Uparte dzieci – recenzja

uparte-dzieci-mackenzie-okladka

Poradnik „Uparte dzieci. Od konfliktu do współpracy” Roberta MacKenzie’go kupiłam w najgorszym okresie macierzyństwa. Byłam w kropce. Miałam już starsze dziecko i wiedziałam, że oparta na szacunku współpraca z dzieckiem jest możliwa. Mimo to, za każdym razem gdy dochodziło do konfliktu z młodszym dzieckiem, moje sprawdzone metody wychowawcze okazywały się zupełnie nieskuteczne.

Nasze wspólne relacje zamieniały się powoli w wojnę, a dom w pole bitwy, z której to my – rodzice – wychodziliśmy przegrani. Z poczuciem łamania swoich własnych ideałów, rozważaliśmy już nawet wprowadzenie kar cielesnych.

Kiedy problemy wychowawcze nie pozwalały mi w nocy spać, a z kolejnego starcia z małym uparciuchem wyszłam podrapana, roztrzęsiona i popłakana, powiedziałam sobie DOŚĆ. Zamknęłam się w pokoju i zaczęłam czytać Uparte dzieci – książkę, która czekała na mojej półce od kilku tygodni. Kupiłam ją w przypływie chwili, bardziej dla żartu niż do czytania, bo ja przecież #nieczytamporadnikow.

W tym czasie byłam już w ósmym miesiącu ciąży i wiedziałam, że muszę jakoś zapanować nad tą sytuacją zanim na świecie pojawi się maluszek. Obawiałam się tego, że zajęta opieką nad noworodkiem zupełnie stracę kontrolę nad zachowaniem średniego dziecka. Najbardziej jednak bałam się tego, że kilkulatka rzucająca z wściekłości zabawkami może zrobić krzywdę niemowlakowi. Gdyby tak się stało, nigdy bym sobie tego nie darowała.

Robert MacKenzie wie co mówi

Autor Upartych dzieci Robert McKenzie jest psychologiem i ojcem dwóch synów o zupełnie różnych temperamentach. Jeden jest posłuszny, a drugi uparty. Pech chciał, że ten bardziej uległy osobnik trafił mu się jako pierwszy i przyzwyczaił rodziców do stosowania zupełnie nieskutecznych metod wychowawczych. W konsekwencji tego, jako przekonany o skuteczności swoich metod ojciec, nie potrafił poradzić sobie z młodszym synem.

Nieustanne testowanie granic i problemy z komunikacją (czytaj: niekończące się pasmo konfliktów) doprowadziły go do konieczności weryfikacji stosowanych metod wychowawczych. Inspiracją stali się dla niego nauczyciele, którzy potrafili utrzymać dyscyplinę podczas lekcji bez podnoszenia głosu czy obrażania uczniów. Biorąc przykład z najlepszych i wspomagając się swoim doświadczeniem zawodowym z pracy z innymi rodzicami, MacKenzie stworzył doskonały poradnik dla rodziców, którzy są w takiej samej sytuacji jak on kiedyś.

Naukowo i życiowo

Zawodowe doświadczenie Roberta MacKenzie przeplata się w książce z sytuacjami z jego własnego domu, ale w książce nie brakuje również naukowego akcentu. Jak wiecie (albo i nie) rodzice lubią przesadzać narzekając na zachowanie zupełnie grzecznych dzieci. Posuwają się nawet do tego, że u lekko zniecierpliwionego, trochę wiercącego się dziecka diagnozują ADHD, zaburzenia integracji sensorycznej i milion innych zaburzeń. Wyjaśnienia kłopotów wychowawczych w oparciu o tego rodzaju zaburzenia nie znajdziecie jednak w tej książce. Zamiast tego znajdziecie w niej dokładnie to, co autor obiecuje w tytule Uparte dzieci. Od konfliktu do współpracy, czyli sposób jak od ciągłych sporów dojść wreszcie do porozumienia.

Uparte dzieci – kim są?

Choć określenie uparte dzieci pojawia się w tytule książki i w tej recenzji, to sam MacKenzie zamiast niego używa znacznie częściej sformułowania dziecko o silnym charakterze. Pozostaje on wierny podejściu sprzed epoki diagnozowania wielu modnych zaburzeń i cytuje słynne już badania Thomasa i Chess nad temperamentem z lat 50. XX wieku.

Zamieszczona w poradniku tabela cech temperamentu stanowi dobry punkt wyjścia dla analizy zachowania dziecka i wyjaśnienia jego przyczyn. Poświęcenie kilku chwil na analizę tych cech otworzyło mi oczy na pewne kwestie. Uświadomienie sobie, gdzie popełniam błędy, pozwoliło mi lepiej zrozumieć moją córkę. Wprowadziłam dzięki temu drobne zmiany, które niemal natychmiast ograniczyły konflikty.

Uważna analiza zachowania mojej córki uświadomiła mi, że jak większość dzieci o silnym charakterze, tak i ona nie lubi zmian. Nawet tych drobnych, jak wyjście z domu czy powrót z placu zabaw. Aby uniknąć marudzenia, zaczęłam ją informować o nadchodzącej zmianie mówiąc: „Gabi, za 3 minuty idziemy”. Zaskakujące, ale to działa. Gdy przychodzę i mówię, że wychodzimy, naprawdę to robimy bez marudzenia!

Tabela cech temperamentu i analiza zachowania dziecka w poszukiwaniu oznak silnego charakteru jest tematem tak rozległym, że wymaga napisania osobnego wpisu (nad którym pracuję już od kilku miesięcy).

