Co musi wiedzieć przyszła mama

mama i dziecko

Każda doświadczona mama ma swoją własną listę rad i mądrości macierzyńskich. Listę, którą chciałaby przekazać innej przyszłej mamie z czystej życzliwości, żeby tej nowej mamie żyło się ciut lepiej niż jej samej w tym trudnym okresie. Być może jakaś przyszła mama czyta ten post i chętnie dowiedziałaby się co jeszcze powinna wiedzieć. A więc…

Na mojej liście maminych mądrości dla przyszłych mam znalazłyby się takie oto rady:

Brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko

Dzieci dzielą się na dwie kategorie: te szczęśliwe i te czyste.

Naprawdę tak jest. Zanim więc ubierzesz dziecku najlepsze spodnie albo białe rajstopki (wersja dla dziewczynek), to zastanów się, czy będziesz umiała je potem doprać.

Nie licz na to, że dziecko wspaniałomyślnie się nie pobrudzi. Albo, że usłuchnie Cię gdy będziesz krzyczała NIEEE w momecie, gdy ono akurat będzie dobiegało do piaskownicy. Nawet jeżeli Cię posłucha i nie wejdzie do piachu, to może dać upust swojej miłości do robienia babek i grzebania w piachu grzebać patykiem w… kretowisku.

Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko

Czego dziecko potrzebuje do szczęścia? Stałej obecności mamy. Bliskości. Mleka z Twojej piersi. Ręcznie przecieranych zup. Świeżo uprasowanych śpiochów. Markowych spodenek. Wypasionych zabawek. Porządku domu.

No jasne, że fajnie byłoby mieć to wszystko. Tyle, że wszystko to wymaga czasu i pieniędzy. Przede wszystkim zaś czasu żeby zarobić pieniądze na te wszystkie zabawki, wycieczki do parku rozrywki, dwadzieścia par spodni i wakacje w tropikach. Czasu, który moglibyście spędzić razem jeżdżąc na rowerze albo karmiąc kaczki w parku. Czy zamieniając swoje własne życie na nieustanną gonitwę w zaspokajaniu potrzeb dziecka, o których ono samo nie ma nawet pojęcia, faktycznie zapewnisz mu szczęście?

Świat się nie zawali jeśli od czasu do czasu wyjdziecie do kina bez dziecka. Albo nawet na spacer. Nie zawali się też wtedy, gdy zamiast podać mu własnoręcznie ugotowaną zupkę ze świeżych jarzynek kupionych na bazarze, dasz mu zupę ze słoika. A tak przy okazji… jesteś pewna, że znasz pochodzenie tych jarzyn lepiej niż producent zupy ze słoika?

Zamiast bić się z własnym sumieniem, weź głęboki oddech, wystaw poczucie winy za okno i ciesz się macierzyństwem.

Nikt tak jak Ty nie zna Twojego dziecka

Więź łącząca matkę z jej dzieckiem jest bardzo silna.

Pozwala ona na bezbłędne rozpoznanie płaczu dziecka już w kilka godzin po porodzie – nie przesadzam! Doświadczyłam tego na własnej skórze, gdy poszłam w szpitalu do łazienki i nagle poczułam, że moje dziecko mnie wzywa. Faktycznie okazało się wtedy, że to Mati płakał. Do dziś zastanawiam się jakim cudem rozpoznałam jego płacz na oddziale pełnym noworodków.

Nikt lepiej niż Ty nie zrozumie potrzeb Twojego dziecka. Wystarczy tylko, że wsłuchasz się w jego płacz i będziesz wiedziała, o co chodzi. Spokojnie, zanim dojdziesz do perfekcji minie kilka miesięcy, ale pamiętaj, że Twoje dziecko to tak naprawdę obcy człowiek i musi upłynąć trochę czasu zanim się poznacie. Nie ma jednej złotej metody na wszystkie noworodki świata.

Dobre rady Twojej matki

Może świat się zmienił, może nie jest już taki jakim był wtedy, gdy my byliśmy dziećmi, ale ewolucja nie idzie w parze z postępem czy aktualną modą na wychowywanie dzieci. Gdy nie wiesz co robić, brak Ci doświadczenia, może warto poradzić się mamy albo ciotki?

