Mali chłopcy zwykle marzą o tym by zostać strażakiem, żołnierzem, policjantem albo rycerzem. Niektórzy marzą też o byciu prawdziwym piratem.
Wyobraźnia Mateusza, podsycana co rano nową porcją przygód Jake’a, Fajtka i Izy wspięła się podczas ostatniego przeziębienia na szczyty.
Zaczęło się od tego, że namówił tatę na zrobienie papierowych mieczy, potem zbudował statek piracki z poduszek na łóżku. Później zamontował na nim armatę do ostrzeliwania wrogich okrętów i zgromadził „hamunicję” w postaci plastikowych kul.
A na koniec przyniósł mamie książkę o piratach, w której widział instrukcję do wykonania prawdziwej pirackiej czapki.
Zabawa w pirata to bez wątpienia jedno z najbardziej ulubionych zajęć starszego Tygrysiaka. Nie jest to jednak zwykła zabawa w pirata z użyciem plastikowego statku czy kilku figurek. O nie. Najpierw trzeba do zabawy namówić rodziców. A potem zakomunikować mamie, że ona jest teraz majtkiem i na rozkaz kapitana ma zmywać pokład, a kapitan w tym czasie będzie dokonywał abordażu.
Słowo się rzekło, Gaba śpi, bawimy się więc w najlepsze: ja zmywam pokład, a nad moją głową lecą plastikowe kule armatnie.
Bach, bach, BOOM!
Nagle okazuje się, że kapitan sam nie da rady. Trzeba mu pomóc. Chwytam więc za tekturowy miecz i dokonuję abordażu w ślad za kapitanem. Mati z iście francuskim akcentem krzyczy: „En garde!” (czyli „hanga” podsłyszane z jakiejś gry komputerowej i podrasowane przez mamę), a potem porywa skrzynię ze skarbami (=korale mamy) i tajną mapą – na zrobienie mapy nie było czasu, więc książka Janiny Ochojskiej „Świat według Janki” ją zastępuje.
Po skończonej misji wracamy na nasz statek, odpalamy jeszcze kilka pocisków w stronę obrabowanego statku żeby nas tamci nie gonili i odpływamy śpiewając hymn piratów z Nibylandii:
Brawo! o to szło,
tak to właśnie miało być!
Zajrzyj na kufra dno,
dukaty złote z nami licz!
Na koniec padam z sił i proszę kapitana Matika, by pobawił się przez chwilę sam statkiem z klocków. On niechętnie się zgadza, a ja chwytam szybko za aparat i robię takie oto zdjęcia.
Jak Wam się podobają?
Moi też szaleją jako piraci. Robią sobie lunety z rolek po ręcznikach papierowych i zdobywają nowe lądy, a matkę biorą jako zakładnika :)
To ja już wolę szorować pokład jak majtek niż być zakładnikiem piratów ;)
Mati dzisiaj wymyślił nowy wariant zabawy – gałązką z wierzby „łowił” rekiny na kolację dla swojej pirackiej rodziny. Robi się coraz ciekawiej.
Super pomysł na zabawę, ciekawe czy Franek będzie lubił piratów?
Fajny piracki strój przygotowaliście.
Dzięki. Teraz zrobiliśmy tylko czapkę, a kamizelkę uszyła moja mama na bal karnawałowy w żłobku – dlatego już trochę krótka;)
Kamizelka, pełen profesjonalizm, utalentowana babcia ;)
Dziękuję, przekażę :)
świetny pomysł na zabawę – lubimy robic takie animacje.
My czasami wręcz nie mamy wyjścia ;)
Fajnie. U nas raczej samochody, albo kosmonauci. Ale ja też już czasami mam dosyć zabawy w „jak się masz samochodzie” „dobrze, a ty?” :) Bo to chyba widzę podobny wiek – w okolicach czterech lat dzieci najwyraźniej potrzebują kogoś do towarzystwa przy zabawie:)
Mam wrażenie, że moje dzieci potrzebują towarzystwa przy zabawie wtedy gdy wezmę do ręki książkę, tablet albo zaczynam zmywać naczynia. Wcześniej jestem dla nich niewidzialna.