Od konfliktu… – rodzinny taniec i jak położyć temu kres?

Wieloletnie doświadczenie zawodowe autora doprowadziło go do wniosku, że wszystkie codzienne konflikty odgrywają się według utartego scenariusza, który nazywa rodzinnym tańcem. Umiejętność zauważania schematów rządzących Waszymi kłótniami pozwoli na przerwanie ich w odpowiednim momencie. Z kolei szybkie przejście do naprawdę skutecznych rozwiązań zaoszczędzi Wasz czas, energię i… pozwoli cieszyć się rodzicielstwem bez ciągłych awantur.

Przytoczone w książce przykładowe kłótnie porażają swoją autentycznością. Nie mam tu jednak na myśli wulgaryzmów czy dialogów wyjętych z najnowszego filmu o patologicznych rodzinach. Opisane sytuacje przytrafiają się każdemu z nas, a uderzające jest to, jak dobrze ilustrują one nasze zachowania. Aż dziw bierze, że MacKenzie nie zdecydował się nazwać żadnego z rozdziałów Z kamerą wśród rodzin.

Pobłażliwość kontra restrykcje

Miotanie się pomiędzy byciem pobłażliwym kumplem a surowym policjantem nie jest dobrą metodą wychowawczą. Ba, nie jest to w ogóle żadna metoda! Podobnie jak wybranie sobie tylko jednej z tych opcji i okopanie się w tej pozycji niczym żołnierz na polu walki. Jedynym naprawdę skutecznym nakłonienia dziecka do współpracy jest unikanie konfliktów poprzez prostą i zrozumiałą dla wszystkich komunikację.

… do współpracy – jak nakłonić do niej uparte dziecko?

Stawianie wyraźnych granic, bezwzględne egzekwowanie przestrzegania ich i przejście do działania zamiast gadania to główne metody nakłaniania dziecka do współpracy. Być może dla osób zafascynowanych nurtem rodzicielstwa bliskości brzmią one w pierwszej chwili nieco zbyt surowo, ale to tylko pierwsze złudzenie. Tak naprawdę chodzi bowiem o to, by dać dziecku jednoznaczny komunikat, który pomoże osiągnąć zamierzony cel. Dokładnie tak, jak robili to dawno temu nauczyciele, w obecności których nawet największym rozrabiakom nie przychodziło do głowy przeszkadzać w prowadzeniu lekcji. Robert MacKenzie uczy jak osiągnąć ten stan bez gróźb, przemocy i awantur. Z szacunkiem dla dziecka i jego temperamentu.

Jasny komunikat koncentruje się na określonym zachowaniu, a nie postawie, uczuciach czy wartości dziecka. Powinien być też konkretny, bezpośredni i przekazany stanowczym, pełnym szacunku głosem.

Robert MacKenzie Uparte dzieci. Od konfliktu do współpracy

Procedura wyciszenia — co mi się nie do końca podoba

Uparte dzieci to książka, która odmieniła moje relacje z córką i wprowadziła do naszego domu pozytywną atmosferę. Porady w niej zawarte okazały się szczególnie cenne tam, gdzie stare, sprawdzone na starszym dziecku metody zawodziły. Jest jednak w Upartych dzieciach jeden rozdział, który budzi we mnie mieszane uczucia. Jest to rozdział dotyczący procedury wyciszenia – metody bardzo przypominającej popularnego kilka lat temu karnego jeżyka.

Przyznaję, że przeczytałam go kilka razy i nadal nie czuję bluesa, którego czuł MacKenzie pisząc ten fragment. Wiem doskonale, że umiejętność samodzielnego wyciszania się jest każdemu człowiekowi potrzebna i staram się nauczyć tego moje dzieci, ale nie do końca zgadzam się z metodą zaproponowaną tutaj. Nie wykluczam, że okaże się ona skuteczna za kilka lat, gdy mój uparciuszek będzie na tyle samodzielny, by zrozumieć na czym ona polega. Już teraz zdarza się, że mój ponad 6-letni syn w chwilach największego wzburzenia sam ucieka do swojego pokoju, czekam więc aż mój mały uparciuch dorośnie do tego etapu.

Tymczasem jednak w momencie wybuchu odchodzimy razem na bok albo do kąta i czekamy razem aż złość minie. Albo wypędzamy ją przytulając się najmocniej jak to tylko możliwe.

Uparte dzieci – balsam dla duszy skołowanego rodzica

Choć wydawało mi się to nieprawdopodobne, autor Upartych dzieci sam był rodzicem i przechodził ze swoimi dwoma synami dokładnie przez to samo co ja. Czytając, co chwilę łapałam się na myśli, że to niemożliwe. Jak ktoś zupełnie obcy, w dodatku mężczyzna, jest w stanie tak dobrze opisać to, co przeżywam? A jednak. Dzieci o dwóch skrajnych temperamentach trafiają się również innym rodzicom. Nawet jeśli mi nie wierzysz, ale należysz do elitarnego grona rodziców upartych dzieci i podobnie jak ja kiedyś nie wiesz co masz robić, to ta książka jest dla Ciebie.

Moja fascynacja Upartymi dziećmi trwa nieprzerwanie od prawie roku. Niestety, książka ta była przez pewien okres praktycznie niedostępna, więc wstrzymywałam się z pisaniem recenzji. Niedawno ukazało się jednak jej nowe wydanie. Poszukajcie ;)

Czy ten artykuł był pomocny?

Przepraszamy.

Jak możemy poprawić artykuł?

Dziękujemy za przesłanie opinii.