Jakkolwiek to brzmi, kąpiel w krochmalu może zdziałać cuda na odparzenia. Dawniej nie było emolientów, więc nikt ich nie kupował, ale to nie znaczy, że problemy były inne. Skóra noworodków zawsze była wrażliwa i jakoś kobiety w dawnych czasach sobie z tym radziły. Może warto więc wypróbować babcine metody?

Doświadczenie innej matki może okazać się pomocne również w radzeniu sobie z innymi problemami. Choćby w podawaniu dziecku smoczka. Mojej mamie Mati nigdy nie odmówił. Mojej chrzestnej też nie. Mnie zajęło około tygodnia zanim nauczyłam się podawać mu smoczek tak, aby chętnie go chwycił. Tu pewnie rodzi się Wam w głowie pytanie po co w ogóle dawać dziecku smoka skoro go nie chce, ale to już zupełnie inna historia…
#mamamialaracje

Dziecko to doskonały barometr emocji

Słyszałam to chyba z milion razy. Zwykle w sytuacji gdy byłam zdenerwowana i do osiągnięcia apogeum zdenerwowania brakowało mi tylko tych słów. A jednak niestety to prawda.

Zawsze gdy zbliżają się święta i moje myśli mkną ku przygotowaniom, sprzątaniu i zajmowaniu się wszystkim innym niż moimi dziećmi, to one nie pragną niczego innego niż tylko mnie. Jakżeby mogło być inaczej? W końcu nikt tak dobrze jak mama nie zmienia dziecku pieluchy, nie zmienia kanału w tv i nie buduje wieży z klocków. A ciasto? Sałatki? Kupi się w sklepie, a zresztą przecież i tak nikt ich nie lubi, prawda? One wiedzą lepiej niż ja, że nic nie szkodzi porzucić na chwilę bycie Matką Polką. Taką, co to wszystko robi sama i koniecznie na piechotę ;)

Innym przykładem były nasze wieczorne sprzeczki małżeńskie, gdy Mati spał sobie smacznie w swoim pokoju. Światło zgaszone, drzwi pozamykane, cisza, spokój, żadnych krzyków. Wystarczyło tylko, że poczułam się zdenerwowana, lekko wytrącona z równowagi, a syrena w drugim pokoju dawała o sobie znać.

Dziecko to mały manipulator

Gdy Mati poszedł do żłobka zobaczyłam czym jest wymuszanie płaczem. Zobaczyłam tam dzieci, które wrzeszczały przed rozstaniem z rodzicami. Podatna na manipulacje matka stała pod drzwiami i płakała razem z dzieckiem. Sorry, płakała przy dziecku. Albo raczej za dziecko. Matka płakała, łzy ciekły po jej policzku, a dziecko stało i wrzeszczało. Darło się i wyciągało ręce, ale przy tym wszystkim nie uroniło ani jednej łezki. Gdy matka wyszła, „płacz” ustał. Powracał dopiero razem z matką.

Pierwszy raz z wymuszaniem czegoś przez moje dziecko spotkałam się gdy Mati miał niecałe 3 miesiące. Wiozłam go spokojnie w wózku, gdy nagle zaczął się drzeć. Dlaczego? Bo zobaczył moją mamę. Szczęśliwa, świeżo upieczona babcia chciała się chwalić ukochanym wnukiem przed całym światem i zawsze podczas spacerów brała go na ręce. Wystarczyło żeby szła przed wózkiem tak, aby Mati jej nie widział i w wózku panowała cisza. Pojawiała się w zasięgu jego wzroku i koncert zaczynał się od nowa. Oczywiście zwykle kończyło się to zwycięstwem Matiego, choć podejrzewam, że moja mama miała w tym niemałą satysfakcję.

Im szybciej nauczysz się rozróżniać, kiedy dziecko komunikuje Ci swoją potrzebę, a kiedy próbuje Tobą manipulować, tym lepiej. Możesz czasami dać dziecku sobą trochę pomanipulować – nie ma w tym nic złego, bo w końcu zawsze fajnie jest, gdy można trochę porządzić rodzicami, ale ważne byś miała tego świadomość i kontrolowała jego zachcianki.

Jeśli macie jakieś rady, to dodajcie je w komentarzach. Im więcej, tym lepiej ;)

Czy ten artykuł był pomocny?

Przepraszamy.

Jak możemy poprawić artykuł?

Dziękujemy za przesłanie opinii.