bo w moim rodzinnym domu Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki był czasem szczególnym. Jestem żywym przykładem na to, że dziecko może lubić te „smutne” święta, a nawet na nie czekać. A wszystko za sprawą małych tradycji, które sami sobie wypracowaliśmy. Może kiedyś zbiorę się w sobie o tym napiszę ;), bo został mi sentyment do tego czasu i tej zadumy, a festiwal konsumpcjonizmu taktuję jako anomalię w naszym klimacie;)
Ciekawa jestem tych Waszych tradycji:)
Podbijam pytanie, bo ja też chciałabym wiedzieć co to za tradycje ;)
Przekonałyście mnie :) Materiał zbyt obszerny na komentarz więc siadam do pisania. Tym bardziej, że część z naszych tradycji warto pielęgnować także w inne ważne święta a nawet całkiem bez okazji.
Hurrra! :D
Daj znać jak już publikujesz, żebym nie przegapiła ;)
Ja nie mam nic przeciwko, święto jak każde inne, bardzo komercyjne jednak póki nie robi krzywdy myślę, że nie ma tym nic złego. :-)
Mnie halloween ni ziębi ni grzeje. Jak dzieci chcą to niech się przebierają. Mają frajdę. Ale nie ukrywam, że niezłe zdziwko miałam w zeszłym roku jak się okazało, że żadnego cuksa nie ma w domu jak maluchy sąsiadów zaczęły się dobijać do drzwi. Cukierek albo psikus… no to mieliśmy psikus w postaci wysmarowanych mąką drzwi…
Dobrze, że nie farbą ;)